Dla większości użytkowników smartfonów nie ma znaczenia, czy w posiadanym przez nich modelu znalazł się procesor dwu-, cztero- czy ośmiordzeniowy, w ile gigabajtów został on wyposażony ani czy jego ekran to HD, QHD czy już 4K. Liczy się to, jak działa, jak został zaprojektowany, a często także, czy jest trendy. Jeżeli zapytamy ich o to, który ze smartfonów spełnia oczekiwania w tych obszarach, z pewnością uzyskana odpowiedź będzie się zawierać w słowie „iPhone”. Nie ma przy tym znaczenia, który konkretnie jego model weźmiemy pod uwagę, co w zabawny sposób przedstawia w swoim programie Jimmy Kimmel przy okazji premier kolejnych generacji smartfona firmy z Cupertino. Wystarczą magiczne słowa „nowy iPhone”, by ludzie byli pod wrażeniem jego szybkości, jakości wyświetlacza i designu, tak naprawdę trzymając w dłoniach pierwszy model z 2007 roku. Tak, to magia Apple i dotyczy to również pozostałych produktów z logo nadgryzionego jabłka. Nieważne, co nowego pokaże firma, ważne, że i tak będzie to kolejny hit. Wiedzą o tym inni producenci, dlatego starają się wyprzedzić Apple, pokazując wcześniej własne rozwiązania. Plotka rządzi światem, zwłaszcza tym technologii.

Przez blisko 40 lat historii firmy zarówno urządzenia Apple, jak i jej oprogramowanie, a nawet sklepy marki, były wielokrotnie kopiowane. Czy samo Apple jest nieskazitelne? Nie, do czego - w przypadku kradzieży pomysłu firmy Xerox Parc na graficzny interfejs użytkownika - przyznawał się sam Steve Jobs. Tylko że „kradną wielcy artyści, a dobrzy kopiują”, jak powiedział on, cytując Pabla Picassa. Nawiasem mówiąc, ciekawe, czy pamiętał o tym, nazywając złodziejem Billa Gatesa i Microsoft z powodu kradzieży udoskonalonego GUI Macintosha lub wypowiadając wojnę termonuklearną firmie Google w związku z kradzieżą rozwiązań zastosowanych w systemie Android. Być może tak, gdyż zarówno Windows, jak i mobilna platforma z Mountain View osiągnęły sukces na miarę wielkich artystów, a Jobs umiał przewidywać.

Pomimo iż kopiowanie, kradzież, naśladownictwo i czerpanie inspiracji to różne nazwy tego samego zjawiska, to zarówno skala, jak i sposób działania rzeczywiście odróżniają wybitnych artystów od zwykłych rzemieślników, a do większości firm bardziej pasuje to drugie określenie. Pomiędzy stworzeniem czegoś własnego, nawet na bazie kradzionego pomysłu, a oferowaniem bezczelnej kopii podpisanej tylko własnym nazwiskiem, czy też w przypadku branży technologicznej własnym logo, istnieje kolosalna różnica. Dotychczas zdawały się tego nie zauważać firmy, które do mistrzostwa opanowały sztukę kopiowania Apple.

Generalnie takim procederem parają się azjatyckie firmy i choć chińskie powiedzenie mówi, że naśladownictwo jest formą największego uznania, to w przypadku wszelkiego rodzaju Eyephone'ów i Airbooków brzmi ono cokolwiek śmiesznie. Niestety to co w przypadku oferujących takie produkty lokalnych firm może wydawać się zabawne, przestaje takie być, gdy dotyczy producentów o globalnym zasięgu i takich, którzy do tego miana aspirują.

Po ubiegłorocznej premierze iPhone'a 6 i 6 Plus firma Apple po raz pierwszy osiągnęła dominującą pozycję na chińskim rynku smartfonów. Choć - jak podaje firma badawcza International Data Corporation - udział ten wynosił w pierwszym kwartale 2015 roku 14,7 procent, co pozostawiało w tyle chińską konkurencję w postaci firm Xiaomi i Huawei, to kolejne trzy miesiące przyniosły zmianę na miejscu lidera. Teraz to właśnie obaj wymienieni chińscy konkurenci z wynikami odpowiednio 15,9 i 15,7 procent (według badań firmy Canalys) zepchnęli Apple z udziałem 14,2 procent na trzecią pozycję. Czy ich produkty są aż tak dobre? W pewnym sensie tak, ponieważ kopiują Apple.

