W pogoni za szynką
Chcąc nie chcąc, okres przedświąteczny w ostatnich latach rozpoczynamy tuż po dniu Wszystkich Świętych. Z pewnością nie czujemy jeszcze wtedy magii świąt Bożego Narodzenia, mimo że telewizja usilnie przypomina nam o nich zeszłorocznymi reklamami, sklepy stacjonarne kuszą zimowym wystrojem, a internetowi sprzedawcy fantastycznymi newsletterami, bylebyśmy tylko nie zapomnieli o tym, że to już „tylko” półtora miesiąca. Powiedzmy sobie szczerze: „Brace yourselves. Christmas is coming” ;). Nie wiem jak Wy, ale ja przez to wszystko już zaczęłam myśleć o prezentach dla najbliższych. Z doświadczenia kilku lat już wiem, że najłatwiej jest kupić prezent dla najmłodszych, najtrudniej dla tych starszych bliskich i przyjaciół. Sama jestem raczej dość „łatwa w obsłudze”, ponieważ zazwyczaj wyraźnie komunikuję, co chciałabym znaleźć pod choinką, choć niespodzianka jest oczywiście zawsze mile widziana :).
Mam też jednak wokół siebie, zapewne podobnie jak i Wy, „trudne”, a czasem i wręcz „beznadziejne” przypadki. Jednakże z nami, fotografami mobilnymi, sprawa jest o tyle łatwa, że w głębi każdego z nas tkwi mały gadżeciarz, któremu na widok różnych dodatków, nakładek czy soczewek, których możemy użyć do innego spojrzenia na fotografię, oczy zapalają się na czerwono, a serce zaczyna bić jakby szybciej. Nawiązując do tej okazji, chciałabym dziś stanąć w nieco nietypowej dla mnie roli i przedstawić Wam kilka drobiazgów mogących stanowić prezent dla tych z nas, którzy przedkładają łapanie chwil aparatem smartfona nad noszenie na szyi ciężkich lustrzanek. Nie przeszukiwałam jednak czeluści internetu, nie robiłam ankiet ani badań na temat tego, co oferują i polecają sklepy. Po prostu rozejrzałam się po domu, poszperałam w szufladach, zrobiłam porządek w torebce i znalazłam kilka gadżetów, które najzwyczajniej w świecie sprawdziły się do tej pory na tyle, że ze spokojnym sumieniem mogę je Wam polecić jako upominki.
I tak oto w każdej porządnej damskiej torebce, wśród mnóstwa przydatnych rzeczy począwszy od pomadki poprzez smakołyki dla psa po zabawki dziecka, powinien się znaleźć… powerbank. Od jakiegoś czasu używam modelu Astro E5 o pojemności 16000 mAh firmy Anker. To dość mało znany (nieobecny oficjalnie w Polsce) producent bardzo przyzwoitych rozwiązań związanych z zasilaniem urządzeń przenośnych oraz akcesoriów do nich. Wystarczy poprzedniego wieczoru podłączyć ten powerbank do ładowarki sieciowej, a rankiem w pełni naładowana bateria pozwoli na 6-krotne naładowanie iPhone’a 6 lub 2-krotne iPada Air 2. Dwa gniazdka USB o łącznej wydajności rzędu 3A nie każą czekać na energię dłużej niż w przypadku nawet szybkiej ładowarki sieciowej. Miłym dodatkiem jest wbudowana jasna dioda, której można użyć, szukając w ciemności kluczy lub drobnych. Wszystko zamknięte w wytrzymałej, smukłej, obłej, połyskliwej obudowie, doskonale pasującej do typowej tylnej kieszeni spodni. W zestawie znajdziemy też siatkowe etui ze ściągaczem, mieszczące poza samym powerbankiem dwa przewody do ładowania. Urządzenie jest niezastąpione podczas wakacji, dłuższych podróży, photowalków, a także w razie niespodziewanej potrzeby lub chęci wyjścia z domu. Mało prądu w telefonie? Wychodząc biorę ze sobą powerbank i po kilkunastu minutach jestem nawet 30% do przodu. W razie potrzeby można też bez uszczerbku poratować prądem jakiegoś mniej przewidującego towarzysza, zyskując jego dozgonną wdzięczność.
Kolejne upragnione gadżety mobilnego fotografa to obiektywy zmieniające optykę aparatu wbudowanego w smartfon. Używam produktów firmy Olloclip, która ma w ofercie obiektyw szerokokątny, rybie oko, makro i tele. Wszystkie te warianty dostępne są od modelu iPhone 4 po najnowsze modele. Osobiście największą słabość mam do tego ostatniego obiektywu, który poza swoim podstawowym zadaniem 2-krotnego powiększania obrazu nadaje krawędziom bocznym zdjęcia lekkie rozmycie, co sprawia wrażenie, jakby było ono wykonane lustrzanką. Jednak, pomimo że korzystam z pełnej gamy wszystkich obiektywów Olloclip, to zawsze mam wątpliwość, czy przez nałożenie (lub jego brak) nie stracę czegoś, co mogłabym uzyskać w danym momencie przy pomocy innego wariantu. To odwieczny problem utraty „decydującego momentu”.
