Dlaczego nie kupię Apple TV
Przyznam się bez bicia, że gdyby Apple dało mi możliwość nabycia nowego Apple TV zaraz po prezentacji, to najprawdopodobniej zrobiłbym to bez wahania. Już na długo przed premierą tego produktu wiązałem z nim dość spore nadzieje, a wrześniowa konferencja utwierdziła mnie w przekonaniu, że czwarta generacja tego urządzenia jest zarazem pierwszą naprawdę wartą zakupu. Na szczęście firma z Cupertino dba o swoich klientów i po każdej konferencji na której prezentowany jest nowy sprzęt daje nam kilka tygodni na ochłonięcie i spojrzenie trzeźwiej na sprawę.
Im więcej myślałem o nowym Apple TV tym bardziej malał mój entuzjazm, a wątpliwości wprost przeciwnie - rosły z każdym dniem. Po jakimś czasie zdecydowałem się odłożyć zakup do momentu, kiedy będę mógł zapoznać się z opiniami ze strony nieco odważniejszych nabywców, którzy zdecydowali się wydać pieniądze w ciemno. Po przeczytaniu/wysłuchaniu opinii kilku z nich utwierdziłem się ostatecznie w przekonaniu, że nowe Apple TV nie jest jednak produktem dla mnie. Decyzja o rezygnacji z zakupu motywowana była wieloma czynnikami, jednak w gruncie rzeczy wszystkie moje wątpliwości da się sprowadzić do trzech prostych punktów:
Gry
Gry na Apple TV to temat wzbudzający wśród internautów dość sporo emocji. Nie chcę wdawać się tu w jałowe dyskusje dotyczące tego, czy nowy produkt firmy Apple zasługuje na miano konsoli do gier, czy też nie, bo wydaje mi się, że każda osoba zainteresowana tym tematem zdążyła już wyrobić sobie swoje zdanie i raczej go nie zmieni. Napisze więc tylko, że ja osobiście patrzyłem na nowe Apple TV właśnie jako na "lekką" konsolę, która stanowiłaby uzupełnienie posiadanego przeze mnie sprzętu. W odróżnieniu od większości "konsolowców" nie obawiałem się o jakość gier w które będzie można zagrać na Apple TV. Deweloperzy zajmujący się tworzeniem oprogramowania na iOS pokazali już nieraz, że potrafią zrobić naprawdę porządne gry na ten system. W App Store bez problemu można znaleźć więc między innymi wiele znakomitych RPG (w tym wiele ponadczasowych klasyków, w które nie zagramy na najnowszych konsolach), świetnych przygodówek, pomysłowych gier logicznych, rozbudowanych strategii oraz nietuzinkowych gier niezależnych, które nieraz stanowią małe, zaskakujące dzieła sztuki. Szczerze wierzyłem (i nadal wierzę), że lista gier w które można zagrać na Apple TV dość szybko zapełni się godnymi uwagi tytułami.
Prawdziwy problem "konsolowej" strony Apple TV nie leży jednak w jakości gier, lecz w opłacalności ich produkcji. Telewizyjne przystawki sygnowane logiem nadgryzionego jabłka były, są i będą produktami niszowymi, dlatego też tworzenie gier wyłącznie na tą platformę jest czymś, na co raczej nie zdecyduje się zbyt wielu deweloperów. Problem ten widać zresztą dość wyraźnie już teraz - wśród najbardziej promowanych gier dostępnych obecnie na ATV znaleźć można jedynie dwa "exclusive'y". Pierwszy z nich to prosta gra rytmiczna skierowana do młodszych odbiorców, drugi stanowi zaś coś w rodzaju rozbudowanego dema (a raczej zapowiedzi) gry, która trafi również na inne platformy. Pozostałe godne uwagi tytuły to w większości nieco starsze produkcje, w które mogliśmy już zagrać na iOS lub "dużych" konsolach. Niestety, jak na razie nic nie wskazuje na to, by ten trend mógł ulec zmianie, co oznacza, że nabywcy Apple TV będą na nim grać głównie w gry, które mogliby z powodzeniem odpalić także na swoich iPhone'ach i iPadach (zakładając, że ich twórcy nie zniechęcą się koniecznością dostosowywania gry do obsługi za pomocą pilota). Oczywiście potrafię sobie wyobrazić osoby, dla których możliwość grania w te same gry na większym ekranie jest na tyle ważna, by usprawiedliwić zakup nowego gadżetu, jednak ja się do nich nie zaliczam. Osobiście widzę tylko jedną korzyść płynącą z przeniesienia iOS'owych gier na większy ekran - możliwość wygodnej gry w kilka osób przy jednym telewizorze. Tutaj jednak pojawia się kolejny problem...
