Far Cry Primal - recenzja + podobne gry mobilne
Pierwszy Far Cry, który został wydany ponad dekadę temu, zatrząsł światem gier. Silnik CryEngine wywindował oprawę graficzną w FPS’ach na poziom, który wydawał się wręcz abstrakcyjnie wysoki. Co tu dużo mówić - z pewnością był abstrakcyjnie wysoki dla ówczesnych kart graficznych i mało kto mógł zwiedzać wirtualne wyspy Mikronezji na najwyższych ustawieniach. Warstwa wizualna nie była jednak najważniejszym elementem pierwszego Far Cry. To otwarty świat, niezły model strzelania, eksploracja, stojąca na wysokim poziomie sztuczna inteligencja przeciwników oraz liczne pojazdy zdobyły serca graczy. Po średnio udanej drugiej części, trzecia odsłona serii wywindowała ją na bardzo wysoki poziom. Nudna czwórka pokazała jednak, że przyjęta forma rozgrywki zaczęła się wypalać. Wtem ktoś w Ubisofcie wpadł na szalony pomysł przeniesienia piątej części Far Cry do roku 10000 przed naszą erą. Nie wiem kim jest ta osoba, ale po kilkunastu godzinach z Primal mogę powiedzieć, że z całą pewnością powinna dostać sowitą podwyżkę.
Jako Łowca Zwierząt stajemy na czele naszego plemienia, a wokół nas rozlewa się morze dzikiego świata Europy środkowej epoki kamienia łupanego. Nasza wioska jest mała, a nasi pobratymcy ciągle zmagają się z nieprzyjaciółmi z okolicy. Jak to w grach bywa, to na naszych barkach spoczywa poradzenie sobie z tym problemem, a także rozbudowa wioski oraz zwiększenie populacji plemienia przez zdobywanie sojuszników. Dostajemy pałkę, dzidę oraz łuk i ruszamy w świat.
Far Cry Primal nie wyróżnia się dobrą fabułą. Ubisoft wprowadził wprawdzie kilka interesujących historii do rozgrywki, ale główny wątek z pewnością nie jest najmocniejszym elementem gry. Tym elementem nie jest również walka wręcz, bo okładanie się maczugami choć na swój sposób widowiskowe, to nie daje zbyt dużej ilości frajdy. Nową produkcję Ubisoftu wyróżniają przede wszystkim dwa elementy - eksploracja świata oraz rozwijanie naszej postaci, broni i wioski. Far Cry Primal ma bowiem wiele wspólnego choćby z taką pozycją jak The Elder Scrolls: Skyrim. Fabuła schodzi na drugi tor, gdy możemy zajrzeć do jaskini, napaść na wrogą wioskę, rozpalić ognisko w strategicznym punkcie, upolować rzadko występującego jelenia czy też oswoić jedno z pomocnych nam zwierząt. Takich elementów mógłbym wymieniać jeszcze wiele. Sporej wielkości świat gry przyciąga nas swoją pierwotną i nieokrzesaną dzikością oraz zróżnicowaniem. Na południu jest stosunkowo bezpiecznie, ale im dalej oddalamy się od wioski, tym częściej zaczynamy dostrzegać skandynawskie wręcz krajobrazy, potężniejsze zwierzęta i lepiej opancerzonych przeciwników. To świetny mechanizm, który różnicuje poziom rozgrywki i przyciąga do samej gry.
Do gustu przypadły mi elementy RPG oraz szeroko rozumianego „craftingu”, który łączy się z umiłowanym przez fanów serii Wiedźmin czy The Elder Scrolls zbieractwem. Szukamy kamieni, gliny, drewna, roślin i rozwijamy swój oręż oraz takie akcesoria jak pułapki, ubrania chroniące przed zimnem czy też kołczany. Gdy do naszej wioski zaczyna napływać więcej ludzi rozbudowujemy poszczególne budynki, dzięki czemu plemię zdobywa dla nas więcej użytecznych surowców, a my uzyskujemy dostęp do kolejnych misji i zleceń. Punkty umiejętności przekuwamy z kolei na różne zdolności, które faktycznie wpływają na możliwości naszego bohatera, a nie są tylko wrzuconym na siłę elementem RPG. Z czasem możemy oswajać więcej zwierząt, jeździć na mamucie czy też lepiej bronić się przed atakami.
Wspomniane wyżej zwierzęta są ważnym elementem gry. Agresywne gatunki atakują nas, gdy przemierzamy wirtualny świat, a polowanie na mamuta czy też jelenia w początkowych fazach rozgrywki może stanowić nie lada wyzwanie. Do dyspozycji gracza oddano również zwierzęta, które możemy oswoić - wilki, borsuki a nawet niedźwiedzie. O naszych mniejszych przyjaciół musimy dbać karmiąc je, ale ich pomoc w walce może okazać się nie do przecenienia. Ostatni przedstawiciel fauny to sowa, dzięki której możemy zobaczyć teren z góry, oznaczyć przeciwników, a nawet zaatakować słabszych z nich czy też zrzucić rój os do wrogiej osady.
