Po Uncharted 4 gracze i recenzenci spodziewali się naprawdę wiele. Jest to bowiem pierwsza produkcja Naughty Dog, która została napisana wyłącznie z myślą o konsoli PlayStation 4. Wszak The Last of Us oraz Kolekcja Nathana Drake’a były jedynie remasterami bazującymi mimo wszystko na poprzednich wersjach autorskiego silnika Amerykanów.

Grałem we wiele gier, ale nigdy nie spotkałem się z taką troską o szczegóły, jaka charakteryzuje Uncharted 4: Kres Złodzieja. Dotyczy to zarówno warstwy graficznej, jak i świetnej opowieści, która prawdopodobnie zakończy kultową już poniekąd serię. Skrupulatność, z jaką twórcy podeszli do tematu może czasem dziwić, ale to właśnie ona sprawia, że świat gry staje się dla nas bardziej autentyczny. Realizm oprawy audio-wizualnej wywindował immersję w Uncharted 4 na naprawdę wysoki poziom, a łączące się w całość elementy fabularne budują spójność, którą dotychczas najbardziej doceniałem w produkcjach FromSoftware i CD Projekt RED.

Ogólniki na temat przywiązania do szczegółów nic jednak nie mówią. W Uncharted 4 twórcy wykorzystali moc PlayStation 4, dzięki czemu lokalizacje są bardziej otwarte, wypełnione życiem i szczegółami. Jadąc po gliniastych terenach Madagaskaru widzimy w oddali zwierzęta, a wokół nas wiatr kołysze bujną roślinność. W zaśnieżonej Szkocji otaczają nas wrzosowiska i stare zamki, a zanurzając się w podwodny świat glony reagują na ruchy naszych płetw. To jednak nie wszystko - mnie bardzo urzekły małe niuanse. Jestem pod wrażeniem, że twórcom udało się je zaimplementować przy zachowaniu w miarę stabilnych (lekkie spadki, gdy jest dużo postaci na ekranie) 30 klatek i rozdzielczości 1080 p. O czym mowa? O tym, że przez małżowiny uszne postaci prześwituje światło, że rzęsy rzucają cień na oczy bohaterów, a w cieplejszych rejonach uwydatniają się żyły na ich rękach. O tym, że świecąc latarką w twarz innych postaci mrużą one oczy, a mimika ich twarzy jest wyjątkowo realistyczna. Brud i wilgoć inaczej reagują z różnymi materiałami - od skóry, przez bawełniane koszulki aż po dżinsy – a co więcej, dzięki higroskopijności w unikatowy sposób przenoszą się na pozostałe części odzienia. Wśród komentarzy, z którymi się spotkałem, niektóre osoby sugerowały, że gracz podczas rozgrywki i tak nie zauważa takich elementów. Wydaje mi się jednak, że nasz mózg podświadomie odróżnia realizm od prawie-realizmu, co wpływa na immersję.

W ciągu kilku ostatnich lat pojawiło się wiele gier, które świetnie wyglądały, ale ich fabuła oraz mechanika rozgrywki pozostawiały wiele do życzenia. Wśród przykładów można wymienić Crysisa 3, The Order 1886 czy też Thiefa. Naughty Dog już po raz kolejny nie zawiodło graczy, a przy okazji bardzo zróżnicowało rozgrywkę. Poprzednie wersje Uncharted były bardzo dobre, ale nieco zbyt liniowe, a nawet schematyczne. To samo tyczy się jednej z najlepszych gier, w jaki grałem w życiu, czyli The Last of Us. W przypadku Kresu Złodzieja rzadko przez dłuższy czas robimy to samo, a fabuła pędzi do przodu z zawrotną prędkością sprawiając, że nie możemy się oderwać od konsoli. Skaczemy, skradamy się, nurkujemy, jeździmy samochodem, pływamy łodzią, walczymy, strzelamy, ślizgamy się, huśtamy przy użyciu liny, rozwiązujemy zagadki. Wszystko zostało bardzo dobrze wyważone, choć osobiście trochę żałuję, że w grze nie czekało na mnie więcej łamigłówek.

Duże znaczenie w Uncharted 4 ma walka - zarówno na dystans, jak i wręcz. W pierwszym przypadku, podobnie jak we wspomnianym wyżej The Last Of Us, szybko zauważamy, że celownik biega po ekranie i naprawdę czujemy odrzut zależnie od broni, którą wykorzystujemy. Sprawia to, że każdy „headshot” daje więcej satysfakcji, a amunicja częściej kończy swój lot w powietrzu niż w ciele przeciwnika, jeżeli nie jesteśmy rozważni. Walki wręcz są zaś bardzo dynamiczne, choć proste. Przyjemnie zobaczyć, jak nasz bohater wykorzystuje otoczenie waląc przeciwnikiem o mur czy też spychając go z krawędzi. Gdy towarzyszy nam nasz brat - Sam - niejednokrotnie pomaga nam w bijatyce, co sprowadza się na przykład do wspólnego powalenia antagonisty na ziemię. Nawiązując do warstwy graficznej, o której pisałem wyżej, warto też zauważyć, że ruchy naszego bohatera dostosowują się do otoczenia. W czasie walki pięść sięga głowy przeciwnika, a chodząc po nierównym podłożu nogi układają się zależnie od wysokości przedmiotów pod stopami. To kolejne małe „smaczki”, które odróżniają grę dobrą od świetnej.

Naughty Dog pokazało, jak mogą wyglądać gry na PlayStation 4 i nie chodzi tu o interaktywne filmy w stylu The Order, tylko ogromne, tętniące wirtualnym życiem produkcje z wieloma obszernymi lokalizacjami. Historia Uncharted 4 przywodzi na myśl najlepsze filmy z serii Indiana Jones - daje nam niesamowite emocje, wzrusza, bawi i angażuje. Szkoda, że to pożegnanie z Nathanem Drakiem, ale jedno trzeba przyznać - jest to zrealizowane w wielkim stylu. Naprawdę ciężko mi przyczepić się do Kresu Złodzieja i choć natknąłem się na kilka małych „glitchy” (brak śladów zostawianych w pewnych miejscach na śniegu, zamrożenie ciała przeciwnika nad urwiskiem) to gra ociera się o ideał.

Na koniec chciałbym wspomnieć o polonizacji, która jest jedną z tych, które wybieram zamiast oryginalnego dubbingu. Jarosław Boberek został prawdopodobnie stworzony z myślą o podkładaniu głosu Nate’owi, ale również pozostali aktorzy doskonale wykonali swoją pracę. Cu tu dużo mówić - Uncharted 4 to poważny kandydat do gry roku i jedna z najlepszych produkcji tego typu, jaka pojawiła się kiedykolwiek na rynku.

Gra jest dostępna wyłącznie na PlayStation 4

Ocena: 10/10


Ciężko znaleźć w App Store podobne gry mobilne, ale warto zwrócić uwagę na produkcję UNCHARTED: Fortune Hunter wyprodukowaną przez Sony. Jest to zbiór kilku ciekawych łamigłówek. Gry może być ciekawą pozycją dla fanów serii.