Już tylko kilka godzin dzieli nas od konferencji Apple. Jak co roku jest wiele niewiadomych, a także sporo przecieków. Bardzo mocno kibicuje nowemu smartfonowi, ale chyba jeszcze mocniej trzymam kciuki za nowe MacBooki.

Odkąd sięgam pamięcią, Apple dawało swoim użytkownikom to, czego naprawdę potrzebowali. Niestety przez ostatnich kilka lat - skupiając się na komputerach - firma idzie na łatwiznę. Od 2014 roku jestem użytkownikiem trzynastocalowego Macbooka Pro Retina. Kiedy kupowałem ten sprzęt, to na jego pokładzie znajdował się niezawodny i bardzo stabilny OS X Mavericks. Wtedy byłem pewny, że podzespoły mojego komputera - głównie karta graficzna - będzie wydajna na długo. Z biegiem czasu Apple wydało dwa nowe systemy pod swoje komputery. Yosemite było czymś zupełnie nowym. Ten system był mocnym odświeżeniem, tak jak miało to miejsce w iOS 7. Wszystko było by dobrze, ale komputer nie był już tak wydajny, jak na poprzedniej wersji oprogramowania. Rok później zawitał: „El Capitan”. Powiem szczerze, ale dla mnie Yosemite było czymś na wzór Visty, a dopiero El Capitan poprawił błędy poprzednika i stał się dobrym oprogramowaniem.

Mimo subiektywnych odczuć, że w końcu jest lepiej - podkreślić pragnę słowo: „subiektywnych” - w „Capitanie" doszukałem się masy nieprawidłowości. Sporo problemów z Safari, pocztą, Wi-Fi i ta nieszczęsna kolorowa piła, która nieustannie kręci się i kręci, kiedy system sam nie wie, o co mu chodzi. Nie chcę w tym wpisie mówić o systemach - temu poświęcę osobny temat, ale tych kilka zdań potraktujcie jako mały fundament.

Czy zastanawialiście się kiedyś, co „siedzi” w waszych jabłkowych przyjaciołach? Na początku przygody z produktami Apple, miałem to w głębokim poważaniu. Wszystko działało sprawnie i nie miałem zamiaru podbudowywać się lub psuć sobie dnia. Te wszystkie wyścigi innych producentów, u których liczyły się tylko cyferki i testy wydajności - nie rozumiałem tego. Dzisiaj dzięki Apple, interesuje mnie to bardzo mocno. Co się zmieniło? Co wpłynęło na mnie, że mój ukochany MacBook, stał się zwykłym laptopem? Podzespoły w połączeniu z systemem.

Jak łatwo można sprawdzić, MacBook Pro late 2013 wyposażony jest w kartę graficzną zintegrowaną. Jest ona połączona z procesorem i nazywa się: Iris Pro 5100. Jak wspominałem wyżej, nigdy nie przywiązywałem wagi do tego, co siedzi w moim komputerze, bo wszystko było super. Kiedy jednak interfejs systemu, najnormalniej w świecie nie był w stanie przetworzyć rozdzielczości Retiny w 2k, zacząłem poszukiwać problemu. Nie musiałem długo szukać, żeby dowiedzieć się, że karta graficzna, która znajduje się w moim - dzisiaj już laptopie - za bagatela ponad 6000,00 zł, posiada wydajność lepszego piekarnika, czy Game Boya Color. Co ciekawe, to model Macbooka z roku 2014, też posiada ten układ.

Ok, czyli kupując komputer z dopiskiem „Pro”, otrzymujemy sprzęt, który „Pro” ma tylko w nazwie. Idąc dalej tą drogą, to wersja kolejnej „Retiny” z roku 2015, i tym samym model produkowany i sprzedawany obecnie, ma układ graficzny Iris 6100. Chyba nikogo nie zaskoczę informacją, że ta karta znajduje się tylko kilka pozycji wyżej, niż jej poprzednik. Ktoś może powiedzieć, że widziałem co biorę, a teraz narzekam. Wybrałem taki komputer, który był mi potrzebny. Nie jestem programistą. Nie obrabiam filmów ani zdjęć. Nie gram w gry i nie tworze muzyki. Komputera używam do internetu, YouTube'a, słuchania muzyki i oglądania filmów. Czasami amatorsko „obrócę” zdjęcie, czy dodam jakiś filtr. Skoro mam takie płytkie wymagania, to dlaczego całoś nie może odbywać się płynnie i stabilnie. Błahe otworzenie folderu w Launchpadzie, w którym znajduje się więcej aplikacji, powoduje spadek wyświetlanych klatek na sekundę do poziomu 15. Oglądając film na YouTubie i chcąc go powiększyć do poziomu pełnego okna, też musi szarpnąć. Takie małe rzeczy bardzo irytują w komputerze z dopiskiem „Pro”. Jest to definitywnie wina podzespołów, ponieważ ustawiając rozdzielczość znaną z MacBooka Air, wszystko „pływa”. Pytanie tylko, czy tędy droga.

Odnosząc się teraz bezpośrednio do leadu tekstu, to bardzo mocno trzymam kciuki za nowe MacBooki. Chciałbym, żeby Apple w końcu przestało rozgraniczać między komputerami trzynasto i piętnastocalowymi. Wprowadzenie jednego mocnego GPU dla obu modeli w podstawie i możliwość ewentualnie rozbudowy go do mocniejszej wersji, byłoby strzałem w dziesiątkę. Może już dzisiaj firma zaskoczy i pokażę nie tylko iPhone’a, ale również komputery. Czas pokażę, a ja was zachęcam do śledzenia naszej relacji z konferencji.