Z roku na rok producenci smartfonów i tabletów starają się uczynić te urządzenia bardziej wydajnymi energetycznie, dzięki czemu ich czas pracy na jednym ładowaniu przy coraz mocniejszych procesorach, większej pamięci i często większych ekranach nie zmniejsza się, a nawet wydłuża. Dalej jednak, w większości przypadków, po jednym dniu należy podłączyć je do ładowania.

Czasem, kiedy korzystamy z nich intensywniej, trzeba to zrobić nawet wcześniej. Dlatego wciąż mobilność kojarzy mi się ze spoczywającym w torbie power bankiem, który dostarczy energię moim urządzeniom wtedy, kiedy nie mogę podłączyć ich do ładowarki wpiętej do sieci elektrycznej. Podczas moich letnich podróży testowałem power bank TP-Link TL-PB20100.

Power banki nie są urządzeniami specjalnie interesującymi. Właściwie każdy z nich ma takie samo zadanie - ma stanowić źródło dodatkowej energii dla naszych urządzeń mobilnych. Różnią się one pojemnością, a co za tym idzie i wielkością, ilością dostępnych portów, dodatkowymi funkcjami no i oczywiście wyglądem.

Power bank TL-PB20100, jak sama jego nazwa wskazuje, posiada naprawdę ogromną pojemność 20100 mAh, co pozwala mi naładować mojego iPhone'a 7 Plus około czterech - pięciu razy. Co prawda bateria w iPhonie 7 Plus posiada pojemność 2900 mAh, co mogłoby sugerować, że z powodzeniem naładuję go sześć razy, to jednak z moich testów wynika, że przy w pełni naładowanym power banku mogę naładować go maksymalnie pięć razy, co i tak stanowi bardzo dobry wynik. Faktycznie, dzięki tej baterii przez niemal tydzień nie podłączałem mojego iPhone'a do ładowarki wpiętej do kontaktu.

Podstawą power banku TL-PB20100 jest bateria firmy LG. Spisywała się ona bardzo dobrze. Przede wszystkim jej proces rozładowywania się jest dość wolny. Dzięki temu power bank po naładowaniu spoczywa zawsze w moim plecaku i jest gotowy do drogi, nawet w długą podróż. Sam proces ładowania jest też dość szybki. Power bank dysponuje dwoma gniazdami smart, które dostosowują się do podłączonego do niego urządzenia i ładują je często szybciej niż dostarczone ładowarki. Różnica jest wyraźna i wynosi nawet kilkadziesiąt minut. Wspomnę także o tym, że ładowarka wyposażona jest w zabezpieczenia przed przepięciami itp. wypadkami, które mogłyby uszkodzić ładowane urządzenie. Przyznam, że trudno mi ocenić, jak one działają, nigdy na szczęście żaden power bank nie spalił mi ładowanego urządzenia. Staram się na co dzień korzystać tylko z akcesoriów sprawdzonych producentów, którzy stosują tego typu zabezpieczenia.

Power bank o takiej pojemności musi mieć słuszne rozmiary. W jego przypadku są to odpowiednio 150 x 61,2 x 22,4 mm. Na pewno TL-PB20100 nie jest urządzeniem kieszonkowym. Jeśli już chcemy schować go w kieszeni, to raczej będzie to boczna kieszeń w bojówkach. Power bank także sporo waży (334 g), co nie powinno dziwić biorąc pod uwagę dużą pojemność baterii.

Poza wspomnianymi dwoma gniazdami USB typu A, wyposażony jest on też w gniazdo micro USB służące do ładowania urządzenia. Moc wejściowa to 5V/2.4A, dzięki czemu power bank ładuje się też szybciej. Obok gniazda micro USB i pomiędzy gniazdami USB typu A znalazła się także dioda latarki. Przyznam, że cenię sobie tą dodatkową funkcję dostępną w niektórych akcesoriach tego typu. Zwykle są one pod ręką, nie muszę szukać osobnej latarki.

Całość zamknięta jest w bardzo ładnej i wytrzymałej obudowie z ciekawym wykończeniem jednego z boków, na którym znalazł się też przycisk aktywujący diodowy wskaźnik naładowania oraz latarkę (po dłuższym jego przyciśnięciu). O dziwo po wakacyjnych wojażach, wyprawach na targi i konferencje na białej obudowie nie ma śladów zabrudzeń i większych zarysowań.

Power bank TL-PB20100 można kupić m.in. w kilku sieciach sklepów z elektroniką. Jego cena wynosi około 150 zł.