Efekt motyla czyli dlaczego psują się klawiatury MacBooków
Po znakomitym, złośliwym i jednocześnie zabawnym artykule Joanny Stern po raz kolejny wypłynął na szerokie forum temat awaryjnych klawiatur w laptopach Apple. Co charakterystyczne, pomimo narastającej ilości doniesień, że klawiatury motylkowe 3 generacji trapią te same problemy, Apple konsekwentnie milczało i dopiero artykuł znanej dziennikarki w ogólnokrajowym dzienniku wywołał firmę do tablicy. Reakcję koncernu trudno nazwać przemyślaną, jej rzecznik stwierdził, ni mniej ni więcej, że jest im po prostu przykro. Oświadczenie wywołało furię na forach, szczególnie wśród użytkowników dotkniętych problemem i jednocześnie uaktywniło obrońców dobrego imienia Apple z hasłem „Mi działa i nie żrę chipsów” na sztandarach. Poniżej moja analiza dotycząca możliwych powodów tej „pięknej katastrofy”.
Nadreprezentacja totalnych brudasów?
Zajmijmy się najpierw argumentacją bezkrytycznych fanów, zarzucających wszystkim w około brak higieny i jaskiniowe metody spożywania pokarmów w trakcie korzystania z laptopów. Przyjmując argumenty obrońców, należałoby się zastanowić, skąd wśród użytkowników Apple występuje tak duży odsetek brudasów. Przecież posiadacze laptopów z Windowsem narzekają na szereg elementów w swoich urządzeniach, ale o często psujących się klawiaturach nie słyszałem. Bywa, że w tańszych laptopach trafiają się klawisze brzydkie, mało ergonomiczne, mające dziwaczne układy, wydające nieprzyjemny dźwięk… ale działają. Czyżby więc płaski, minimalistyczny design i wysoka cena był „lepem” na użytkowników preferujących chlew na biurku? Nie sądzę.
Dodatkowo, sporą część użytkowników narzekających stanowią użytkownicy z dużym stażem, dla których MacBook z nowatorską klawiaturą to któryś z kolei laptop z jabłuszkiem. Wynikałoby z tego, że wśród tego typu użytkowników wystąpił jakiś czynnik, który spowodował gwałtowny spadek poziomu higieny osobistej i kompletny upadek zwyczajów żywieniowych na przełomie 2015 i 2016 roku. Jednocześnie trzeba zauważyć, że czynnik ten nie dotknął właścicieli starego, ale cały czas sprzedawanego, MacBook Air bez Retiny. Cóż takiego jest w tej konstrukcji, że jego użytkownicy nie przemienili się w bezmyślnych chipsożerców, bombardujących okruszkami niczego nie spodziewające się klawisze... Nie wiem jak Was, ale mnie teoria o brudasach psujących doskonały produkt inżynierów z Cupertino nie przekonuje :). Skąd w takim razie tyle problemów?
Tolerancja
Apple Time Cooka jest firmą odmieniającą słowo tolerancja przez wszystkie przypadki (tak, wiem jak to wygląda w języku angielskim), ale niestety zapomina o tym pojęciu jeśli chodzi o technologię. Jeśli konstruuje się jakąkolwiek rzecz, zwłaszcza składającą się z ruchomych elementów, trzeba przy projektowaniu uwzględnić różnice jakie życie „wprowadzi” do projektu idealnego.
Takie różnice wynikają z niedoskonałości procesów produkcji i montażu czy też z właściwości fizycznych użytych materiałów, mogących odkształcać się pod wpływem różnych czynników. Do tego powinno uwzględnić się zapas na zniekształcenia powstające w wyniku normalnego użytkowania, siły działające na dany element robią swoje a materiały starzeją się w różny sposób. W tym miejscy na scenę wkracza płaskosprzętowiec Jony Ive. Efektem jego działań jest sprzęt odchudzony do granic możliwości i pozbawiony jakiegokolwiek marginesu na błędy.
Brud „operacyjny”
Czynnikiem, który wymieniany jest jako główny powód zacięć są drobne zanieczyszczenia. Oczywiście, jak już wykazałem wcześniej, nie chodzi o nagły wysyp flejtuchowatych właścicieli MacBooków, ale normalny brud, nazwijmy go „operacyjnym”, z jakim spotykamy się w każdym momencie użytkowania komputera. Nie ma na niego rady, zwłaszcza gdy używamy laptopa zgodnie z przeznaczeniem, do pracy w terenie. Nawet jeśli właściciel jest pedantem w typie detektywa Monka, nic nie poradzi na zanieczyszczenia w niekontrolowanych przez niego miejscach.
Zresztą nie unikniemy go także w domu i biurze. Większość z nas nie pracuje w sterylnych laboratoriach ani nie robi z stanowiska komputerowego ołtarzyka do którego nie mogą zbliżyć się współpracownicy czy rodzina. Niektórzy, o zgrozo, pozwalają dziecku od czasu do czasu z komputera skorzystać. Nie przypominam sobie macuserów terroryzujących kota czy psa żeby omijał biurko z laptopem jak najszerszym łukiem. Tymczasem na forach pojawiają się relacje użytkowników, których wcześniejsze problemy wpędziły w paranoję sterylności, regularnie przedmuchujących swoje komputery sprężonym powietrzem, a i tak doświadczający ponownych problemów.
Apple próbowało rozwiązać problem brudu przy pomocy silikonowych osłonek, ale już wtedy dało się przewidzieć że to może tylko ograniczyć lub opóźnić pojawienie się zacięć. Co gorsza, gdy już to nastąpi, silikonowa membrana może utrudnić oczyszczenie klawiszy przez odwrócenie komputera czy przedmuch, osłonka może skutecznie zatrzymać brud w środku.
