Na własną odpowiedzialność, czyli o czym pamiętać instalując testowe oprogramowanie
Jak co roku wraz z rozpoczęciem konferencji WWDC rozpoczyna się szaleństwo beta testów nowych systemów operacyjnych Apple. I jak co roku nie wszyscy rozumieją, o co w tych testach chodzi.
Staram się zwykle trzymać swoje moralizatorskie ego na wodzy (z różnym skutkiem), bo sam nie lubię moralizowania, zwłaszcza wtedy, gdy ktoś zrzędzi i stara się wbić do głowy innym jak żyć. Są jednak pewne sprawy, na które warto zwrócić uwagę, zwłaszcza, że powtarzają się one z pewną częstotliwością. Mowa o narzekaniach i wylewaniu pomyj na Apple za błędy w testowych wersjach systemów operacyjnych.
Wersje testowe oprogramowania udostępniane są z kilku powodów. Zwykle jest to swego rodzaju umowa barterowa, polegająca na wymianie korzyści pomiędzy twórcą danego programu, czy systemu operacyjnego, a jego użytkownikiem. Ten ostatni, jeśli jest deweloperem, może dostosować swoje programy do nowych funkcji na kilka miesięcy przed oficjalną premierą nowego systemu operacyjnego. Zwykły użytkownik może z kolei cieszyć się nowościami zanim trafią one masowo do innych. W zamian twórcy oprogramowania oczekują od nich, że zgłoszą każdy znaleziony błąd, którego oni sami nie wychwycili. Stąd też powszechne testy beta to jeden z lepszych sposobów na wyłapanie możliwie największej liczby błędów i niedoróbek przed wypuszczeniem w świat pełnej wersji danego systemu czy programu.
Zwykle pierwsze testowe wersje beta systemów operacyjnych iOS i OS X (teraz macOS) działają źle, wolno, mają tendencje do zawieszania się, drenują baterie w MacBookach, iPhone'ach i iPadach, a czasem - na szczęście rzadko - kończą żywot i trzeba ponownie je instalować lub przywracać całe urządzenie z backupu. Pobierając betę każdy musi być świadom tego, na co się naraża i jakie szkody może to wyrządzić. Każdy producent oprogramowania udostępniając wersję testową wyraźnie to zaznacza w umowie licencyjnej, udostępnia też mniej lub bardziej wygodne narzędzia do zgłaszania wszelkich zauważonych błędów i niedoróbek. Robi to także Apple.
Mimo tych błędów wielu użytkowników zwyczajnie korci, by wypróbować nowości, znalezione w systemie. Doskonale to rozumiem, bo sam jestem wśród nich.
Jeśli więc pobraliście już lub pobierzecie dzisiaj testową wersję macOS Sierra lub iOS 10 czy watchOS, i okaże się, że nie działa ona tak, jak powinna, a energia zgromadzona w baterii będzie znikać w tempie ekspresowym, pamiętajcie by zgłaszać błędy Apple, a nie rzucać "fuckami" w serwisach społecznościowych.
Oczywiście, nie potępiam w czambuł narzekania jako takiego. Bo nawet świadomy beta tester ma prawo narzekać na to, że np. nowa beta ma więcej błędów niż poprzednia. Dalej jednak to tylko beta, produkt testowy, na wpół wypieczone ciasto, które beta testerzy jedzą na własną odpowiedzialność, mając świadomość (a przynajmniej powinni ją mieć), że narażają się na potencjalne bóle brzucha.
Na narzekania z pewnością przyjdzie odpowiedni moment po premierze. Nawet wtedy warto jednak robić to z odpowiednią dozą kultury.