RiutBag R15, czyli plecak wymyślony na nowo - recenzja
Plecak, niby nic skomplikowanego. Na rynku jest ich mnóstwo. Różnią się kolorem, pojemnością, materiałem, natomiast większość z nich ma jeden wspólny mianownik - zamek, a dokładniej mówiąc suwak typu zip, znajdujący się na jego zewnętrznej części. Jest jednak na rynku produkt, który wyróżnia się na tle od pozostałych. Mowa o plecaku marki Riut.
Uwielbiam wszelkiego rodzaju torby na ramię, jednak nie są one wygodne, gdy trzeba w nie zapakować więcej rzeczy. W takich sytuacjach sięgam po plecak, mogę w nim umieścić wszystko co potrzebuję, a jego obciążenie rozkłada się na dwóch ramionach. Niestety, klasyczny plecak ma dużą wadę - cały nasz „dobytek” znajduję się poza zasięgiem wzroku, a obce osoby mają możliwość dostania się do jego zawartości.
Produkt firmy Riut rozwiązuje ten problem, ponieważ jego dwa suwaki znajdują się bezpośrednio przy naszych plecach, dzięki czemu osoby postronne nie mają do nich dostępu w momencie noszenia. Do wyprodukowania plecaka wykorzystano wodoodporną (mowa o deszczu) tkaninę Cordura 1000 oraz TPU (termoplastyczny poliuretan), który stanowi dolną bazę plecaka. Zarówno tył Riutbag R15 jak i wewnętrzna część szelek zostały wyłożone grubą pianką. Boczne ścianki umożliwiają umieszczenie w specjalnych wnękach między innymi termosu czy litrowej butelki, dzięki czemu nie wystają one po za całą bryłę. W wewnętrznej części szelek znajdują się dwa otwory w których mieszczą się drobne elementy takie jak pieniądze, karta czy klucze.
Omawiając wnętrze plecaka należy podzielić je na dwie części. Pierwsza z nich osadzona jest na tylnej ścianie. To w niej znajdują się specjalne przegrody przeznaczone na laptopa, dokumenty/tablet, kable oraz długopisy. Miejsce na komputer jest bardzo porządnie zabezpieczone, a sprzęt przytrzymują dwa skrzyżowane elastyczne paski. W kieszeni na kable spokojnie zmieści się ładowarka do komputera oraz pozostałe potrzebne kable, dodatkowo kieszeń ta zawiera miejsca na wizytówki, a całość można zamknąć za pomocą suwaka ZIP. Wspomniane wyżej kieszenie zostały wykonane z neoprenu, który stanowi dodatkowe zabezpieczenie. Do drugiej części zalicza się pozostałą przestrzeń komory, w której można umieścić odzież, kosmetyczkę czy też inne potrzebne akcesoria. Dodatkowo w tym miejscu znajdują się jeszcze dwie kieszonki z „siatki’, do których można włożyć luźne rzeczy. Należy pamiętać, iż jeżeli we wspomnianych wyżej bocznych wnękach umieściliśmy butelki to automatycznie tracimy pewną przestrzeń w wewnętrznej komorze. W plecaku znajduje się jeszcze miejsce przeznaczone między innymi na portfel. Umiejscowione zostało w górnej części RiutBag, jednak dostęp do to tej kieszeni nie jest możliwy bez wiedzy osoby noszącej torbę.
Akcesorium zostało stworzone z myślą o bezpieczeństwie „dobytku”, więc postanowiłem przetestować ten aspekt w trakcie codziennego życia. Poprosiłem znajomych o to, aby spróbowali dostać się do wnętrza plecaka. Testy zostały przeprowadzone w dwóch sytuacjach. Pierwsza z nich była zainscenizowana w warunkach kontrolowanych (wiedziałem, że ktoś zaraz będzie próbował otworzyć plecak), natomiast termin drugiego zdarzenia odbywał się bez mej wiedzy. W obu przypadkach nikomu nie udało się dostać do wnętrza plecaka, a przy każdej próbie byłem świadomy, iż ktoś „majstruje” przy mej torbie.
Plecaki nie należą do najtańszych. Za wersję 10 litrową należy zapłacić 79 funtów, natomiast opcja 15 litrowa kosztuje 89 funtów. Dobry standardowy plecak można kupić za połowę tej kwoty, lecz w tym przypadku bezpieczeństwo konstrukcji wydaje się być warte dopłacenia tej różnicy. Plecak można zamówić na stronie producenta.
Steve Jobs nie wymyślił przenośnego odtwarzacza muzyki, lecz go udoskonalił. Podobnie jest z produktem stworzonym przez Sarah Giblin. Ulepszona wersja plecaka, dzięki któremu możemy bez obaw poruszać się z naszymi sprzętami, skupiając swą uwagę na otaczającym nas świecie, jest niewątpliwie warta swojej ceny.