Do czytania: inkBook 8
Czasy, w których czytałem ebooki przede wszystkim na iPadzie należą już do zamierzchłej przeszłości, choć przez dłuższy okres to właśnie iPad służył mi jako główny czytnik elektronicznych książek. Było tak do czasu przesiadki na czytnik Kindle wyposażony w niewielki e-inkowy ekran, który nie męczy wzroku, tak jak wyświetlacze w tradycyjnych tabletach i smartfonach. Od tego czasu, z nielicznymi wyjątkami, czytam głównie na tym urządzeniu. Nie oznacza to jednak, że nie ma na rynku innych interesujących czytników. Przez ostatni miesiąc korzystałem równolegle ze wspomnianego już urządzenia Amazonu oraz czytnika inkBook 8. Czy warto rozważyć zakup takiego urządzenia? Postaram się znaleźć odpowiedź na to pytanie.
Amazon Kindle to urządzenie, którego ekran rozmiarami przypomina raczej kieszonkową książkę formatu "Tygrysków", które pamiętają chyba starsi czytelnicy. Choć to bez wątpienia jeden z najlepszych czytników na rynku, to wielokrotnie brakowało mi urządzenia z ekranem o przekątnej liczącej około 8 cali. Myślałem nawet o iPadzie mini, ale ze względu na ekran LCD, który zdecydowanie bardziej męczy oczy, pomysł ten upadł tak szybko, jak się pojawił. Niespodziewanie, urządzenie o pożądanej przeze mnie formie - rzeczony inkBook 8 - pojawiło się w ofercie polskiego producenta czytników e-booków firmy artatech i jej marki Midia.
Wygląd zewnętrzny
Czytniki e-booków mają względnie podobną formę do tabletów. Różnią się zwykle pewnym niuansami, np. wielkością ekranu, dostępnością przycisków sterujących (np. pierwszy Kindle z fizyczną klawiaturą) i gniazd.
inkBook 8 nie jest pod tym względem wyjątkowy. Plastikowa, wykończono matowo obudowa, jest dobrze spasowana. Urządzenie pomimo swoich gabarytów wygodnie trzyma się w jednej dłoni. W ofercie jest też etui z okładką, chroniące je właściwie z każdej strony.
Ekran zajmuje niemal całą przednią powierzchnię. Pod nim znajduje się centralnie umieszczony przycisk o różnorodnym przeznaczeniu. W zależności od aplikacji i miejsca w systemie działa jako przycisk wyboru lub powrotu do poprzedniego widoku. To czasem jest dość mylące, zwłaszcza jeśli posiada się nawyki z iPada i iPhone'a, w których centralnie położony przycisk Home ma jedną stała funkcję przypisaną do pojedynczego jego naciśnięcia.
Na górnej krawędzi umieszczono wszystkie możliwe gniazda (micro-USB, mini Jack oraz slot na karty pamięci microSD do 32 GB) i przycisk usypiania/wyłączania. Znajduje się on niemalże w tym samym miejscu, co w iPadzie, więc w moim przypadku wygodę korzystania z urządzenia poprawiała pamięć mięśni.
Ekran
inkBook wyposażony jest w ekran o przekątnej liczącej 8 cali (stąd ósemka w nazwie) i rozdzielczości 768 x 1024 pikseli, wykonany w technologii elektronicznego papieru (po angielsku to z kolei e-ink, czyli elektroniczny tusz). Rozmiary ekranu i rozdzielczość daje w sumie gęstość pikseli na poziomie 160 ppi. Nie jest to oczywiście taka gęstość, jak choćby we wspomnianym już moim Kindle'u, którego 6-calowy ekran posiada niemalże identyczną rozdzielczość, jak większy ekran inkBooka (758 x 1024 pikseli co przy 6-calach daje 212 ppi).
Tę różnicę widać gołym okiem, w przypadku czytnika e-booków nie jest ona jednak dla mnie aż tak bardzo istotna, choć na pewno nie pozostaje bez znaczenia na końcową ocenę tego urządzenia. Nie ukrywam, że w jego przypadku liczy się przede wszystkim ilość tekstu, jaką jest w stanie zmieścić na ekranie. I choć rozdzielczość ekranów obu urządzeń jest niemal identyczna, to jednak na inkBooku 8 jestem w stanie zmieścić więcej tekstu niż na Kindle'u. Mogę po prostu pomniejszyć litery nie zmuszając oczu do większego wysiłku.