Dodatkowe wydatki
Apple TV nie należy do najtańszych urządzeń w swojej kategorii, ale nie jest też absurdalnie drogie. 779 zł za wersję 32 GB i 999 zł za 64 GB to ceny jak najbardziej do przełknięcia, zwłaszcza iż nie jest to produkt, który wymienia się co roku na nowszy model. Sytuacja ta zmienia się jednak w momencie, w którym zaczynamy się zastanawiać nad zakupem dodatkowego kontrolera (co w większości przypadków następuje chwilę po tym, jak wyobrazimy sobie jak niewygodne musi być sterowanie za pomocą pilota). Apple TV w odróżnieniu od większości konkurentów nie pozwala nam skorzystać z dowolnego pada dostępnego obecnie na rynku, ani też nie oferuje możliwości kupna konsoli od razu z kontrolerem tego typu. Najtańszy (bo chwilowo jedyny) pad oferujący pełną integrację z nowym Apple TV to Steel Series Nimbus, wyceniony przez producenta na 249,95 zł. Z jednej strony jest to kwota zauważalnie niższa od tej, jaką wspomniana firma liczyła sobie za swoje pierwsze pady MFi (przykładowo - Stratus w dniu premiery kosztował aż 430 zł), z drugiej zaś to nadal więcej niż trzeba zapłacić za pady do innych konsol/przystawek telewizyjnych (zwłaszcza iż większość konkurencyjnych produktów tego typu albo sprzedawana jest z przynajmniej jednym kontrolerem, albo pozwala nam skorzystać z dowolnego pada podłączanego przez USB lub Bluetooth). Jeśli więc chcę zakupić dwa pady (bo jak już wspomniałem w poprzednim punkcie interesuje mnie głównie gra wieloosobowa) muszę wyłożyć dodatkowe 499,90 zł. Najtańszy wariant Apple TV kosztowałby mnie więc 1278,90 zł, zaś najdroższy 1498,90 zł. Dla porównania: nowy Xbox 360 E 500 GB z dwoma padami to wydatek rzędu 869 zł, zaś na Xboxa One w podobnej konfiguracji musiałbym wydać 1489 zł (nie wspominając już o tym, że w serwisach aukcyjnych często można upolować znacznie tańsze egzemplarze znajdujące się jeszcze na gwarancji). Nagle okazuje się więc, że chociaż Apple TV nie dorównuje konsolom nowej generacji pod względem możliwości, to jednak dorównuje im ceną, co jednak nie jest powodem do dumy. Najgorsze jest to, że problem ten dałoby się rozwiązać w banalnie prosty sposób - zwalniając nas z przymusowego zakupu pilota. Gdyby Apple wprowadziło do sprzedaży "gołe" Apple TV, którego cena zostałaby pomniejszona o cenę samego pilota (379 zł - więcej niż poprzedni model ATV!), kwota jaką należałoby wydać na "zestaw dla gracza", czyli czarną skrzynkę i dwa pady, nadal mieściłaby się w granicach rozsądku. Niestety, dotychczasowe działania Apple wskazują wyraźnie na to, że firma ta nie zamierza tym razem pozwolić nam na rezygnację z domyślnego pilota, o czym świadczy chociażby brak wsparcia dla aplikacji Remote na iOS oraz "zmuszanie" deweloperów do tworzenia gier obsługiwanych za pomocą wspomnianego akcesorium.
"Ok, ale jeśli porównamy ze sobą ceny gier na tvOS i konsole nowej generacji, to okazuje się, że na dłuższą metę Apple TV pochłonie o wiele mniej pieniędzy" - to argument który słyszałem w ostatnim tygodniu dość często i z którym zupełnie nie potrafię się zgodzić. Na pierwszy rzut oka może się on rzeczywiście wydawać całkiem sensowny - w końcu wystarczy rzucić okiem na przeciętne ceny produkcji w sklepie App Store, żeby zauważyć, że są one znacznie niższe od tych oferowanych przez oficjalne sklepy Microsoftu czy Sony. Sęk w tym, że wybierając Apple TV jesteśmy niejako zmuszeni do kupowania gier w App Store (wyjątki, takie jak nowe Guitar Hero dostępne na iOS w wersji pudełkowej, zdarzają się zbyt rzadko by brać je pod uwagę), co znacznie ogranicza nam pole do manewru. Gdy nie odpowiada nam cena w App Store, jedyną czynnością która nam pozostaje jest cierpliwe czekanie na promocję. Tymczasem w przypadku "dużych" konsol oprócz oficjalnych sklepów internetowych mamy jeszcze wiele innych źródeł gier - w tym rynek wtórny, który daje okazję do zaopatrzenia się w naprawdę fajne tytuły w absurdalnie niskich cenach. Co więcej, gry kupione na fizycznych nośnikach możemy sprzedać/wymienić gdy już nam się znudzą, podczas gdy wiele gier kupionych w dystrybucji cyfrowej po jakimś czasie zostaje tylko smutnym wspomnieniem w historii zakupów. Nie wolno też zapominać o coraz popularniejszych ostatnio "kontach premium", które oferują nie tylko comiesięczny pakiet darmowych gier za stosunkowo niewielką opłatą, ale też liczne promocje i zniżki na zakup innych gier. Ostatecznie więc okazuje się, że jeśli nie zależy nam na kupowaniu najnowszych hitów w dniu premiery (a nie oszukujmy się - osoby zainteresowane zakupem Apple TV raczej nie oczekują, że zagrają na nim w najgłośniejsze nowości) "duże" konsole wcale nie wymuszają na nas większych wydatków niż Apple TV, a czasami nawet sytuacja wygląda wręcz odwrotnie.
