W samolocie bez smartfona, to możliwe dzięki Samsungowi
Kilkadziesiąt przypadków samozapłonu czy wręcz eksplozji wadliwych baterii zamontowanych w najnowszych smartfonach, a właściwie phabletach Samsunga, czyli w Galaxy Note 7, spotyka się z reakcją nie tylko mediów, ale także niektórych linii lotniczych, które boją się o bezpieczeństwo pasażerów.
Już po oficjalnym przyznaniu przez Samsunga, że Galaxy Note 7 ma problemy z nadmiernie rozgrzewającą się baterią, co w kilkudziesięciu przypadkach doprowadziło do eksplozji lub samozapłonu, miały miejsce kolejne tego zdarzenia. Jeden z telefonów zapalił się podczas ładowania w samochodzie. Właściciel Jeepa Grand Cherokee był na szczęście na zewnątrz, kiedy wnętrze auta spłonęło niemal doszczętnie.
To właśnie po tym zdarzeniu pojawiły się informacje o pierwszych liniach lotniczych, które zakazały używania i ładowania samrtfonów Galaxy Note 7 na pokładzie samolotów. Dotyczy to głównie linii australijskich, a więc Virgin Australia, Quantas i należących do tego australijskiego przewoźnika tanich linii JetStar , ale nad wprowadzeniem takiego zakazu zastanawia się w USA Federalna Agencja Lotnictwa, która jak na razie wydała ostrzeżenie zalecające pasażerom niekorzystanie z tych urządzeń podczas lotu oraz nie pakowanie ich do bagażu nadawanego do luku, o zakazie myślą także linie brytyjskie.
I choć problem dotyczy obecnie niemal wyłącznie smartfonów Galaxy Note 7, a konkretnie modeli z baterią wyprodukowaną w Korei Południowej, to tak naprawdę potencjalnym zagrożeniem mogą być inne smartfony i urządzenia mobilne, także wyposażone w baterie, które czasem wybuchają. Pojedyncze takie przypadki dotyczyły także iPhone'ów. Tak naprawdę użytkownik smartfona, a tym bardziej przewoźnik, nie wie, czy bateria w jego urządzeniu nie jest wadliwa. Właściwie nigdy nie można tego wykluczyć. Każdy nowy smartfon wprowadzany na rynek, także i nowe iPhone'y są pewną zagadką - nie wiadomo czy w trakcie użytkowania nie ujawnią się jakieś wady konstrukcyjne, np. baterii, która przegrzewa się, zapala, a czasem eksploduje.
W tym kontekście nie zdziwiłbym się, gdyby linie lotnicze wprowadziły szeroki zakaz używania podczas lotu smartfonów i innych urządzeń mobilnych, nie tylko felernych Note 7. Takie działania byłyby moim zdaniem zrozumiałe. Wadliwy telefon, który może zapalić się lub eksplodować na pokładzie nie spowoduje może katastrofy lotniczej, ale z pewnością będzie poważnym zagrożeniem dla pasażerów, załogi, jak i całego lotu. Może nie tylko spowodować pożar kabiny, jak w przypadku wspomnianego już Jeepa Grand Cherokee, ale także spowodować obrażenia u pasażerów. Jedno i drugie skutkować będzie przerwaniem lotu i poważnymi stratami dla przewoźnika.
Można oczywiście obwiniać za całą sytuację firmę Samsung, która nie dopilnowała jakości swoich urządzeń, a dokładnie to montowanych w nich baterii - co jest faktem, ale problem jest o wiele większy i dotyczy całego rynku urządzeń mobilnych, a przede wszystkim coraz silniejszej rywalizacji pomiędzy producentami, którzy pracują pod ogromną presją, by oferować klientom urządzenia z jeszcze bardziej wyśrubowanymi parametrami technicznymi. Pęd ku jakkolwiek rozumianej innowacyjności, może być groźny nie dla samych producentów, ale dla nas, klientów.
O tym wszystkim rozmawiamy w dzisiejszym odcinku podcastu MyApple Daily.
Zdjęcie w tle obrazka nagłówka: Wikipedia / Beata May