W czasie słynnego procesu sądowego Apple kontra Samsung, który toczył się w Stanach Zjednoczonych kilka miesięcy temu, na światło dzienne wyszło wiele interesujących faktów z działalności obydwu firm. Jednym z nich była informacja o tym, że jeśli chodzi o marketing swoich produktów, Apple w bardzo dużym stopniu polega darmowym lokowaniu swoich urządzeń w popularnych filmach i serialach telewizyjnych, czyli na tzw. "product placement".

W ostatnich latach, przy okazji premier swoich nowych produktów, firma z Cupertino nie przeprowadza ogromnych kampanii marketingowych. W zamian za to, Apple zdecydowało się podjąć dwa kroki - pierwszy to stworzenie wokół tego wydarzenia medialnego szumu poprzez jego pozytywne recenzje; drugim krokiem jest właśnie darmowe lokowanie produktów. Kilkanaście lat temu sytuacja ta nie wyglądała jednak tak samo.

Jednym z pierwszych filmów, w których pojawiły się produkty Apple, była produkcja z 1986 r. zatytułowana "Krótkie spięcie". Rolę Macintosha w tamtym filmie można uznać za epizodyczną, jeśli porównamy ją do pierwszej części "Mission Impossible" z 1996 r., w której PowerMac w kilku scenach odgrywał pierwsze skrzypce. Co ciekawe, w przypadku tego filmu, marketing Apple nie był tak dyskretny jak teraz - na jego potrzeby wyprodukowano specjalny film reklamowy oraz przeprowadzono kampanię w prasie, w której podkreślano rolę komputerów Apple w tym wielkim kasowym hicie.

Z "Mission Impossible" wiąże się pewna ciekawa historia. Na początku lat 90., Jon Holtzman pełnił w Cupertino funkcję dyrektora ds. marketingu. W tamtym okresie Apple wydawało w ogóle nie interesować się przemysłem filmowym i nie przeznaczało na ten cel żadnych środków. Filmowcy, którzy byli zainteresowani umieszczeniem produktów tej firmy w swoich produkcjach musieli czekać, aż branżowi dziennikarze zwrócą swoje egzemplarze testowe do Apple. Holtzman dostrzegł potencjał lokowania produktów w hollywoodzkich produkcjach i w przeciągu kilku lat udało mu się przekonać kierownictwo Apple do nadania wysokiego priorytetu tym działaniom. Udało mu się również wprowadzić pewną drobną, jednak z punktu widzenia filmowców, bardzo istotną zmianę. W latach 90., logo przenośnych komputerów Apple na pokrywie było zorientowane w taki sposób, że po jej otwarciu było ono widoczne "do góry nogami". Holtzman zdawał sobie sprawę z tego, że jest to dość kłopotliwe dla filmowców, dlatego zlecił wydrukowanie naklejek, dzięki którym logo Apple na ekranie prezentowało się w odpowiedni sposób. Kiedy Steve Jobs powrócił do Apple w drugiej połowie lat 90., niezwłoczne zlecił dokonanie tej zmiany na stałe.

Po "Mission Impossible" komputery Apple zaczęły pojawiać się w co raz to większej liczbie filmów. "Masz wiadomość", "Dzień Niepodległości", "Legalna Blondynka", "Toy Story", "Lepiej późno niż później", "Blade: Mroczna Trójca", czy nowsze produkcje tj. "Wall-E", "Transformers 3", "Iron Man 2", "To tylko seks" i ekranizacja Sagi Zmierzch, to tylko niektóre przykłady filmów, w których pojawiały się produkty Apple. Co ciekawe, Bella, główna bohaterka Zmierzchu, w książkowym oryginale używa nieokreślonego z nazwy komputera, który jest "stary i pochodzi z drugiej ręki". W filmowej ekranizacji, grająca Bellę Kristen Stewart zawsze ma do swojej dyspozycji świecące nowością MacBooki i iPody.