Ze względu na większy ekran inkBook 8 nadaje się lepiej do czytania książek zawierających ilustracje i fotografie, a także bezspornie do czytania komiksów, choć nie ukrywam, że w przypadku tych ostatnich zdecydowanie wolę sięgnąć po mojego iPada i cieszyć się nimi w kolorze.
Pod tym względem inkBook 8 wygrywa na pewno z moim Kindle'em, który nie radzi sobie za bardzo np. z dokumentami PDF, w którym to formacie pobieram zwykle komiksy na mojego Maca czy MyApple Magazyn.
Ekran e-inkowy to zdecydowanie najlepszy wybór jeśli chodzi o czytanie książek, gazet, czy innych dokumentów. Przede wszystkim nie emituje sam światła, nie jest też podświetlany od spodu, przypomina bardziej szary papier gazetowy z nadrukowanym tekstem (brakuje tylko zapachu farby drukarskiej). Tyczy się to zarówno inkBooka 8, jak i wszystkich innych czytników z wyświetlaczem opartym na tej technologii (w tym oczywiście Kindle'a).
Pisząc o e-inkowym ekranie muszę jednak wspomnieć o pewnej jego wadzie, która uwidacznia się zwłaszcza w materiałach multimedialnych, choć nie tylko. Chodzi o odświeżanie wyświetlanego na nim obrazu. W testowanym przeze mnie inkBooku 8 w pełni odświeżane są tylko te piksele, które w nowym obrazie przyjmują bardziej lub tak samo wyraziste kolory od poprzedniego stanu. Nie przeszkadza to przy czytaniu książek, ale przy przeglądaniu obrazków, np komiksów w niektórych miejscach spod nowego obrazu prześwituje stary. Zwykle wystarczy przesunąć lekko zdjęcie czy obrazek na ekranie, by wymusić całkowite jego odświeżenie. Nie ukrywam jednak, że bywa to irytujące. Problem w dużym stopniu (ale nie do końca) rozwiązuje zwiększenie częstotliwości odświeżania ekranu w ustawieniach systemu.
Uniwersalność
Wspominałem o czytaniu komiksów, do których inkBook 8 nadaje się zdecydowanie lepiej od Kindle'a choćby z tego powodu, że lepiej radzi sobie z różnymi formatami niż czytnik Amazonu. Urządzenie otwiera komiksowe formaty CBR i CBZ. W przypadku Kindle'a muszę konwertować pliki, co nie zawsze się udaje. W przypadku inkBooka 8 po prostu przesyłam je kablem lub wrzucam do chury (Midia oferuje swoją własną chmurę), skąd pobieram ją bezpośrednio na to urządzenie.
Na komiksach jednak świat się nie kończy inkBook 8 obsługuje różne formaty, od mobi, przez ePub, wspomniane już PDF-y (także te z Adobe DRM) po pliki txt, fb2, rtf czy html. Dzięki temu nie muszę martwić się o żadnej dodatkowe konwersje moich zbiorów.
Uniwersalność tego czytnika na tym się jednak nie kończy. Dzięki temu, że jest to właściwie tablet ze specjalnie przystosowanym (dedykowana nakładka) systemem Android 4.4.2, dostępne są na niego dodatkowe aplikacje. Część z nich zainstalowana jest domyślnie, inne można zainstalować za pośrednictwem Midiapolis App Store. Oczywiście nie ma sensu instalowania na tym urządzeniu programów w stylu Instagram, YouTube'a czy wymagających gier. Warto za to pobrać Feedly, czyli czytnik RSS , aplikacje Pocket, GoodReads czy Spotify. llub Google Music. Dzięki tym ostatnim można na nim nie tylko czytać ale i słuchać muzyki (po podłączeniu słuchawek). Programów jest oczywiście znacznie więcej, choć brakuje mi kilku, które po prostu nie są dostępne już dla tej wersji systemu Android (np. naszej aplikacji MyApple Magazynu, czy Apple Music).
Standardowo zainstalowana jest też przeglądarka www i klient poczty. Tradycyjne przeglądanie internetu na tym urządzeniu, choć wygodniejsze od Kindle'a, nie może się jednak równać np. z korzystaniem z przeglądarki webowej na iPadzie. Tak, wiem - to przecież dwa różne urządzenia, ale skoro przeglądarka jest zainstalowana, to warto o niej wspomnieć.
