Dzięki nowej Nokii 3310 przypomniałem sobie, jak nędzne były telefony kilkanaście lat temu
Na zakończonych kilka dni temu targach Mobile World Congress niemal wszyscy ekscytowali się nową Nokią 3310, a właściwie urządzeniem inspirowanym zarówno tym modelem sprzed 17 lat, jak i szerzej telefonami z pierwszej połowy ubiegłej dekady. Po spędzeniu kilkunastu minut na zabawie nową 3310 zdałem sobie sprawę, jak nędznymi były telefony wraz z mobilnymi programami i grami, z których korzystałem naście lat temu.
Przypomnę, że nowa Nokia 3310 to nie jest ten sam telefon, z którego kiedyś korzystałem i którego - podobnie jak pewnie wielu czytelników - darzę ogromnym sentymentem. Urządzenie zaprezentowane na targach MWC 2017 potrafi znacznie więcej, choć właściwie tyle, co lepsze telefony z tamtej zamierzchłej epoki.
Kolorowy 2,4-calowy wyświetlacz 320 x 240 pikseli mógł ekscytować w połowie ubiegłej dekady. Podobnie rzecz się ma z 2-megapikselowym aparatem. Przypomnę też, że to właśnie w aparat o takiej rozdzielczości wyposażony był pierwszy iPhone, zaprezentowany 10 lat temu, nie wspominając już o Nokii N70, której premiera miała miejsce w 2005 roku. Wtedy owszem, aparat o rozdzielczości dwóch megapikseli to było coś, ale to było dziesięć lat temu. Dzisiaj to po prostu żart. A z resztą, zdjęcia zrobione nową Nokią 3310 wyglądają słabo - równie źle, jak te zrobione telefonami z tamtej, zamierzchłej już epoki.
Sprawdziłem także dostępne na tym telefonie gry. Snake oraz Asphalt od Gameloftu wyglądają jak gry dla komórek sprzed kilkunastu lat. Przy czym ta pierwsza pozycja nijak się ma do Węża dla oryginalnej Nokii 3310. Bawiąc się z kolei tą drugą grą, zacząłem się po chwili zastanawiać, jak ja w ogóle mogłem grać w takie gry na moim Siemensie, Motoroli czy Nokii (N73).
Tutaj przeżyłem zawód podobny do tego, jaki towarzyszy mi niekiedy przy powrotach do niektórych gier z ZX Spectrum, Atari XL/XE czy Commodore 64. Z jednej strony czuję do tych starych tytułów ogromny sentyment, z drugiej jednak, kiedy już w końcu odpali się jakąś grę na emulatorze danego komputera, okazuje się, że czar pryska, i że gra, która była magiczna 30 - 40 lat temu, teraz okazuje się być prymitywnym gniotem. Nie dotyczy to wszystkich pozycji, ale niestety takiego rozczarowania doświadczyłem już kilkukrotnie, ostatnio właśnie bawiąc się nową 3310.
Oczywiście, pod pewnymi względami jest to konstrukcja nowocześniejsza od telefonów sprzed 10 lat. Posiada 16 MB pamięci masowej, którą można rozszerzyć kartami pamięci, głównie z myślą o przechowywaniu tam wspomnianych prostych gier i plików mp3 z muzyką. Tylko czy w czasach usług typu Spotify, Tidal (do której za darmo dostęp mają użytkownicy sieci Play) czy Apple Music, z funkcją zapisu utworów do pamięci, ktoś jeszcze ekscytować się będzie możliwością zapisu empetrójek do pamięci urządzenia? Pozwala na to każdy smartfon, ale już dawno nie mówi się o tym, jako o szczególnej cesze danego urządzenia.
Jedyną wyróżniającą cechą nowej Nokii 3310 ma być czas pracy na jednym ładowaniu baterii, wynoszący do miesiąca czuwania. Nie pamiętam, jak długo wytrzymywała oryginalna 3310 i inne telefony komórkowe z epoki, ale były to wyniki znacznie lepsze od współczesnych smartfonów. To właściwie jedyny plus tego urządzenia.
Nowa Nokia 3310 kosztować ma 49 dolarów. W Polsce będzie to pewnie około 250 - 300 zł. W tej cenie, a nawet taniej, można kupić już prosty smartfon z Androidem oferujący znacznie więcej. Za niecałe 300 zł można już mieć smartfona z 5-calowym ekranem dotykowym o rozdzielczości 530 x 960 pikseli, z systemem Android KitKat, 8 GB pamięci RAM, obsługą sieci 3G i LTE (nowa Nokia 3310 wspiera tylko technologię Edge) i aparatem z matrycą o rozdzielczości 8 megapikseli. Pewnie, że nie będzie to bardzo wydajny sprzęt, ale zrobimy nic o wiele lepsze zdjęcia, zainstalujemy o wiele lepsze gry, w tym wspomnianego Asphalta, i będziemy cieszyć się muzyką z serwisów udostępniających ją na żądanie - zarówno tą zapisaną w pamięci jak i strumieniowaną przez sieć LTE czy WiFi.
A jeśli naprawdę ktoś czuje ogromny sentyment do Nokii 3310, to nic nie stoi na przeszkodzie, by ją kupić. To wciąż popularne urządzenie, które bez problemu dostać można w serwisach aukcyjnych i to w cenie od 50 do 80 zł. Często w komplecie jest też nowa, wydajna bateria. Prawdziwa, oryginalna Nokia 3310 sprawdzi się świetnie jako telefon na wyjazdy, dla dziecka, a także dla fanów kultowego Snake'a czy mojej ulubionej gry Space Impact.
Sentymenty i styl retro odpowiedzią na nudny rynek smartfonów
Poziom ekscytacji nową Nokią 3310 na targach MWC 2017 pokazuje też, w jakiej kondycji jest obecnie rynek urządzeń mobilnych, w szczególności smartfonów. Te mogą być już jedynie ulepszane, znaleźć się w nich mogą tylko lepsze procesory, baterie i aparaty oraz więcej pamięci. Żadnych spektakularnych nowości nie ma co oczekiwać. Ludzie więc odwracają się ku przeszłości i wracają do tego czym ekscytowali się kiedyś. Moim zdaniem jednak rozczarowanie przyjdzie bardzo szybko.
Kultowe marki do wynajęcia
Przykro jest też patrzeć, jak dalekowschodnie firmy wycierają sobie gęby uznanymi markami, które w przeszłości upadły w skutek niedostosowania się do szybko zmieniających się warunków na rynku. Mowa tutaj nie tylko o Nokii (warto zwrócić uwagę, że telefony pod tą marką produkuje firma HMD Global, która wykupiła od Finów licencję), ale także o Kodaku czy Polaroidzie. W przypadku tych dwóch ostatnich marek także byliśmy świadkami prób grania na sentymentach klientów. W ubiegłym roku na CES prezentowana była nowa analogowa kamera Super 8 marki Kodak, na kasety z prawdziwą taśmą filmową, którą trzeba było wywołać. Poza krótką ekscytacją nie wzbudziła większego zainteresowania na rynku.
Podobnie było w przypadku aparatów Polaroida z systemem Android i wbudowaną miniaturową drukarką. Kto w obecnych czasach drukuje jeszcze zdjęcia na miniaturowej drukarce wmontowanej w urządzenie wyglądające, jak ikona serwisu Instagram? Pewnie, że ktoś się znajdzie, ale osób takich jest za mało, by produkt odniósł jakikolwiek sukces.