Pozycja Apple jest tak silna, że w przeciągu ostatnich dwóch lat, urządzenia tej firmy pojawiały się w ponad 40% filmów, które znajdowały się na szczycie amerykańskiego box office'u.
Bardzo ważne jest również to, że w przeciwieństwie do innych firm, Apple nie płaci producentom filmowym żadnych pieniędzy za to, że ich produkty pojawią się w tych filmach. Dobrym przykładem jest tutaj najnowsza część "Mission Impossible - Ghost Protocol" - jak wyliczono, sceny z iPhone'ami, iPadami i MacBookami zajmują łącznie aż 8 minut w tym ponad dwugodzinnym filmie. Szacuje się, że w przypadku tej produkcji, czas ekranowy o tej długości jest wart ok. 23 miliony dolarów. Apple nie zapłaciło za niego ani centa, w przeciwieństwie do firmy BMW, która nie tylko zapewniła odpowiedni park maszynowy dla tej produkcji, ale przygotowała również specjalne wersje samochodów i wysłała je m.in. do Dubaju, gdzie były kręcone sceny pościgowe.

Kino to jednak tylko część rozrywkowego sektora, w którym lokowane są produkty Apple. Drugą równie ważną część stanowi telewizja. Urządzenia Apple można zobaczyć w zdecydowanej większości popularnych, amerykańskich seriali. W hitowej "Teorii Wielkiego Podrywu" pojawiają się tablety, telefony i komputery z charakterystycznym logo, które często jest sprytnie zamaskowane. Podobna sytuacja ma miejsce w "Dwóch i pół". Inne seriale, w których często możemy zobaczyć produkty Apple to m.in.: "Sex w wielkim mieście", "Californication", "Rockefeller Plaza 30", "Dr House", "Biuro", "Dexter", "Plotkara", "24 godziny", "Jess i chłopaki". Warto też wspomnieć o serialu "Chuck", którego główny bohater używał Maka Pro.


Sztandarowym przykładem jest jeden z odcinków "Współczesnej rodziny", w którym bohater grany przez Ty Burrella, próbował kupić sobie na swe urodziny pierwszego iPada. Nie chodziło tutaj o mały epizod - scenariusz całego odcinka był skupiony właśnie wokół tego wydarzenia. Odcinek ten został wyemitowany w amerykańskiej telewizji ABC, na dwa dni przed premierą iPada w 2010 r. Także w tym przypadku, Apple nie przeznaczyło na ten cel żadnych środków pieniężnych.

Rola Apple w branży telewizyjnej nie ogranicza się tylko do seriali. Urządzenia tej firmy upodobali sobie również gospodarze popularnych w USA programów typu talk-shaw, tj. Late Night with Jimmy Fallon czy The Colbert Report.

W nadchodzących latach rola telewizyjnych reklam powinna maleć, a znaczenie lokowania produktów będzie co raz większe. Niektóre decyzje zakupowe będziemy podejmować nie pod wpływem tradycyjnych reklam, tylko dzięki filmom, produkcjom telewizyjnym i mediom społecznościowym. Pozycja Apple na tym rynku jest obecnie niezwykle silna i nie zanosi się na to, żeby w najbliższych latach miała drastycznie zmaleć, choć da się zauważyć, że inni producenci również dostrzegli duży potencjał takich działań. Całą sytuację dobrze podsumował Gavin Polone, amerykański producent filmowy i telewizyjny, zdaniem którego producenci i scenarzyści mogą dokonywać zmian w fabule tylko dlatego, że lubią jedną markę bardziej od drugiej albo zależy im na tzw. "gratisach":

Apple nie będzie płacić za lokowanie swoich produktów, jednak są bardziej niż chętni do tego, żeby rozdawać nieskończoną wręcz liczbę komputerów, iPadów i iPhone'ów.

Celowo pominąłem polską kinematografię i produkcje telewizyjne, ze względu na znikomą, czy wręcz marginalną ilość produkcji, w których pojawiały się urządzenia Apple. W zasadzie na myśl przychodzi mi tylko "Sala samobójców", której bohater w kilku scenach pojawiał się z charakterystycznymi, białymi słuchawkami Apple. Pobieżna analiza polskich seriali telewizyjnych również nie przyniosła pomyślnych wyników.

Źródło: Bloomberg Businessweek, Business Insider, własne