Apple TV rozwija się powoli, a konkurencja nie śpi
Kiedy już dotarło do mnie, że Apple TV najzwyczajniej w świecie nie jest konsolą dla mnie, zacząłem zastanawiać się nad tym, czy urządzenie te sprawdzi się w moim domu jako przystawka telewizyjna. Moje wcześniejsze kontakty z akcesoriami tego typu delikatnie mówiąc nie należały do udanych, dlatego też liczyłem na to, że czarna skrzynka od Apple zaoferuje mi to, czego nie były mi w stanie zaoferować produkty konkurencji. Niestety, tutaj również spotkał mnie zawód.
Zacznijmy od czegoś oczywistego: Apple TV nie jest produktem stworzonym z myślą o polskim rynku. To samo można powiedzieć jednak również o wszystkich jego głównych konkurentach, dlatego też osoby chcące nabyć urządzenie tego typu po prostu muszą pogodzić się z faktem, że spora część funkcji oferowanych w Stanach Zjednoczonych nie będzie dla nas dostępna. Co więcej, w większości przypadków nie jest to wina producenta sprzętu, lecz firm trzecich, które najzwyczajniej w świecie nie są zainteresowane wchodzeniem ze swoimi usługami/serwisami/aplikacjami na nasz rodzimy rynek. Nawet mając na uwadze te fakty trudno jednak nie odnieść wrażenia, że kupując Apple TV otrzymujemy produkt wybrakowany, w którym zabrakło wielu podstawowych funkcji. Brak Netflixa i innych podobnych serwisów nie był dla mnie żadnym zaskoczeniem. Brak możliwości kupowania filmów - owszem, i to gigantycznym. Jestem w stanie zaakceptować to, że Siri nie mówi po polsku, ale nie mogę pogodzić się z tym, że w nowym Apple TV nie mogę porozumiewać się z nią nawet po angielsku. Brak obsługi klawiatur bluetooth? Ok, przeżyję to, ale dlaczego nadal nie ma wsparcia dla aplikacji Remote? Do tego dochodzi jeszcze cały szereg mniejszych, ale równie denerwujących problemów, takich jak chociażby brak możliwości tworzenia oddzielnych profili (zupełnie jakby Apple zakładało, że każdy członek rodziny posiada oddzielny telewizor) czy uszczuplony w stosunku do poprzedniej generacji zestaw złączy.
Oczywiście mam świadomość, że większość z tych rzeczy to problemy związane z oprogramowaniem i usługami, które zapewne z czasem zostaną rozwiązane przez Apple i/lub firmy trzecie. Jestem jednak zwolennikiem kupowania produktów dobrych, a nie takich, które mają szansę stać się dobre jeśli poczekamy odpowiednio długo. Wstrzymując się z zakupem tego urządzenia tak naprawdę nie tracę zbyt wiele, a w zasadzie mogę jedynie zyskać. Należy bowiem pamiętać o tym, że konkurencja nie śpi i już teraz jest w stanie bez większego problemu rywalizować z propozycją firmy Apple. Rynek mikrokonsol i przystawek telewizyjnych rozwija się zresztą coraz szybciej, dlatego też nie mam wątpliwości, że za jakiś czas kupie produkt tego typu i nie będę żałował wydanych na niego pieniędzy. Fajnie by było, gdyby to właśnie Apple jako pierwsze zaprezentowało sprzęt spełniający moje oczekiwania, głównie ze względu na uniwersalne gry i aplikacje współpracujące zarówno z tvOS jak i iOS oraz inne korzyści płynące z posiadania kilku urządzeń działających w tym samym "ekosystemie", ale jeśli jakaś inna firmą ją w tym wyprzedzi, to nie zamierzam czekać z zakupem aż Apple TV zdąży nadrobić dystans.