jabłek: Leo wymaga według Apple proca 867MHz ale komfortu pracy na takim czymś raczej nie będzie.
A próbowałeś, czy teoretyzujesz?

Ja mam maczka jak w podpisie z Leo na pokładzie i generalnie "gada, lata, pełen serwis". Wiadomo, że zależy co robisz, ale te 867MHz jak na Apple'owe systemy to wcale nie jest mało.
]Czujemy się przez to lepsi, bo kogoś kopnęliśmy - czytaj daliśmy za darmo lekcję życia?
Jak chcesz, to pomóż, jak nie, to nie, twoja sprawa, ale daruj sobie resztę!
Z całym szacunkiem, ale głupoty gadasz. Co? Mamy chłopaka po główce pogłaskać, że sobie wymyślił zachciankę w postaci Maka, na którego go nie stać i który nie jest mu potrzebny, a którego wydaje mu się, że dostanie za darmo?
Z takim podejściem to możesz śmiało oczekiwać pokolenia słodkich nierobów, którym się wydaje, że wszystko im się należy ad hoc.
Nie chodzi o to, żeby go kopać, ale żeby mu uzmysłowić, że tak się zwyczajnie nie robi - to jest kwestia zwykłej przyzwoitości. Ma komputer - w wieku takim, a nie innym, ale ma. Nowy nie jest mu potrzebny, tylko po prostu by chciał. To jest duża różnica. Szczególnie, kiedy to "chciałbym" uzupełni się i wyjdzie "chciałbym Apple". A Apple jest drogie i nie ma zmiłuj.
Rodzice nie chcą dać pieniędzy? Wcale się nie dziwię. Moi też nie chcieli, kiedy sobie wymyśliłam dokładnie taką samą zachciewajkę.
Zresztą, to że intencją autora tego tematu nie jest potrzeba, ale swego rodzaju gadżeciarstwo, doskonale widać w tłumaczeniach dlaczego nie kupi sobie jakiegoś używanego sprzętu sprzedając iPhone'a i starego pieca... Nie, bo: ~900zł za ajfona + ~800zł za PCeta, to wg naszego nastolatka za mało - ale na co? Na Macbooka, oczywiście, ale Powerbooka G4 czy iBooka kupi spokojnie i jeszcze mu zostanie. Tylko, że on najwyraźniej ma spore wymagania wbrew temu co mówi zgłaszając chęć przygarnięcia nawet podniszczonego komputera. A w ogóle to iPhone'a i tak nie sprzeda, bo jest mu potrzebny - ma tam wikipedię i słownik. Zaiste, bez tego nie da się żyć :/ (Półszeptem, niezależnie od reszty wywodu i tematu powiem, że słownik to on powinien mieć w głowie.)
No i nie zapominajmy o sakramentalnym "rodzice się nie zgadzają na używany" - dodajmy, rodzice dyskredytowani do poziomu co najmniej
dziwnych, bo nie dają kasy na Maka. Hmm...to co? Jeśli ten używany Mak pojawiłby się za cudownym dotknięciem różdżki, za darmo, to rodzicom przestanie to przeszkadzać? Przestaną się obawiać, że synkowi sprzęt się szybko zepsuje i znów będzie wołał o kasę...? No jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
Cieszę się bardzo, że makówki się szerzą, ale nie w taki sposób :/
I btw. żeby nie było - nie jestem nadzianą farciarą, która kupuje sobie najnowsze modele Maków i mnóstwo akcesoriów. Jestem studentką, na garnuszku rodzicielskim, który nie jest specjalnie pojemny. Ale kiedy postanowiłam, że chcę mieć Apple'a, to nie prosiłam o gwiazdkę z nieba, tylko kilka miesięcy na niego pracowałam, polowałam na okazje patrolując allegro i nie wybrzydzałam. Pewnie gdybym miała co, to bym sprzedała - w końcu marzenie, to marzenie - może wtedy zamiast sześcioletniego Powerbooka miałabym coś mocniejszego.
ad.
MacDonald - rozumiem to, ale powiedz mi. Czy dla człowieka posiadającego takiego starego G3 i powiedzmy Maca Pro, MBP i jeszcze Maca Mini dla dziecka to czy naprawdę tak wiele dać chłopcowi takiego G3, który chce za jego pomocą dążyć do zrealizowania życiowych celów?
Może i niewiele, a ty oddasz mu swój komputer? Środki do realizowania marzeń też trzeba zdobywać i osiągać, a nie czekać aż ktoś nam je da "bo ma więcej". Na tej zasadzie to można by oczekiwać, że każdy kto zarabia więcej niż jest mu potrzebne do przeżycia, powinien za tę nadwyżkę utrzymywać tych, którym do przeżycia brakuje. Bogatsi dają biedniejszym. Wszyscy na "hurra!" przygarniamy po jednym bezdomnym do domu i go utrzymujemy - w końcu on też pewnie ma jakieś marzenia i trzeba mu pomóc wystartować.
Piękne, ale utopijne. A przede wszystkim przenosi złe wzorce moralne - nie pracuj, nich ci co mają więcej dadzą ci za darmo.