Od wczorajszego poranka mam możliwość korzystania z nowego MacBooka Pro w wersji 16" z procesorem M1 Max. Dotychczas używałem MacBooka Pro 13" z 2015 roku. Dlatego nieco obawiałam się, czy 16" to nie będzie dla mnie nazbyt duża cegła. Prawdę powiedziawszy, to początkowo zamówiłem 14", ale po pojawieniu się pierwszych recenzji oraz odwiedzinach w pobliskim salonie iSpot postanowiłem skorygować zamówienie.
Nie żałuję tej zmiany. Komputer przy pierwszym kontakcie faktycznie wydaje się duży i ciężki, jednak to wrażenie znika po krótkim czasie. Szczególnie, że używam go głównie w domu i podróże między biurkiem w gabinecie a kanapą w salonie, nie są szczególnie dokuczliwe. Praca w tej drugiej konfiguracji to prawdziwa przyjemność, zupełnie nie ma wrażenia "przygniecenia", ani przegrzania.
Przesiadka z 6-letniego, 2-rdzeniowego sprzętu to przeskok o kilka poziomów. W tym przypadku jakiekolwiek porównania wydajności są pozbawione sensu. Oczywiście komputer jest bardzo szybki, ekran jest fantastyczny a bateria schodzi powoli. To wszystko już wiecie, bo było już milion recenzji, wszystkie mniej więcej w tym samym tonie.
Praca, którą wykonuję zawodowo nie wymaga zbyt dużej mocy obliczeniowej i do tego celu taka mocna konfiguracja zupełnie nie jest potrzebna. Wymagana jest natomiast możliwość podłączenia 2 zewnętrznych monitorów i to była główna przyczyna, dla której tak długo zwlekałem z przesiadką na Apple Silicon. Mój staruszek miał to w standardzie, a M1 niestety nie.
Amatorsko zajmuję się montażem filmów w Final Cut Pro oraz programowaniem aplikacji mobilnych w Xcode. Ponadto planuję poświęcić trochę czasu na poznanie Blendera. Głównie ze względu na te zastosowania zdecydowałem się na procesor M1 Max. I prawdę powiedziawszy jestem przekonany, że na dzień dzisiejszy nie mam absolutnie żadnych szans, żeby wykorzystać cały zapas mocy, szczególnie że komputer jest też wyposażony w 64 GB RAM.
Natomiast jestem osobą, która nie zmienia sprzętu co 2 lata. Zakładam, że ten komputer będzie mi służył kolejne 6 lat, podobnie jak jego poprzednik. To był główny powód, dla którego zdecydowałem się na tak mocną konfigurację. Mój poprzedni komputer był wyposażony w 16 GB, co było maksymalną możliwą ilością RAM. Kiedy go kupowałem, FCPX chodził na nim jak burza. Obecnie montaż nawet prostego filmiku z wakacji na tym sprzęcie to mordęga. Liczę na to, że ten sufit mam teraz podwieszony na tyle wysoko, że nieprędko komputer zacznie się dusić.
Nie napracowałem się jeszcze na nowym sprzęcie zbyt długo, ale mogę powiedzieć, że odpalanie symulatora iPhone w Xcode, które wcześniej zajmowało wieki, to dosłownie kilka sekund. Motion tracking w FCPX także działa błyskawicznie. Porobiłem kilka benchmarków, ale nie będę Was zanudzał wynikami, bo generalnie pokrywają się z tym, co jest pokazane na licznych filmikach w YT.
Jeśli byście mieli jakieś pytania, postaram się odpowiedzieć.
PS. Dodam jeszcze coś na temat głośników, o których często pisze się w samych superlatywach. Owszem, dźwięk jest bardzo dobrej jakości w pełnym zakresie, w niskimi tonami włącznie, wrażenie szerokiej sceny jest bardzo przyjemne, ale to wszystko pod jednym warunkiem. Trzeba siedzieć bezpośrednio przed komputerem, w niewielkiej odległości. Zapomnijcie, że nagłośnicie w ten sposób choćby niewielki pokój. Wystarczy odejść na metr w bok, a dźwięk staje się płaski i nieciekawy. To w zasadzie powinno być oczywiste dla każdego, kto rozumie podstawy fizyki, ale ilość zachwytów w sieci może komuś namieszać w głowie. Nie dajcie się nabrać.
Użytkownik Mikołaj Maciejko edytował ten post 28 grudnia 2021 - 18:52