Fitbit Surge
Smart zegarki i elektroniczne opaski fitness w moim przypadku dość znacznie wpłynęły na zmianę trybu życia, o czym kilkukrotnie już pisałem także na łamach MyApple Magazynu. Dostępne na rynku urządzenia tego typu pozwalają na niemal stałe rejestrowanie naszej aktywności i ćwiczeń, mierzenie podstawowych funkcji życiowych, przede wszystkim pulsu, oraz wyznaczanie sobie celów. Są oczywiście osoby, które nie potrzebują elektronicznych gadżetów, by motywować się do ćwiczeń czy szerzej - do zdrowego trybu życia. Jeśli jednak takie gadżety mogą komuś pomóc utrzymać się przy swoich założeniach, wyjść choćby na spacer, by spalić odpowiednią liczbę kalorii i darować sobie pizzę, to dlaczego miałby ich nie nosić. Ja właśnie jestem taką osobą. Pisałem o tym m.in. w tekście „Apple Watch i Brzuch MacKozera” w szóstym numerze MyApple Magazynu. Świat nie kończy się jednak na Cupertino. Od kilku lat jednym z wiodących producentów wszelkiej maści gadżetów dla aktywnych jest firma Fitbit, która ma w swojej ofercie kilka smart opasek i urządzenie, które sama określa fitnessowym super smart zegarkiem. Mowa o Fitbit Surge.
Urządzenie to zostało zaprezentowane na odbywających się w styczniu targach CES, a więc niemal rok temu. Ja miałem okazję testować je przez kilka ostatnich miesięcy, porównując jego pracę m.in. z produktem Apple. Nie ukrywam, że wśród innych biegających po łódzkich Łagiewnikach wzbudzałem czasem uśmiech, kiedy zauważali oni, że noszę zegarki na obu nadgarstkach.
Fitbit Surge to produkt o wzornictwie typowym dla tej firmy. Elastomerowa opaska o ciekawej fakturze, dostępna w trzech kolorach: czarnym, niebieskim i mandarynkowym, przechodzi płynnie w dość gruby zegarek o aluminiowej kopercie i ciekawej formie. Grubość samego zegarka zwiększa się w kierunku zewnętrznej strony nadgarstka. W efekcie tego ekran urządzenia nachylony jest pod pewnym kątem, w kierunku użytkownika, dzięki czemu spojrzenie na ekran nie wymaga wyginania reki w takim stopniu, jak ma to miejsce choćby w przypadku Apple Watcha czy innych smart zegarków. Fitbit Surge jest przez to urządzeniem sporych rozmiarów. Trudno tutaj mówić o subtelnym wzornictwie. Urządzenie na pewno będzie rzucać się w oczy i nie każdemu będzie się podobać. Z racji tego, że sam jestem dużych rozmiarów, to wygląda na mojej ręce całkiem dobrze. Fitbit Surge dostępny jest w trzech rozmiarach: S, L i XL. Ja miałem okazję testować model duży - Large. Zapinałem go na trzecią dziurkę, licząc od końca paska. Wielkość urządzenia podana jest na obudowie, przy zakupie warto na to zwrócić uwagę.
Podstawowym elementem zegarka jest oczywiście ekran. W Fitbit Surge zastosowano niewielki (1,26 cala) dotykowy ekran LCD pracujący jedynie w skali szarości. Jest on wyraźnie mniejszy od panelu przedniego urządzenia. Otacza go dość gruba ramka. Kwadratowy panel przedni, czarna ramka i czarno-biały ekran - takie wzornictwo jednoznacznie kojarzy mi się z zegarkiem Pebble Steel. Oczywiście rozdzielczość ekranu w Fitbit Surge jest znacznie większa, no i jest to ekran dotykowy, który bardzo dobrze reaguje na stuknięcia i gesty. W ten sposób nawiguje się pomiędzy różnymi funkcjami czy widokami (aktualny czas, ilość kroków, kilometrów czy pokonanych pięter, spalone kalorie itp). Ekran jest cały czas włączony, można także podświetlić go, stukając w niego palcem. Jak dla mnie poziom tego podświetlenia jest niewystarczający i czasami musiałem przyjrzeć się z bliska, by odczytać to, co wyświetlane było na ekranie. Sterowanie urządzeniem nie odbywa się tylko za pośrednictwem ekranu dotykowego, ale także przez dodatkowe klawisze. Z lewej strony koperty znalazł się przycisk aktywujący menu i pozwalający wyjść z wybranej funkcji programu lub wrócić do tarczy zegara, a z prawej strony dwa przyciski pozwalające na sterowanie poszczególnymi funkcjami zegarka.
Fitbit Surge posiada wodoodporność na poziomie 5 ATM, co oznacza, że powinien wytrzymać zanurzenie do przynajmniej 10 metrów. Zdaniem producenta jest on jednak odporny tylko na pot, zachlapanie i deszcz. Odradza on pływanie z nim, branie kąpieli czy korzystanie z niego pod prysznicem. Tutaj z kolei nasuwa mi się skojarzenie z Apple Watchem, którego też zgodnie z zaleceniami firmy na basen lepiej nie zabierać.