Jednym z moich najnowszych, a zarazem ulubionych gadżetów fotograficznych jest nakładka COVR Photo (http://covrphoto.com/). Jego podstawowym zadaniem jest to, aby osoba fotografowana nie zorientowała się, że robimy jej zdjęcie, co czyni z niego świetne narzędzie do uprawiania fotografii ulicznej. Konstrukcyjnie rzecz biorąc, wersja dla iPhone’a 6 składa się z dwóch części: nakładki na telefon, która może pełnić również funkcję jego ochrony, oraz dodatkowej części z przesuwanym obiektywem. Dzięki temu, że ten dodatkowy obiektyw umieszczony jest pod telefonem, możemy udawać - robiąc zdjęcie - iż zajmujemy się na telefonie czymś zupełnie innym (sprawdzamy drogę, piszemy SMS-a, przeglądamy facebook itp.). Ponieważ działanie COVR Photo opiera się na pryzmatycznym odbiciu obrazu faktycznego, dodatkowym wymogiem do użycia tego gadżetu jest zainstalowanie bezpłatnego programu, który odbija obraz, tak by na wyświetlaczu telefonu prezentował się prawidłowo. COVR Photo dostępny jest dla iPhone’a 5/5s, od niedawna dla iPhone’a 6/6s i w przedsprzedaży dla 6 Plus/6s Plus.
Jeśli chcemy zrobić zdjęcie w słabym świetle bądź też zaczynamy zwracać coraz większą uwagę na jakość i ostrość wykonywanych fotografii, oznacza to, że nadszedł czas na statyw. Wybór tych akcesoriów jest ogromny, począwszy od klonów Gorillapod dostępnych za mniej niż 10 zł do Manfrotto za kilkanaście razy wyższą cenę. O wyborze jak zwykle decyduje wypadkowa potrzeb i możliwości. Na cokolwiek jednak się nie zdecydujemy, podstawowa funkcja unieruchomienia aparatu na czas wykonywania zdjęcia pozostanie prawdopodobnie niezmienna. W tym miejscu warto wspomnieć o przydatności statywu do wykonywania zdjęć panoramicznych, nagrywania coraz popularniejszych sekwencji time-lapse, czy też stabilizowania aparatu w trakcie tworzenia wideo. To wszystko powoduje, że warto sprezentować komuś porządny statyw.
Jednak aby przymocować smartfon do statywu, trzeba mieć odpowiedni uchwyt. Oczywiście na rynku są dostępne różne wynalazki, wybierając jednak produkt tej kategorii, pamiętajmy, że od niego zależy życie i zdrowie naszego urządzenia. Dlatego w tym miejscu warto pomyśleć o czymś solidnym i pewnym, np. o pochodzącym z Australii QuadLocku. Jest to system mocowań telefonów pozwalający przytwierdzać je w przeróżnych miejscach, pojazdach i powierzchniach - od roweru przez ramię po szybę samochodu czy ścianę w kuchni. Składa się z dwóch części - pierwsza to etui (wykonane bardzo solidnie i ładnie), druga to mocowanie (np. statywowe), które „wkręca” się w etui opatentowanym zamkiem. Mocowanie zakończone standardowym gniazdem ¼” można nakręcić na dowolny zgodny z nim statyw, o którym pisałam wyżej.
Mając już telefon umieszczony na statywie, warto byłoby się zastanowić nad sposobem zdalnego odpalenia migawki jego aparatu. Do tego celu używam pilota Shuttr firmy Mukulabs, działającego w oparciu o technologię Bluetooth. Z zasięgiem 10 m i statywem taki zestaw pozwala zająć się nawet fotografią przyrodniczą. Rolę pilota mogą też przejąć słuchawki, a dokładnie przycisk głośności na ich przewodzie po podłączeniu do gniazda w smartfonie, jednak jego działanie - w odróżnieniu od Shuttra - jest bardzo uzależnione od aplikacji używanej do robienia zdjęć.
Ostatnim upominkiem, może niezbyt typowym dla samego fotografa, a przydatnym raczej dla jego bliskich lub rodziny, może być ramka cyfrowa ZOOM.ME. Jest to doskonały prezent dla rodziców lub dziadków nie obsługujących biegle smartfona, ale ceniących sobie możliwość oglądania zdjęć w ramce. W moim przypadku sprawdziła się idealnie, gdy byliśmy na wakacjach za granicą, przy uroczystościach przedszkolnych synka czy też w zwykłym życiu codziennym. Ramkę można zasilać zdjęciami na dwa sposoby: poprzez dedykowaną aplikację (iOS, Android, Windows Phone) lub przez wysłanie pliku graficznego na specjalny adres e-mail skojarzony z daną ramką w procesie jej aktywacji. Oba sposoby sprawdzają się równie dobrze, choć oczywiście korzystanie z aplikacji jest nieco prostsze. Robię zdjęcie, wchodzę do aplikacji, wybieram adresatów, do których chcę je wysłać, i dotykam „wyślij”. Po paru chwilach na ramce babci „magicznie” pojawia się najnowsze zdjęcie wnuka. Nie bez znaczenia dla pozytywnego odbioru wysyłanych zdjęć jest tu też wielkość samej ramki (7”, czyli porównywalna z rozmiarem zwykłych zdjęć 9x13 lub 10x15, formatów, do których typowi użytkownicy są najbardziej przyzwyczajeni) oraz dobra gęstość pikseli, dzięki której fotografie prezentują się bardzo realistycznie. Ramka pracuje pod kontrolą dostosowanego do potrzeb urządzenia systemu Android 4.2.2 i dostępna jest w wersji WiFi lub 3G.
Po całym okresie przedświątecznym będziemy już tak zmęczeni planowaniem i poszukiwaniem prezentów (a także byciem miłym, żeby również dostać prezent ;) ), że każdy śmiało będzie mógł powiedzieć, iż zasłużył na nieco wypoczynku. Mam nadzieję, że dzięki mojemu subiektywnemu zestawieniu drobiazgów dla kogoś, kto lubi pstrykać smartfonem, zabierzecie się za to wszystko szybciej i nie skończycie jak Nora Krank w „Święta last minute”, goniąc za… szynką w samą Wigilię Bożego Narodzenia ;).