No to Podo!
W dzisiejszych czasach nie ma już chyba osoby, która nie robiła sobie sama zdjęcia lub przynajmniej nie wiedziała, czym jest selfie. W czasach Instagramu, Facebooka czy też Snapchata zdjęcie, które robimy sobie, trzymając smartfon w ręku lub też na specjalnym kijku, stało się czymś normalnym. Ten rodzaj fotografii był możliwy już kiedyś dzięki zwykłemu aparatowi i lustru, wtedy zdjęcie również „jakoś wychodziło”, ale zazwyczaj z pięknie pokazaną lampą błyskową w akcji. No cóż, nie był to autoportret najwyższych lotów, jednak jako nastolatka sama robiłam sobie takie zdjęcia swoim starym analogowym Kodakiem, nawet nie wiedząc, że kiedyś zostaną one nazwane dumnie mianem „selfie”.
Samo słówko powstało wtedy, gdy na Flickrze pojawiły się pierwsze autoportrety robione najczęściej przez nastolatki. Do dziś selfie pozostaje najpopularniejsze wśród młodzieży oraz celebrytów, którzy jednak często zapominają, że świat wokół nich jest znacznie ciekawszy od ich podobizn i że gdyby tylko chcieli, mogliby pokazać swoim fanom znacznie więcej niż tylko siebie. Jednak przemysł, który zarabia na autoportretach, ostatnimi czasy bardzo się rozwinął, zapewne niemniej niż samo selfie, które przestało już być zdjęciem samym w sobie, angażując też mimikę twarzy, postawę, profil czy też odpowiednio nałożony filtr. Producenci gadżetów i akcesoriów prześcigają się w ułatwieniach mających pomóc w uprawianiu tego rodzaju fotografii. Dlatego teraz chciałabym przedstawić jeden z ciekawszych pomysłów na nietypowe selfie, czyli kostkę Podo. Podo, opracowane i wdrożone do masowej produkcji dzięki kampanii crowdfundingowej w serwisie Kickstarter, to mała, mieszcząca się w dłoni kamera w gumowanej obudowie w kształcie kostki o wymiarach 2 x 2 x 1 cal. Z przodu znajduje się obiektyw 8 MP, z tyłu specjalna odchylana klapka z małym neodymowym magnesem i specjalną „taśmą”, umożliwiające przymocowanie Podo do różnych powierzchni. Daje nam to trzy możliwości przymocowania - przyczepienie na magnes, postawienie na odchylanej klapce i przyklejenie na taśmę, co w znakomitej większości zastosowań do „selfie” będzie całkowicie wystarczającym zakresem możliwości. Taśmę po zakurzeniu lub zabrudzeniu wystarczy umyć pod wodą i znów „łapie” jak nowa. Kamerka łączy się ze smartfonem lub tabletem (iOS lub Android) dzięki aplikacjom dostępnym w AppStore i Google Play przez interfejs Bluetooth. Aplikacja sama w sobie jest bardzo przejrzysta i łatwa w obsłudze. Na początku, tuż po uruchomieniu, musi odnaleźć Podo i połączyć się z nim. Podo budzi się przez stuknięcie ręką boku obudowy, a gdy to już się stanie, na ekranie aplikacji pojawia się obraz z kamerki. W tym czasie Podo zapala jedną z diod znajdujących się wokół jego obiektywu, czym jednocześnie daje nam sygnał, że jest gotowe do pracy. Obraz wyświetlany na ekranie pobierany na bieżąco z kamery w czasie rzeczywistym jest mało wyraźny i pozbawiony szczegółów, co może na początku zaskoczyć. Jego parametry (rozdzielczość obrazu) można podnieść w ustawieniach, poświęcając jednocześnie przy tym żywotność baterii oraz liczbę klatek wyświetlanych na sekundę. Polecam jednak zostawić podgląd na niższej rozdzielczości, bo i tak nie wpływa ona na jakość zdjęcia.
Na początku zabawy z Podo jest śmiesznie i zabawnie, bo nauczeni doświadczeniem staramy się ustawić samych siebie do obrazu w telefonie, a nie do... samej kamery, która może być przymocowana zupełnie gdzie indziej. Musimy w tym momencie zapomnieć o tym, że przy robieniu selfie trzymamy w dłoni smartfon, i to tym bardziej, że w Podo możemy ustawić samowyzwalacz. Po ustawieniu kadru i zrobieniu zdjęcia jest ono transferowane do urządzenia z aplikacją. Po zakończeniu przesyłu, trwającego zazwyczaj poniżej 10 sekund, możemy obejrzeć je w pełnym rozmiarze już na ekranie smartfona lub tabletu oraz zadecydować o jego dalszych losach.
Podo kręci też filmy, a po ustawieniu opcji w aplikacji nie ma limitu czasowego nagrywania. Dzięki temu możemy przyczepić kamerkę, być gdzieś w pobliżu i zrobić timelapse. Można ją też przyczepić na czymś, co się porusza (karuzela). Sama kamerka ma też wbudowane 8 GB pamięci, a po podłączeniu do komputera widoczna jest jako urządzenie USB. Chyba najtrudniej znaleźć, a właściwie wybrać miejsce do przyczepienia samej kamerki - kiedy już zdamy sobie sprawę z wszechstronności jej mocowania, nie jest to łatwe. Wtedy smartfon jest nam potrzebny wyłącznie do sprawdzenia, czy obejmujemy wszystkich w kadrze. W tym miejscu warto zauważyć, że brakuje trochę obiektywu szerokokątnego, jednak mam nadzieję, że w kolejnych wersjach pojawi się już taki dodatek. Standardowy jest ciut wąski już na grupę 6+ osób stojących obok siebie. Zauważyłam też, że można o Podo dość łatwo zapomnieć, gdy się je przyklei, zagada z towarzyszami ze zdjęcia, skupi na fotografii, która jest już w smartfonie. Urządzenie jest nie tylko małe, ale też bardzo dyskretne, no chyba że wybierzemy kolor różowy. Jednak porównując go do znanego selfie-sticka, jest to duża zaleta. Kijek nie zmieści się w kieszeni, trzeba go trzymać w trakcie robienia zdjęcia, no i przede wszystkim ogranicza nas długość ramion. Podo przyczepiamy i możemy odejść na odległość nawet 10 metrów.
Może nie jestem zagorzałą fanką robienia sobie tego rodzaju zdjęć, jednak Podo sprawdziło się na imprezach rodzinnych, gdzie nie wszyscy lubią być fotografowani stylem „chodź tu, zrobimy sobie selfie!”, a dzięki kamerce umieszczonej w odpowiednim miejscu można zrobić nie tylko zdjęcia ustawiane, ale też bardzo spontaniczne. Nie miałam okazji testować jej na luźnej imprezie (jeszcze), ale myślę, że nierzucająca się w oczy kamerka, robiąca co jakiś czas zdjęcia w różnych momentach i z różnych miejsc, potrafi pokazać zabawę w innym świetle niż na zwykłych selfie.
Już samo używanie Podo wciąga i powoduje, że rośnie kreatywność związana z poszukiwaniem nowych miejsc mocowania, kątów i ustawień, dlatego pstrykanie (czy kręcenie) z tym gadżetem to już nie tylko produkowanie sobie kolejnych nudnych zdjęć z dzióbkiem, ale też spojrzenie na selfie z całkowicie innej, nowej, znacznie ciekawszej perspektywy.