Apple TV - ofiara perfekcjonizmu. Jak Apple skłoniło mnie do zakupu PlayStation 4
Stali czytelnicy serwisu MyApple i naszego magazynu pamiętają z pewnością mój entuzjazm związany z premierą Apple TV czwartej generacji. Był on szczery, gdyż Apple TV było w pełni urządzeniem dla mnie i dla moich dzieci. Przystawka telewizyjna pozwalająca instalować różne aplikacje, w tym gry, była rozwiązaniem dla mojego domu.
Nie liczyłem na jakość grafiki na poziomie najnowszych dużych konsol. Wiedziałem jednak, na co stać to urządzenie i początkowo nie zawiodłem się. Na Apple TV czwartej generacji pojawiły się prawdziwe konsolowe gry, jak Disney Infinity Star Wars. Kiedy pisałem o tym na MyApple, wylała się na mnie fala hejtu, że mówię o tym urządzeniu jako o konsoli. Zdania nie zmieniłem, a wspomniany tytuł tylko mnie w nim utwierdził. Disney Infinity Star Wars może i nie miało tak dobrej grafiki jak Star Wars Battlefront, ale sama gra - a właściwie trzy gry, wszak ukazały się Cienie Republiki (odpowiadające sequelom), Powstanie przeciw Imperium (stara trylogia) oraz Przebudzenie Mocy - zapewnia godziny świetnej zabawy. Każda z części pełna jest różnych misji, a jej fabuła jest mniej lub bardziej zgodna z filmami, na których bazowała. Co mi po świetnej, niemal filmowej grafice w Star Wars Battlefront na PS4, jeśli ta gra nie wciąga na dłużej?
Nie odstraszyły mnie nawet początkowe problemy niektórych gier z optymalizacją, także tych z serii Disney Infinity. Kolejne aktualizacje zarówno ich samych, jak i systemu rozwiązały te problemy. Niestety po Disney Infinity i bardziej rozbudowanych grach Gameloftu i Electronic Arts (Asphalt 8 Airborne, Dungeon Hunter, Modern Kombat 5: Backout i Real Racing 3) żywcem przeniesionych z iPhone'a i iPada, w App Store dla Apple TV nie pojawił się chyba żaden tytuł, który mógłby dorównywać (a co mówić o konkurowaniu) grom na konsole. Studia zajmujące się produkcją bardziej rozbudowanych tytułów straciły po prostu zainteresowanie tą platformą, a może nigdy się nią nie interesowały.
Pewnie, że na Apple TV wychodzą cały czas gry, popularne tytuły z iPhone'a czy iPada. Czy jednak po to kupowałem to urządzenie, by grać na dużym ekranie w Altos Adventure, Crossy Road czy Badlands? Zdecydowanie nie! Owszem, te gry wyglądają ładnie, ale zostały stworzone przede wszystkim po to, by można było za ich pomocą zabić czas przede wszystkim na iPhonie, np. w autobusie, tramwaju czy metrze. Siadając przed telewizorem, chciałbym pograć w coś bardziej wymagającego. Znajdą się oczywiście prostsze gry przeniesione z iOS, w które lubię sobie zagrać na Apple TV, jak choćby Oceanhorn czy Sky Force Anniversary. Dobrze, że są one dostępne na to urządzenie, liczyłem jednak na to, że będą jedynie dodatkiem, wypełnieniem oferty, zwłaszcza że urządzenie da sobie radę z grami na poziomie wspomnianego już Disney Infinity. Niestety przeliczyłem się bardzo, a mój zawód jest wielki.
Odpowiedzialność za ten stan rzeczy na pewno nie leży po stronie producentów rozbudowanych gier czy tych tworzących tytuły tylko na duże konsole. Jedni nie widzieli i wciąż nie widzą potencjału w tym urządzeniu, inni mogli zwyczajnie się zrazić. Winę ponosi tylko i wyłącznie Apple. Przede wszystkim zniechęcić czy wręcz odstraszyć producentów gier mogły narzucane przez Apple ograniczenia i wymogi. I tak gry nie mogły na stałe zająć więcej niż 200 MB miejsca w pamięci masowej Apple TV, reszta miała być trzymana w niej tymczasowo. To dość spore ograniczenie, które w pewnych sytuacjach wpływa negatywnie na toczącą się rozgrywkę, kiedy urządzenie musi dociągnąć z sieci kolejne poziomy. Zwykle trwa to chwilę i psuje zabawę. W przypadku prostych gier problemu nie ma. W Disney Infinity to pobieranie z sieci kolejnych miejsc, w których toczyła się akcja, było niekiedy irytujące. Moim zdaniem w równym stopniu absurdalnym i zniechęcającym do tworzenia na tę platformę nowych tytułów był wymóg wsparcia przez każdą grę i aplikację wyposażonego w gładzik, żyroskop i akcelerometr pilota Siri Remote.
Każda gra dla Apple TV zgłaszana do App Store wciąż musi - a przynajmniej musiała do WWDC - pozwalać na jej obsługę za pomocą pilota. W grach typu Alto's Adventure czy Crossy Road nie ma z tym problemu. Granie za pomocą pilota w te bardziej rozbudowane gry jest trudne i mało przyjemne. Wiele konsolowych gier (choćby tych starszych, z których część i tak pojawiła się w wersji dla iOS) mogłoby się pojawić w wersji dla Apple TV, niestety trzeba by mocno okroić ich sterowanie, tak by spełniły wymagania i wspierały dedykowanego pilota. Podczas zakończonych właśnie targów WWDC Apple rozluźniło te wymogi. Teraz deweloperzy mają jedynie postarać się, by gra - o ile to możliwe - wspierała sterowanie za pomocą pilota. Tak powinno być od początku, czyli od momentu, w którym firma rozesłała deweloperom testowe wersje tego urządzenia. Podejrzewam, że gdyby od początku twórcy gier nie musieli się w ten sposób ograniczać, to doczekałbym się zdecydowanie większej liczby ciekawych tytułów.
Obawiam się, że rozluźnienie zasad to łabędzi śpiew Apple TV jako konsoli. Apple, dążąc do perfekcji, skutecznie zniechęciło producentów gier. Wspieranie do czterech kontrolerów i rezygnacja z obligatoryjnego wsparcia dla dedykowanego pilota niewiele już tutaj zmieni. Osiem miesięcy po premierze oferta na tę platformę w App Store jest bardzo uboga. Samo Apple TV młodsze się też nie robi. W środku znajdują się przecież niemal dwuletnie podzespoły, w tym procesor A8. Pewnie, że udźwignie on najnowsze gry, ale nie sądzę, by deweloperzy poświęcili czas na przystosowanie co bardziej rozbudowanych tytułów właśnie dla tego urządzenia. Tim Cook może chwalić się 6 tysiącami aplikacji dla Apple TV i pod tym względem urządzenie to pewnie wygrywa z innymi przystawkami telewizyjnymi i smart telewizorami. Niestety wiele z nich to zwykłe śmiecie.
Apple TV czwartej generacji, stojące obok mojego telewizora, wciąż jest świetną przystawką telewizyjną i ważnym elementem ekosystemu urządzeń Apple. Używam go obecnie jednak głównie do odtwarzania filmów, muzyki z Apple Music, przeglądania zdjęć w aplikacji Zdjęcia na telewizorze (zwłaszcza albumów z ostatnio zakończonych wakacji). Korzystam dalej z kilku świetnych programów i czasem zagram w coś prostego. Do grania na serio służy mi już jednak PlayStation 4, a do jego kupna - nie ukrywam - skłoniło mnie właśnie Apple.