Muzyczni pasterze
Kiedy pierwszy raz na łamach MyApple Magazynu opisywałem moje wrażenia z korzystania z serwisu Apple Music, wypowiadałem się w bardzo ciepłych słowach o oferowanych w jego ramach składankach. Nic dziwnego, wiele z nich - choć oczywiście nie wszystkie - tworzone są przez ludzi. Podobnie rzecz się ma obecnie także w Spotify i Google Play Music. Kulisy ich pracy przedstawił niedawno serwis BuzzFeed.
Do dzisiaj, słuchając składanek w Apple Music, mam nieraz wrażenie, jakbym cofnął się w czasie i oglądał stare MTV z przełomu lat 80. i 90., kiedy stacja ta nadawała jeszcze masę dobrej muzyki popowej, rockowej czy metalu. Nic dziwnego, składanki, układane „ręcznie” przez redaktorów, którzy kierują się przecież własnymi emocjami, to obecnie jedna z ważniejszych broni w walce o słuchacza. Wiedzą o tym nie tylko sami usługodawcy oferujący muzykę na żądanie, ale i wytwórnie płytowe. Często bowiem takie właśnie składanki mają więcej słuchaczy niż popularne stacje radiowe. Stąd tak ważne jest dla wytwórni i samych wykonawców znalezienie się w jednej z nich czy też w kolejnej, tworzonej przez obdarzonego dobrym smakiem i intuicją redaktora - może to wszak zaważyć na popularności danej piosenki, a w efekcie i samego artysty czy zespołu.
Strumieniowanie muzyki, łatwy do niej dostęp oraz stosunkowo proste w obecnych czasach jej wyprodukowanie i opublikowanie to zarówno błogosławieństwo, jak i przekleństwo (pierwszy album, który piszący te słowa miał przyjemność nagrać, wydany został nie tylko na CD, ale i na kasetach, a więc w czasach, kiedy domowe studia były w powijakach, a wrzucanie muzyki do sieci polegało na udostępnieniu jej przez Napstera, Audiogalaxy czy Direct Connect). Z jednej bowiem strony za kwotę niższą niż cena płyty CD słuchacz ma dostęp do dziesiątków milionów utworów, a artysta jest w stanie stosunkowo tanio swoją muzykę nagrać i udostępnić w iTunes czy w serwisach oferujących muzykę na żądanie, z drugiej jednak powoduje to, że liczba artystów, których stać na produkowanie muzyki, a zatem konkurentów, znacznie wzrosła - niezależnie więc od tego, jak dobra jest dana muzyka, przebić się z nią szerzej jest obecnie o wiele trudniej niż dotrzeć z kasetą do redaktora radiowego jeszcze 15 - 20 lat temu. Słuchacz z kolei często staje przed dramatycznym wyborem, niczym w wierszu o ośle, który umarł z głodu, nie mogąc się zdecydować, czy zjeść owies, czy może najpierw siano.
Jak przyznają same wytwórnie i serwisy oferujące muzykę na żądanie, tej ostatniej jest obecnie po prostu za dużo. Stąd też coraz większego znaczenia nabierają tworzone przez wspomnianych redaktorów składanki. To właśnie one, specjalnie dobierane pod użytkowników, pozwalają Apple Music, Spotify czy Google Play Music ich utrzymać i przyciągnąć nowych, często odciągając ich od konkurencji. Wszystko po to, by użytkownik się nie nudził, a przy tym, by mógł odkrywać przepastne, idące w dziesiątki milionów piosenek zbiory tych serwisów, na których pełne poznanie pewnie zabrakłoby mu życia.
Nie ma jeszcze algorytmów tak dobrych, by faktycznie mogły dobrać piosenki w składance w 100% pod aktualny nastrój czy aktywność słuchacza. Muzyka, a przede wszystkim emocje są czymś, co nie do końca da się obliczyć. To dlatego najlepsze składanki wciąż tworzą ludzie. Co ciekawe, nie są to zastępy idące w setki. Zarówno w Apple, jak i w Google Play czy Spotify, pracuje w sumie kilkunastu stałych redaktorów. Dodatkowo serwisy współpracują także z wolnymi strzelcami.
To, jak dużą rolę odgrywają tworzone przez redaktorów składanki, pokazują bardzo ogólne dane, jakie zdradzają same serwisy. I tak Spotify chwali się, że 50% ich użytkowników słucha składanek tworzonych przez ich redakcję, co daje w sumie ponad miliard odsłuchań tygodniowo. Apple nie podaje, jak bardzo popularne są składanki w Apple Music, wiadomo jednak, że mają one 20-procentowy udział w ogólnej puli odtwarzanych w tym serwisie piosenek.
Co ciekawe, Spotify, po niemal dziewięciu latach istnienia, może pochwalić się jedynie około 4,5 tysiącami takich składanek, podczas gdy Apple Music (wliczając w to istniejące wcześniej Beats Music) ma ich już 14 tysięcy. Z pewnością znaczenie ma tutaj to, że poza składankami z muzyką z różnych lat, dekad, gatunków czy na różne okazje (pod prysznic, na rower, do samochodu), Apple Music oferuje także te prezentujące najlepsze dokonania danego artysty.
Od czasów, kiedy mało kto mógł sobie pozwolić na jedną płytę CD miesięcznie, lub kiedy przegrywało się muzykę na kasety z płyt lub z innych kaset, wcale nie upłynęło tak wiele lat. Minęły sumie niecałe dwie dekady, stały dostęp do internetu, a zatem i do - wtedy jeszcze nielegalnie - udostępnianej muzyki upowszechnił się dopiero pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Zmieniły się zarówno sposoby jej dystrybucji, jak i odbioru, który coraz bardziej śmiało można nazwać konsumpcją. Aż strach pomyśleć, co przyniosą kolejne lata. Nic dziwnego, że niektórzy z redaktorów nazywają siebie pasterzami, prowadzącymi nas, słuchaczy, niczym owce (a może jednak te osły, jak ten z przytoczonego wyżej wierszyka?) przez coraz bardziej zagmatwany świat muzyki.