Wielokrotnie już pisałem o tym, jak ważne dla mnie są wygodne słuchawki i dobrze grające słuchawki, które jeszcze dodatkowo wytłumiają dźwięki otoczenia, pozwalając mi się skupić na pracy, nawet wtedy, kiedy wkoło mnie moje dzieci urządzają wielką bitwę, lub siedzę przez wiele godzin zamknięty w długiej latającej rurze samolotu. W ostatnich tygodniach miałem okazję testować takie właśnie akcesorium - słuchawki DeFunc Mute.

Ich nazwa - Mute - od razu sugeruje system wyciszania dźwięków otoczenia, czy po prostu hałasu. Wątpliwości nie pozostawia też umieszczona centralnie na pudełku ikona przekreślonego głośnika. Oczywiście ktoś mógłby sobie zażartować, że słuchawki nie grają (przekreślony głośnik i angielskie słowo „mute” - wycisz), ale bez obaw, grają i to całkiem nieźle jak na swoją półkę cenową. Do brzemienia wrócę w dalszej części, zacznę jednak od początku.

To co na zewnątrz

Słuchawki DeFunc Mute mają całkiem ciekawą formę z dość dużymi muszlami i ciekawie rozwiązanym mocowaniem ich do pałąka. Łącznikiem z obu stron są dość duże elementy, w których umieszczono część elektroniki, włącznik wyciszania hałasu (w jednej) i przycisk włączenia słuchawek oraz dotykowy panel, za pomocą którego można kontrolować głośność, zmieniać utwory, rozpoczynać i wstrzymywać odtwarzanie oraz odbierać połączenia przychodzące. Elementy te łączą się w poziomej osi z aluminiowymi końcówkami pałąka. Z kolei z właściwymi muszlami elementy te połączone są wzdłuż osi pionowej. Dzięki temu muszle poruszają się we wszystkich kierunkach, choć w stosunkowo niewielkim zakresie.

Obudowa muszli i wspomnianych elementów kryjących elektronikę wykonana jest z wykończonego na matowo plastiku, gąbki i pałąk obite są z kolei sztuczną skórą o przyjemnej fakturze. Całość zarówno pod względem wykonania i formy sprawia dobre wrażenie. Jedyne co nie podoba mi się w wyglądzie testowanego przede mnie modelu, to cielisty kolor. To oczywiście kwestia czysto subiektywna, ale dla mnie wyglądają trochę tak, jakbym je wyją z puderniczki. Na szczęście w ofercie jest także model w kolorze czarnym.

To co na uszach

Na wstępie wspomniałem o wygodnych słuchawkach i DeFunc Mute faktycznie takimi są. Gąbki bez problemu obejmują moje uszy, dzięki czemu mogę w nich słuchać muzyki przez wiele godzin (przetestowałem je przez 8 godzin w biurze, słuchając na nich muzyki niemal bez przerwy). Mute nie są ani za lekkie ani za ciężkie. Leżą pewnie bez potrzeby ściskania mojej głowy niczym imadło. Wszystkie elementy sterujące są łatwo dostępne, trafia się na nie palcem właściwie za pierwszym razem.

Komunikacja

DeFunc Mute to słuchawki bezprzewodowe komunikujące się ze źródłem dźwięku za pośrednictwem Bluetooth. Także tutaj nie mam się do czego przyczepić. Słuchawki zostały momentalnie wykryte i parują się z moim iPhone'em zaraz po ich włączeniu. Obecnie to jednak standard. Dawno już nie spotkałem słuchawek, które miałyby z tym problemy.

Redukcja hałasu

DeFunc Mute, jak już pisałem, wyposażone są w system aktywnej redukcji hałasu. Wystarczy przesuwając przełącznik umieszczony na lewej muszli i słuchawki skutecznie odcinają użytkownika od wszelkiej maści monotonnego hałasu, buczenia czy szumu wytwarzanego nie tylko przez silniki samolotu, ale i inne środki komunikacji, a także wszelkiej maści innego typu maszyny i urządzenia. Oczywiście różnica najbardziej wyraźna jest po aktywacji tego trybu bez włączonej muzyki, choć także podczas odtwarzania słuchawki dość skutecznie odcinają szum różnego typu. I choć nie są w stanie one w całości wyeliminować hałasu, jak robią to niektóre droższe modele słuchawek konkurencyjnych marek, to jednak efekt jest zadowalający.

Niedopuszczanie hałasu do uszu użytkownika to jedno. Osobną kwestią jest skuteczne zatrzymywanie dźwięków emitowanych przez słuchawki tylko pod muszlami. Tutaj niestety DeFunc Mute wypadają słabo. Przy dość głośnym słuchaniu muzyki będą jej słuchać także osoby znajdujące się w naszym bliskim otoczeniu. Przekonałem się o tym w biurze. Kiedy po godzinie słuchania kilku kolegów z pracy zwróciło mi delikatnie uwagę na to, że im to przeszkadza (pytając się co to za ciężki metal z nich się wydobywa), a jeden, w odległości kilku metrów był w stanie rozpoznać motywy muzyczne.

Brzmienie

DeFunc Mute to słuchawki ze średniej półki cenowej i na niej brzmią bardzo dobrze. Dźwięk jest czytelny, a pomimo nieznacznie podbitego środka zostaje trochę powietrza na instrumenty. Dźwięk z nich się wydobywający nie razi kompresją. Brakuje mu jednak trochę dynamiki, co słychać przy bardziej skomplikowanej fakturze. Słychać to zwłaszcza w przypadku prog metalu, gdzie zwykle gra wiele różnych instrumentów, w tym dwie gitary, bas, a perkusista nie oszczędza bębna basowego i tomów. Wszystkie te instrumenty oczywiście słychać, ale przy ich dużym natężeniu czasem brzmią po prostu płasko (od razu uprzedzam pytanie, brzmią lepiej od moich monitorowych słuchawek studyjnych AKG K171 MKII). Przy włączonym systemie redukcji hałasu słuchawki grają trochę bardziej dynamiczniej (i głośniej).

Jeśli szukacie dobrze brzmiących słuchawek bezprzewodowych z systemem redukcji hałasu w rozsądnej cenie, to DeFunc Mute wydają się propozycją wartą rozważenia. Można je dostać w cenie 699 zł na stronie defunc.pl.