Ale... analizując wypowiedzi różnych użytkowników, można nabrać podejrzeń, że brud to tylko wierzchołek góry lodowej. Sporo relacji zawiera opisy objawów, których regularne występowanie trudno uzasadnić tym czynnikiem.
Klawisz „e” i przyjaciele
Da się zauważyć, że spora część raportów mówi o problemach dotykających klawisz „e” i jego sąsiadów. U niektórych użytkowników dochodzi do sytuacji, że „e” potrafi pojawić się bez fizycznego wciśnięcia przycisku jako efekt uboczny użycia „spacji”. Ciężko wytłumaczyć zanieczyszczeniami tego typu sytuacje, te dwa klawisze leżą dość daleko od siebie.
Wygląda na to, że mamy do czynienia z całą grupą błędów wynikającą z braku marginesu technologicznego. Masowa produkcja elektroniki przez chińskie molochy nie jest robiona, jak już wspomniałem, z laboratoryjną precyzją. Każdy klawisz składa się z 6 drobnych elementów i każdy z nich ma jakieś różnice w stosunku od wzorcowego modelu. A przecież te elementy nie wiszą w próżni tylko są połączone z innymi. Te połączenia także mogą powodować kolejne odchylenia. Jedna śrubka będzie przykręcona trochę mocniej, inna trochę słabiej, w jednym miejscu kleju zbierze się więcej, w innym nie będzie go wcale.
W połączeniu z mikroskopijnym skokiem, kształtem samego motylka, którego skrzydła nie są wzajemnie sprzężone jak w mechanizmie nożycowym, znacznie mniejszej powierzchni styku z membraną czy minimalnym odstępem klawiszy od wycięcia w obudowie tworzy się układ który w określonych warunkach może być zbyt mocno przekoszony. W miarę kolejnych uderzeń, mechanizm motylka może się coraz bardziej zniekształcać, a wszystkie elementy nierównomiernie wyrabiać. To tłumaczyłoby dlaczego desperackie uderzenia sfrustrowanego użytkownika dają różne efekty, mocniejsze uderzenie może na chwilę zmienić wzajemne relacje elementów i czasem zamiast braku reakcji dać na przykład dwa znaki pod rząd.
Ale to jeszcze nie tłumaczy zwiększonej liczby problemów klawiszy zgrupowanych wokół "e". Gdyby sprawa dotyczyła tylko tego klawisza, można by wytłumaczyć to tym, że jest to najczęściej wykorzystywana litera w języku angielskim. Ale patrząc kolejne „rozchwytywane” znaki, reguła się nie potwierdza. Popularne klawisze z innych rejonów klawiatury nie pojawiają się tak regularnie w relacjach użytkowników.
Analizując budowę MacBooków zwróciłbym Waszą uwagę na położenie procesora, który w tych komputerach pracuje bardzo często w temperaturze bliskiej 100° C. Tak się składa, że jest umieszczony właśnie w okolicy najbardziej problematycznej grupy znaków. Z wysokimi temperaturami łączy się zjawisko rozszerzalności cieplnej, które może jeszcze bardziej pogłębiać „niedokładności” produkcyjno-montażowe. Co prawda jeśli spojrzeć na zdjęcia MBP wykonane kamerą termowizyjną, najcieplejsze miejsce wypada w okolicy klawiszy „y” i „u”, które nie są wymieniane jako problematyczne, ale może to wynikać ze złożoności konstrukcji komputera. Każdy rodzaj materiału zachowuje się pod wpływem ciepła inaczej i być może suma tych zniekształceń najbardziej daje się we znaki w okolicy klawisza „e”.
Ostatnią rzeczą, którą można podejrzewać o generowanie problemów jest płyta PCB klawiatury. Z braku jakichkolwiek zdjęć pokazujących strukturę tego elementu to czysta spekulacja, ale można przypuszczać że także ona przeszła drastyczną kurację odchudzającą. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że ścieżki przycisku „e” biegną w bezpośrednim sąsiedztwie ścieżki odpowiedzialnej za sygnał „spacji” i są tak upchnięte, że w połączeniu z np. wysokimi temperaturami skutkują sporadycznymi zwarciami dającymi efekt samodzielnego dołączania literki „e” do „spacji”. Bo ten przypadek ciężko wytłumaczyć czymś innym niż błędem przetwarzania sygnału, literka pojawia się samoistnie.
Podsumowanie
Przypadek tej klawiatury jest w takim samym stopniu smutny jak i ciekawy. Relatywnie proste urządzenie trapi szereg problemów, z których niektóre występują często a inne incydentalnie. To wszystko wskazuje, że jest więcej niż jedna przyczyna awaryjności tego produktu. Jeden egzemplarz może ucierpieć z powodu brudu, w innym problemy może wywołać suma niedokładności montażowych a w trzecim wystąpić oba rodzaje usterki. Apple zaprojektowało największego bubla w swojej historii a teraz, parafrazując klasyka, „Bohatersko walczy z problemami nieznanymi w żadnych innych laptopach”. Na dziś jedno jest pewne, wielu użytkowników przenośnych Macintosh’y marzy, aby Cupertino wrzuciło do oferty jeszcze jeden model laptopa, celnie nazwany na jednym z forów MacBook Pro SE. Stara obudowa, stara klawiatura i nowoczesne wnętrze. I tego sobie i wam życzę. A na końcu dla rozluźnienia dokładam kolejną propozycję superprodukcji dla AppleTV+.
Zdjęcia: iFixit, Patently Apple; NotebookCheck; The Engineer’s Cafe