Wspomniany wcześniej element „craftingu” jest również widoczny w walce. W przeciwieństwie do znanych z poprzednich serii karabinów i pistoletów, tutaj nasz oręż ulega zniszczeniu. Bronią możemy zadać określoną ilość ciosów, a podpalona maczuga czy też włóćznia po jakimś czasie się spala i musimy ją wyrzucić. Przed walką musimy więc zaopatrzyć się w surowce, tak aby mieć w zanadrzu odpowiednie materiały do wytworzenia strzał, czy też dzid. Jest to kolejne uproszczenie w Primalu, ale nie przeszkadzało mi ono w trakcie gry. Dużo bardziej irytowały mnie inne elementy. Z jednej strony twórcy konsultowali się antropologami i lingwistami aby dobrze oddać język postaci, ich wygląd, ubrania, budynki oraz oręż. Z drugiej strony ich słowa są tłumaczone na zasadzie „Kali jeść, polować i widzieć mamut”. W grze występują na jednym terenie gatunki zwierząt, które w rzeczywistości były wówczas oddalone od siebie o całe kontynenty. Proste plemiona wyglądają jak neandertalczycy, których wtedy już dawno nie było na świecie. Nasi kompani to z kolei pełnoprawni homo sapiens. Takie rozróżnienie dziwi. Ponadto warto dodać, że przejście z zimowego świata tundry i tajgi do wręcz stepowych krajobrazów jest zbyt szybkie, przez co gracz szybko zauważa, że światu Primala brakuje spójności. Nie mogę powiedzieć, że wyjątkowo przeszkadza mi to w czerpaniu radości z rozgrywki, ale wydaje mi się, że Ubisoft mógł lepiej poradzić sobie z tymi elementami gry. Może przejście na dwuletni cykl wydawniczy, podobnie jak przy Assasin’s Creed, wyszłoby serii na dobre?
Warstwa wizualna serii Far Cry zawsze była jej ważnym elementem, który przyciągał graczy. To jednak już trzecia odsłona, która wykorzystuje silnik Dunia Engine 2. Far Cry Primal wygląda przyzwoicie, ale z całą pewnością nie wyróżnia się na tle konkurencyjnych produkcji. Podobny pod względem świata gry Wiedźmin 3 prezentuje się o wiele lepiej, a nie zapominajmy, że nowa gra Ubisoftu działa na konsolach tylko w 30 klatkach na sekundę przy 1080p w przypadku konsoli PlayStation 4, na której grałem. Do tego wszystkiego dochodzi żółty color grading, który w mojej opinii nie wygląda zbyt dobrze i nie wiem, dlaczego został aż tak mocno zaakcentowany. Nie mogę jednak napisać, że Far Cry Primal jest grą brzydką. Ogromny świat z całą fauną, florą i górami robi dobre wrażenie, a po animacjach zwierząt widać, że twórcy długo nad nimi pracowali. To kolejna gra Ubisoftu, w której muszę też pochwalić interfejs. Menu gry oraz poszczególne elementy HUDu (który można całkowicie wyłączyć) wyglądają bardzo dobrze i bardzo dobrze sprawdzają się pod kątem użyteczności. W tym momencie warto zaznaczyć, że warstwa dźwiękowa gry wypada świetnie i potęguje klimat epoki kamienia łupanego. Odgłosy zwierząt, które zmieniają się wraz z porą dnia, a także „dialogi”, o których pisałem wyżej, stoją na wysokim poziomie.
Far Cry Primal to świetna gra, której błędy giną w obliczu chęci eksploracji, jaką wymusza ona na graczu oraz elementom RPG i „craftingu”, o których pisałem wyżej. Otwarty, dziki świat jest wyjątkowo oryginalny i mam nadzieję, że przez kolejne godziny rozgrywki będzie przykuwał mnie do ekranu telewizora. Nowa odsłona popularnej serii to dla Ubisoftu nowy start i liczę na to, że twórcy będą nas zabierać w kolejne epoki historyczne, podobnie jak ma to miejsce w przypadku Assasin’s Creed. Kanadyjskie studio musi jednak pomyśleć o sięgnięciu po nowy silnik graficzny i skupieniu się nad fabułą, której w Primalu nie ma co szukać. Na koniec muszę jednak zaznaczyć, że możliwość wcielenia się w człowieka sprzed dwunastu tysięcy lat daje dużo zabawy i cieszę się, że w końcu ktoś pomyślał o stworzeniu naprawdę udanej gry w tego typu realiach.
Ocena: 8/10
Platforma: PS4
Odpowiednika Far Cry Primal nie ma co szukać na iOS czy też OS X, ale poniżej znajdziecie kilka gier, które charakteryzują się podobną mechaniką i strukturą rozgrywki.
Assasin’s Creed: Identity
Pierwsze mobilna gra Ubisoftu, w której możemy wcielić się w asasyna na takich samych zasadach, jak ma to miejsce w edycjach konsolowych i pecetowych. Walka, wspinanie się po wieżach, ukrywanie, zabójstwa oraz bardzo rozwinięty element rozwoju naszej postaci składa się wraz z interesującą fabułą na grę, obok której nie sposób przejść obojętnie.
Bioshock
Świetna gra FPS, w której przenosimy się do dziwnego podwodnego świata, gdzie przed laty próbowano stworzyć utopijne miasto. Nieudane eksperymenty doprowadziły do niewyjaśnionych wydarzeń, z których efektami przyjdzie nam się zmierzyć. Świetna fabuła, nadal świeża oprawa graficzna i wyjątkowy klimat sprawiają, że Bioshock na stałe przeszedł do najbardziej wyjątkowych serii gier w historii. Pierwsza część gry niestety zniknęła z polskiego App Store, ale jej kontynuację można pobrać na komputery Mac.
Gram od dnia premiery! Nie mogę sie oderwać. Grafika równie dobra jak w fc4 na ps4. Przegrane już prawie 19h rozgrywki i dopiero 38% za mną :)