Przyznam, że nie specjalnie ekscytuje mnie Siri, nieważne czy mówi po angielsku czy kiedyś może zacznie mówić po polsku. W równym stopniu nie kręcą mnie inne wirtualne asystentki, czy generalnie maszyny, z którymi możemy komunikować się za pomocą mowy i naturalnego języka. Jednym z powodów tego jest siedząca w tyle mej głowy wizja, w której maszyny zostaną do tego stopnia uczłowieczone, że człowiek nie będzie już im do niczego potrzebny.

To oczywiście daleko posunięte czarnowidztwo, ale mimo wszystko podchodzę do tematu asystentów, uczenia maszynowego, sztucznej inteligencji, autonomicznych pojazdów czy generalnie coraz bardziej autonomicznych maszyn, które na różnych polach zastępują ludzi z dużą dawką sceptycyzmu.

Kiedy doczekamy się autonomicznych samochodów to oczywiście pewnie spadnie liczba wypadków - maszyny nie będą miały ułańskiej fantazji, nie będą pokazywać drugiej maszynie, kto jest królem szosy albo kto jest większym cwaniakiem. Nie będą też przekraczać ograniczeń prędkości i co ważne nie będą prowadzić pojazdów pod wpływem alkoholu. Pytanie tylko, czy będą miały kogo wozić, skoro wszystko, pod drzwi naszych domów będą dostarczały równie inteligentne drony. Lodówka sama będzie składała zamówienia, kuchenka przygotowywać potrawy, a człowiek nie będzie musiał ruszać się z fotela, bo praca będzie i tak wykonywana w większości przez maszyny. Interakcja człowieka z drugim człowiekiem, np. w kolejce do kasy w sklepie spożywczym, autobusie, tramwaju czy pociągu przestanie istnieć, bo nikt w tym idealnym świecie Internet Of Things, sztucznej inteligencji i asystentek lub asystentów (wedle u znania) o słodkim głosie, nie będzie musiał ruszać się z miejsca (ewentualnie do toalety).

Kiedy czytam o nowych rozwiązaniach tego typu, inteligentych domach, Siri, Cortanie czy Aleksie, zdaję sobie sprawę, że wraz z rozwojem tego typu technologii, które w założeniu mają służyć człowiekowi, ten właśnie człowiek zacznie stawać się coraz bardziej zbędnym elementem. Być może SkyNet to gruba przesada na miarę Hollywood, ale naprawdę nie zdziwiłbym się, gdyby kiedyś inteligentne, ale pozbawione emocji i uczuć maszyny doszły w swoich obliczeniach do wniosku, że człowiek jest elementem zbędnym.

Do tych rozważań - czarnowidztwa - skłoniły mnie doniesienia o dziwnym i momentami przerażającym zachowaniu głośników wyposażonych w asystentkę Amazon Alexa (o czym pisze m.in. The Verge). Okazuje się, że z powodu pewnego błędu Alexa zaczęła śmiać się ze swoich użytkowników w nieoczekiwanych momentach. Siedzimy sobie wieczorem w fotelu, czytamy książkę, aż tu nagle z głośnika Amazonu wydobywa się śmiech sztucznej inteligencji. Na samą myśl przechodzą mnie ciarki. Pozbawiona emocji maszyna, być może tylko wskutek błędu w algorytmie, zaczyna się śmiać. Co jeśli za pięćdziesiąt lat wskutek podobnego błędu o wiele większa sztuczna inteligencja wyłączy wspomaganie ludzkości, tak jak w „Odysei Kosmicznej 2001” Arthura C. Clarke'a?

I am sorry Dave...