Na spodniej stronie koperty, a więc tej, która tyka się z nadgarstkiem, znalazł się czujnik pulsu wykorzystujący fotopletyzmografię - nieinwazyjną i bezbolesną metodę oceny wydolności układu żylnego, polegającą na badaniu absorpcji przez krew zielonego światła, emitowanego przez znajdujące się w czujniku diody. Wystarczy zajrzeć pod spód zegarka, by zobaczyć, jak to działa. W Fitbit Surge można ustawić stały pomiar tętna lub pomiar automatyczny. W tym drugim przypadku czujnik jest wyłączany po tym, jak zegarek zostaje zdjęty. Można także w ogóle wyłączyć mierzenie tętna. Sam pomiar wykonywany jest co 5 sekund w normalnym trybie lub co jedną sekundę po wybraniu jednego z programów ćwiczeń. Wyniki porównałem z tymi uzyskanymi przez Apple Watcha założonego na drugi nadgarstek - były właściwie takie same (różniły się czasem jednym lub dwoma uderzeniami na minutę).
Obok czujnika znalazło się także gniazdo ładowania. Fitbit stosuje tutaj swój własny standard, w związku z czym trzeba uważać na kabel do ładowania, by nie uległ uszkodzeniu czy zagubieniu. Z drugiej jednak strony producenci smart zegarków czy opasek fitness przyzwyczaili już użytkowników do różnych standardów i do tego, że kabelek do ładowania to rzecz bardzo cenna. Fitbit Surge powinien pracować od 5 do 7 dni na jednym ładowaniu. W okresie moich testów czas ten wahał się od 4 do 7 dni, czyli mniej więcej tyle, ile zakładał producent.
Czas pracy zależy przede wszystkim od wykorzystania wbudowanego w urządzenie odbiornika GPS. Im częściej się z niego korzysta, tym krócej Fitbit Surge działa na jednym ładowaniu. Własny odbiornik GPS pozwala na trenowanie bez telefonu, co dla niektórych osób ma znaczenie. Dane, włącznie z pokonaną trasą, która zostanie naniesiona na mapę, zostaną zsynchronizowane ze smartfonem lub serwisem webowym Fitbit po powrocie z treningu czy spaceru. Poza GPS-em i czujnikiem pomiaru tętna zegarek wyposażony jest także w trzyosiowy akcelerometr, takiż żyroskop oraz kompas i wysokościomierz.
Fitbit Surge mierzy pokonany dystans, liczbę kroków, ilość pokonanych pięter, spalone kalorie, tętno, czas aktywności, a także jakość snu. W tym ostatnim przypadku nie trzeba go przełączać w osobny tryb. Zegarek sam wykryje, kiedy jego użytkownik zasnął. Dodatkowo pozwala on na rejestrację różnego rodzaju ćwiczeń, m.in. marszu, jazdy na rowerze (bez mierzenia kadencji), podnoszenia ciężarów, jogi czy tenisa.
Wszystkie zbierane przez to urządzenie dane można podejrzeć w aplikacji lub w webowym serwisie Fitbit. Znajdziemy tam statystyki i wykresy przedstawiające naszą aktywność. Interesująco prezentuje się np. aktualizowany na bieżąco (zresztą tak jak inne) wykres przestawiający zmianę tętna użytkownika w danym dniu czy średnią w ostatnich 30 dniach.
Skoro Fitbit Surge to nie tylko opaska fitness, ale i smart zegarek, warto wspomnieć o dodatkowych jego funkcjach. Urządzenie serwuje użytkownikowi cztery tarcze zegara, funkcję alarmu wibracyjnego (zdecydowanie przyjemniej jest być budzonym wibracjami na nadgarstku niż dźwiękiem klasycznego budzika). Niestety producent nie przewidział możliwości ustawienia alarmu czy wyboru tarczy zegara bezpośrednio na tym urządzeniu. Trzeba to zrobić za pośrednictwem aplikacji dla iPhone'a lub smartfonów z Androidem. Korzystając na co dzień z Apple Watcha, a wcześniej przez długi czas z Pebble’a, odbieram takie rozwiązanie jako co najmniej dziwne.
Fitbit Surge wyświetla także informacje o połączeniach przychodzących oraz powiadomienia o przychodzących wiadomościach tekstowych (SMS i iMessage). Niestety nie potrafi wyświetlić powiadomień z innych aplikacji, jak choćby z Twittera, Facebooka itp. Nie zainstalujemy też na nim żadnych innych programów. Wspomnieć jeszcze wypada o możliwości prostego sterowania odtwarzaniem muzyki w kilku aplikacjach, m.in. w Spotify, ale nie w Apple Music. Zegarek wyświetla nazwę aktualnie odtwarzanego utworu oraz wykonawcę. Przyciski z prawej strony koperty pozwalają wstrzymać odtwarzanie lub przeskoczyć do następnego w kolejce utworu.
Fitbit Surge, choć łączy w sobie funkcje opaski fitness i smart zegarka, jest urządzeniem zdecydowanie przeznaczonym dla amatorów aktywności. Mierzenie aktywności i ćwiczeń to podstawowe jego zadanie, a dzięki bogatemu zestawowi czujników i odbiornikowi sygnału GPS może działać niezależnie od smartfona. Dodatkowe funkcje, jak alarm, timer, wyświetlanie powiadomień o wiadomościach i rozmowach przychodzących czy sterowanie muzyką, są jakby przy okazji. Jest to więc urządzenie skierowane przede wszystkim do amatorów aktywnego trybu życia, którzy nie potrzebują rozbudowanego smart zegarka, ale z drugiej strony nie chcą nosić na ręce czasomierza i opaski fitness. Fitbit Surge może być dla takich osób rozwiązaniem optymalnym.
Urządzenie dostępne jest w Polsce w cenie około 1100 zł.