Hiszpania miała dużo szczęścia, a Urugwaj odpłacił mecz z Ghaną
Holandia powinna grać w finale z Niemcami i wygrać za 74' rok
Forlan powinien zostać uznanym najlepszym piłkarzem tych mistrzostw
Forlan dostał Złotą Piłkę tak btw. Poza tym nie wiem, dlaczego tak niektórzy piszą o jakże wielkim szczęściu Hiszpanów. Szczęściem można by było nazwać sytuację, w której Hiszpanie są w każdym elemencie gry gorsi, a i tak wygrywają. Uważnie oprócz meczu śledzę też statystyki po każdym spotkaniu i Hiszpania zawsze przeważała nad rywalem, mniej lub bardziej.
Jednak nadal uważam, że w tej grze chodzi o to, żeby wkopać to takie okrągłe do takiej tej rozciągniętej siatki, a jak ktoś tego nie zrobi przez 120 minut, to mecz był nudny i straciłem trzy godziny życia, a nie 'wspaniałe widowisko' i 'doskonała gra z piłką'. Dlatego właśnie - już nawet pomijając osobiste sympatie, bo zaraz mi wyskoczą jacyś z zarzucaniem 'miłości do wroga' (a to akurat moja sprawa, przy okazji) - podobała mi się gra Niemiec, którzy te gole zdobywali i grali po to, żeby je mieć, a nie jakaś Hiszpania, co po 1:0 'walczyła' tylko o to, żeby dotrwać do końcowego gwizdka. Piękno futbolu polega na golach. Nie strzelasz -> jesteś lamusem, a nie 'piękny mecz'. Strzelasz mniej niż Jasio -> Jasio jest od Ciebie fajniejszy, proste.
Mam zupełnie odmienne zdanie. Powiem szczerze - wolę obejrzeć bardzo zacięty mecz zakończony bezbramkowym remisem bądź wynikiem 1:0 niż kanonadę bramek strzelonych np. po idiotycznych błędach piłkarzy. Dla mnie piękno futbolu polega na czymś innym, oczywiście bramki też są bardzo ważne, ale czasem jakieś nieszablonowe zagranie (jakich było wiele np. w wykonaniu Xaviego czy Iniesty) cieszy bardziej niż gol.
A i jeszcze co do finału: nie wiem, ja się nie nudziłem nawet przez chwilę. Akcja w meczu ciągle się zmieniała, szansę na bramki mieli zarówno jedni, jak i drudzy, a gdyby nie Stekelenburg czy Casillas, mielibyśmy o kilka bramek więcej. No i gra była bardzo twarda, a ilość pokazanych kartek może o tym świadczyć (imho dwie niesłusznie przyznane, ale też i w kilku sytuacjach sędzia mógł pokazać czerwony kartonik).