Co prawda w przypadku firmy Huawei nie rzuca się to tak w oczy, jednak jak inaczej nazwać smartfona Huawei Honor 6 Plus z metalową obudową w trzech kolorach: złotym, srebrnym i czarnym w stylu iPhone’a z 5,5-calowym wyświetlaczem i nazwą ewidentnie mającą powodować skojarzenie z iPhone’em 6 Plus? Czy to rzeczywiście honor tak kopiować?

To jednak nic w porównaniu z tym, co robi firma Xiaomi, która od samego początku kopiuje Apple.

MiPad

Tak zwane „iPhone'y z Androidem” i „iPady z Androidem”, będące dokładnymi kopiami produktów z Cupertino pod względem zarówno wyglądu obudowy, jak i GUI, a nawet zainstalowanych tapet, to nie wszystko, co stara się podrabiać ten chiński producent. Szef Xiaomi, Lei Jun, posunął się do tego, iż sam stylizuje się na Steve'a Jobsa poprzez podobny ubiór i zachowania podczas prezentacji nowych produktów.

To co uchodzi płazem na własnym rynku, nie przystoi na arenie globalnej, o czym wielokrotnie przekonała się koreańska firma Samsung. Jej kolejne spory patentowe z Apple przyciągają uwagę mediów, a tym samym klientów, jednak wziąwszy pod uwagę koszty finansowe i wizerunkowe, Koreańczycy w ostatnim czasie zamiast kopiować rozwiązania, starają się je niejako prekopiować. Wystarczy plotka, iż Apple ma w planach pokazanie nowego produktu, aby pojawił się on wcześniej w portfolio Samsunga.

Przykładem takiego urządzenia jest 12,2-calowy tablet Samsung Galaxy Note Pro.

Został on zaprezentowany już w styczniu 2014 roku podczas corocznych targów elektroniki konsumenckiej CES w Las Vegas i trzeba przyznać, że koreański koncern szybko zareagował na doniesienia o potencjalnym iPadzie Pro, bo ten zaprezentowano dopiero ponad 1,5 roku później. Czy produkt Samsunga zdobył w tym czasie rynek? Nie, tego rodzaju urządzenia, jak sama nazwa „Pro” wskazuje, dedykowane są przede wszystkim profesjonalistom, którzy lepiej wykorzystają potencjał ekranu o większej przekątnej i ulepszonej względem „kanapowych” tabletów specyfikacji. Mimo wszystko Koreańczycy mieli na to czas, teraz nadchodzi produkt Apple i ciekawe, w jakim czasie pobije sprzedaż swojego odpowiednika. W ciągu tygodnia?