Dzięki programom inkBook 8 świetnie sprawdza się u mnie nie tylko do czytania książek, ale do czytania tresci odłożonych na później w Pocket.
Nie mogę też nie wspomnieć o usłudze Legimi, czyli bibliotece ebooków, w której w ramach płaskiego abonamentu można wypożyczać e-książk. Aplikacja Legimi jest oczywiście zintegrowana z nakładką systemową, dzięki czemu wystarczy tylko zarejestrować lub zalogować się w tej usłudze by zacząć z niej korzystać.
System i wydajność
Ktoś mógłby zapytać, czy użytkownikowi produktów Apple nie przeszkadza system Android? Jak już wspominałem od kilku lat czytam książki głównie na Kindle'u, na którym przecież nie ma iOS-a. Z kolei nakładka zastosowana w inkBooku kojarzy się właśnie z czytnikiem ebooków, a nie z klasycznym tabletem z Androidem.
inkBook 8 wyposażony został w procesor Cortex Dual Core A9 i 512 MB pamięci RAM. Nie jest to więc demon szybkości, więcej - czytnik działa stosunkowo wolno, co widać zwłaszcza przy korzystaniu z aplikacji. Czas oczekiwania na ich otwarcie nie jest na szczęście tak długi, by było to irytujące. Pamiętajmy jednak, że jest to przede wszystkim czytnik ebooków, a nie multimedialny tablet. Trudno więc go porównywać z tego typu urządzeniami, tak jak trudno w tym względzie porównywać go z Kindle'em od Amazonu, na którym nie zainstalujemy żadnego dodatkowego programu.
Urządzenie wyposażone jest w 8 GB pamięci masowej, którą można rozszerzyć o dodatkowe 32 GB na karcie microSD.
Bateria
inkBook 8 wyposażony został w baterię litowo-jonową o pojemności 2800 mAh. Zwykle na czytanie poświęcam od 30 minut do godziny dziennie, przy takiej mojej aktywności urządzenie wytrzymywało na jednym ładowaniu trochę ponad tydzień (około 8 - 9 dni).
Czy warto?
Czytniki ebooków to dość specyficzne urządzenia o jasno przeznaczonym celu - czytania tekstu wyświetlanego na elektronicznym papierze ich ekranu. Trudno więc je traktować tak, jak klasyczne tablety, na których przecież da się czytać zarówno książki, komiksy, jak i prasę, co jednak nie jest do końca wygodne dla naszych oczu. inkBook 8 to urządzenie, które wychodzi poza ramy klasycznego czytnika. Jest przede wszystkim większy (ekran o przekątnej liczącej 8-cali), a jego funkcje nie ograniczają się do wyświetlania tekstu e-książek. Pozwala też na słuchanie muzyki, przeglądanie internetu, czytanie newsów lub wiadomości zapisanych w Pocket, czy korzystanie z poczty. Wszystko to czyni go urządzeniem zdecydowanie bardziej uniwersalnym od klasycznego czytnika (np. wielokrotnie wspominanego już przeze mnie Kindle'a), jednocześnie pokazując wyraźnie pewne jego ograniczenia wynikające z jego podstawowej funkcji. W przeciwieństwie do czytników o zamkniętej formie można używać go jak tabletu, choć ze względu na e-inkowy ekran i małą pamięć RAM nie jest to urządzenie porównywalne z współczesnymi tabletami. Dlatego skłaniałbym się przede wszystkim do traktowania go tylko jako czytnika. Dodatkowe funkcje, jak choćby możliwość instalowania aplikacji rozszerzających jego możliwości są dla mnie tylko dodatkami, które mogą, acz nie muszą się przydać.
Dla mnie największą zaletą tego urządzenia jest rozmiar ekranu. Bardzo wygodnie czytało mi się na nim zarówno książki, jak i zapisane treści z sieci.
inkBook 8 kosztuje 799 zł - to więcej niż Kindle Paperwhite 3 (około 600 zł). Jeśli jednak 6 cali to dla Was za mało, potrzebujecie urządzenia, które zastąpiłoby Wam w czytaniu klasyczny tablet z ekranem LCD to na pewno inkBook 8 jest urządzeniem wartym rozważenia.
Dodatkowe informacje o tym urządzeniu znajdziecie w serwisie My Midia.