Wczoraj wieczorem w Warszawie miała miejsce polska premiera smartfona Huawei P10 - najnowszego tzw. flagowca w ofercie tego chińskiego producenta.

KIedy pojawiłem się przed Fortem Sokolnickiego w Warszawie, koledzy z innych ogólnotechnologicznych redakcji zażartowali, że nowy Huawei P10 jest tak podobny do iPhone'a, że ktoś z MyApple musiał się pojawić. Faktycznie, podobieństwo jest dość duże, głównie jeśli spojrzy się na układ tzw. fug z tyłu aluminiowej obudowy. Z drugiej jednak strony Huawei zupełnie inaczej rozwiązało kwestię umieszczenia w smartfonie dwóch aparatów. Ich obiektywy nie wystają, a wraz z lampą błyskową umieszczone są w osobnym panelu.

Huawei P10

Z przodu Huawei P10 niczym specjalnym się nie wyróżnia, przypomina wiele innych urządzeń czołowych producentów, choć gdyby jego przycisk Home był okrągły, to skojarzenia także i tutaj byłyby jednoznaczne.

Huawei P10

Prawda jest jednak taka, że smartfony wyglądają coraz bardziej podobnie. Forma urządzeń jest już na tyle pełna, że niebawem trzeba je będzie robić z ceramiki, a być może z drewna (oczywiście nie traktujcie tego poważnie), by odróżnić się od konkurencji.

Producenci zaczynają więc ulepszać coraz bardziej to, co siedzi w tych urządzeniach, przede wszystkim są to aparaty fotograficzne. Już dawno smartfony stały się najbardziej popularnymi aparatami i kamerami wideo.

W tym przypadku trudno mówić o podobieństwie smartfonów Huawei do iPhone'a. To już w Huawei P9 producent zastosował podwójny aparat fotograficzny z tyłu. Podobnie jest w P10. Chiński producent bardzo mocno stawia na fotografię mobilną, kilka lat temu nawiązał współpracę z niemiecką Leicą. To dobry ruch, robienie zdjęć smartfonem z amatorskiego hobby staje się w wielu przypadkach sztuką na równi z tradycyjną fotografią. Fotografowie uzbrojeni w smartfony z coraz lepszymi aparatami mogą zrobić równie dobre zdjęcia jak lustrzanką. Huawei stawia na fotografię portretową i czarno-białą. Główny podwójny aparat w P10 posiada matrycę RGB o rozdzielczości 12 megapikseli i monochromatyczną o rozdzielczości 20 megapikseli. Specjalny czujnik 3D jest w stanie określić 190 różnych punktów na portretowanej twarzy, dostosowując parametry w taki sposób, by zdjęcie było idealne. Smartfon pozwala także zapisywać zdjęcia RAW.

W promocję smartfonów tej marki zaangażowany jest nie tylko Robert Lewandowski, ale także kilku profesjonalnych fotografów. Na wczorajszej imprezie portrety jej uczestników za pomocą Huawei P10 wykonywał Jacek Poręba.

Bardzo jestem ciekawy, jak wielu profesjonalnych fotografów i fotografików doceni najnowszy smartfon Huawei, z którego zdjęcia wyglądają naprawdę świetnie, podobnie jak te zrobione ubiegłorocznym P9. Czy przesiądą się oni na smartfony? Szczerze wątpię, myślę jednak, że Huawei P10 może zainteresować wielu amatorów fotografii mobilnej, w tym tych, którzy traktują to jako sztukę.

Z drugiej strony, choć cena i marka cały czas ma znaczenie, to właśnie jakość zdjęć i aparatu jest dla wielu użytkowników ważnym czynnikiem przy wyborze urządzenia. NIe dziwi mnie, że Huawei właśnie na to stawia. Moim zdaniem ulepszanie aparatu, którym przecież każdy będzie robił zdjęcia o coraz lepszej jakości (nie muszą być to od razu dzieła sztuki mobilnej fotografii), to bardzo dobra droga, lepsza od chwalenia się najlepszym na rynku trybem slow motion (taki smartfon - znanego producenta - pojawił się na MWC). Jak często użytkownicy kręcą filmy w tym trybie? Czytelnik może sam sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Huawei P10 ma też coś dla użytkowników, którzy zamiast otaczającego świata lubią fotografować przede wszystkim siebie. Przedni aparat posiada matrycę o rozdzielczości 8 megapikseli i jasny obiektyw F/1.9.

Oczywiście P10 zyskał także szybszy procesor i więcej pamięci RAM (4GB), ale specyfikacja techniczna i tak zawsze korygowana jest przez życie. Mnie osobiście najbardziej ciekawią jego możliwości fotograficzne.

Patronite

MyApple Daily w iTunes Store.

Urządzenie na polskim rynku ma kosztować 2699 zł.