Tablet w rozmiarze Pro to nie pierwsze urządzenie, z którym główny konkurent amerykańskiej firmy chciał zdążyć przed Apple. Co prawda koncepcja inteligentnego zegarka nie jest czymś nowym i każdy z producentów elektroniki, który oglądał Star Treka, musiał myśleć nad własnym urządzeniem tego typu, to dopiero rozwój i miniaturyzacja technologii komputerowych pozwoliła na konstrukcje dzisiejszych smart zegarków. Oczywiście nie można pominąć produktów takich firm jak Casio i Seiko, które pojawiły się już w latach 80. i 90. ubiegłego wieku, oraz firmy IBM z zegarkiem WatchPad i projektu Microsoft Spot, zakładającego dostarczanie treści na zegarek drogą radiową, jednak to dopiero rok 2013 przyniósł prawdziwy rozkwit urządzeń ubieralnych. A wszystko za sprawą informacji, która obiegła media pod koniec 2012 roku, według której kolejnym hitem Apple miał zostać inteligentny zegarek. Ta wiadomość spowodowała natychmiastową reakcję konkurencji i na berlińskich targach IFA 2013 swoje inteligentne zegarki pokazały takie firmy jak Samsung i Sony. Choć Galaxy Gear i SmartWatch 2 nie były pierwszymi tego typu urządzeniami w portfolio tych azjatyckich producentów, to dopiero zaprezentowane wtedy modele mogły stanowić odpowiedź na nieistniejącego iWatcha, jak początkowo nazywano produkt firmy z Cupertino. Gdy okazało się, że czas smart zegarka Apple jeszcze nie nadszedł, Samsung i Sony oraz inni producenci elektroniki zaczęli udoskonalać swoje projekty w oczekiwaniu na mitycznego iWatcha. W lutym 2014 roku firma Samsung zaprezentowała następcę swojego inteligentnego zegarka - model GEAR 2, a już w sierpniu kolejną jego wersję - model GEAR S. W marcu swój zegarek Moto 360 zaprezentowała firma Motorola, a Sony na targach IFA 2014 pokazało dwa nowe urządzenia tego typu - SmartWatch3 oraz SmartBand Talk. W Berlinie zadebiutował również nowy inteligentny zegarek firmy LG - G Watch R. We wrześniu Apple pokazało swój długo oczekiwany produkt - Apple Watch, który pomimo wcześniejszych starań konkurencji opanował rynek smart zegarków, gdyż w przeciągu tylko pierwszego kwartału po jego rynkowym debiucie firma z Cupertino sprzedała więcej własnych zegarków niż wszyscy pozostali producenci w skali całego 2014 roku.

Drogą Samsunga i innych producentów podążyła ostatnio również wspomniana firma Huawei. Na tegorocznych targach IFA, które zrelacjonował dla Was Krystian Kozerawski w siódmym numerze naszego magazynu, chiński producent pokazał swój nowy smartfon Mate S wyposażony w odpowiednik technologii Force Touch znanej z Apple Watcha i gładzików nowych Macbooków i Macbooków Pro. Chciał tym samym zdążyć przed premierą nowych iPhone'ów 6 S, które według przecieków miały także zostać wyposażone w to rozwiązanie. Czy Huawei udało się wyprzedzić Apple? Tak i nie. Co prawda ekran ich urządzenia reaguje na dotyk, jednak nad swoim rozwiązaniem Chińczycy musieli rozpocząć prace zaraz po pojawieniu się pierwszych plotek, bo późniejsze sugerowały już, że smartfon Apple będzie rozpoznawał trzy poziomy nacisku. I rzeczywiście, w najnowszej generacji iPhone'ów zastosowano innowacyjną technologię 3D Touch, a na co pozwala ekran Mate S? Można posłużyć się nim jako wagą… Cóż, firma Huawei chyba za bardzo chciała być pierwsza i nie do końca jej wyszło, bo producent z Cupertino nad swoim rozwiązaniem pracował podobno pięć lat, a nie od momentu pojawienia się danej plotki.

To jaki będzie kolejny produkt z logo nadgryzionego jabłka? Różne źródła podają, że może nim być Apple Car. Samsung już produkował własne samochody, dlatego w jego przypadku trudno byłoby nazwać „Galaxy S-Car” prekopiowaniem Apple. Natomiast jeżeli na podobny krok zdecyduje się Xiaomi lub Huawei, to ja dziękuję, ale poczekam.

Tak jak w przypadku chociażby ultrabooków, czytników linii papilarnych, a wkrótce komputerów z USB typu C, naśladownictwo firmy Apple przez innych producentów jest niejako naturalne i wynika z wyznaczania trendów przez tę markę, tak wypuszczanie na rynek urządzeń, kierując się wyłącznie pogłoskami na jej temat, świadczy o braku pomysłowości lub o chęci zaistnienia na siłę przed Apple. Z drugiej strony ma to wytłumaczenie pod względem marketingowo-finansowym. Niezależnie jak bardzo nieudolna będzie to próba, to branża i klienci nie powinni zapomnieć, kto był pierwszy, a może uda się nawet nadgryźć jabłko, kiedy samemu pokaże się swój odpowiednik wcześniej. Tylko żeby tak się stało, trzeba być wielkim artystą, a nie tylko zdążyć przed Apple.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 9/2015:

Pobierz MyApple Magazyn 9/2015