Apple Watch na co dzień. Część 1: wygląd zewnętrzny i hardware
We wstępie do niniejszej serii wymieniłem większość z urządzeń naręcznych, jakie miałem okazję używać czy choćby tylko testować przez ostatnie dwa lata. Apple Watch nie jest więc pierwszym smart zegarkiem, który trafił na mój nadgarstek, stąd też naturalne są jego porównania do wcześniejszych konstrukcji. Co ważne, przypomina mi on nie tylko inne smartwatche.
Apple przyzwyczaiło nas w ostatnich latach do wprowadzania na rynek produktów rewolucyjnych. Wiele osób uznaje je za pionierskie, choć jeśli spojrzeć na daną kategorię szerzej, to niekoniecznie takimi są. W ostatnich 15 latach firma stworzyła kilka urządzeń, które stały się ikonami i które bezapelacyjnie zrewolucjonizowały branżę. Był to iPod, iPhone i iPad. Nie były to jednak pierwsze tego typu produkty w swojej klasie. Odtwarzacze MP3 istniały już przed iPodem, choć były to produkty raczej siermiężne, a do tego o niewielkiej pojemności. iPod wraz z iTunes zrewolucjonizowały rynek muzyczny. Podobnie było z iPhonem. Smartfony istniały na długo przed nim, to jednak jego pojawienie się na rynku całkowicie ten rynek zmieniło i doprowadziło do upadku kilku królujących na nim gigantów. Smartfony od czasu iPhone'a wyglądają zupełnie inaczej i mniej lub bardziej nawiązują wyglądem właśnie do telefonu Apple'a. Podobnie było z całkowicie niszowym, bo przeznaczonym dla wąskich specjalności rynkiem tabletów. iPad pokazał, że mogą one wejść szturmem pod strzechy. Wraz z Apple Watchem firma wchodzi na rynek, który od dobrych kilku lat próbują opanować inne firmy. Właściwie to ten rynek dopiero się buduje, a producenci cały czas próbują przekonać klientów, że smartwatch to jest to, czego potrzebują. Apple - choć zadanie ma ułatwione - to jednak także stoi przed tym zadaniem.
Ten przydługi trochę wstęp ma na celu umiejscowienie tego zegarka, a także jego wyglądu w kontekście istniejących już na rynku urządzeń.
Magiczne pudełko
W przeciwieństwie do konkurencji, także i w tym przypadku Apple przykłada ogromną wagę do opakowania. Niezależnie od wersji urządzenia opakowanie jest - jak to zwykle w przypadku Apple bywa - małym dziełem sztuki. Miałem okazję zobaczyć pudełko dla wersji stalowej, ja jednak kupiłem i używam modelu Sport i na tym urządzeniu i jego opakowaniu się skupię.
Pudełko dla Apple Watch sport jest podłużne i białe - przynajmniej dla srebrnego modelu z niebieskim paskiem. Kiedy je wziąłem do ręki pomyślałem, że gdzieś już takie pudełko widziałem i faktycznie: białe podłużne, a raczej wysokie pudełka kryją w sobie nowe stacje Airport Time Capsule. W tamtym wypadku pudełko jest oczywiście grubsze, ale było to pierwsze niemal natychmiastowe skojarzenie.
Drugie wiązało się z tajemnicą. Pewnym misternym urządzeniem czy instrumentem, jaki może kryć się w środku. I choć wiedziałem, co w nim znajdę, to kiedy wziąłem je do rąk, moja wyobraźnia zaczęła pracować. Nawet teraz, po kilku dniach, gdy zegarek spoczywa na moim nadgarstku, kiedy biorę do rąk to pudełko, mam cały czas wrażenie, że znajdę w nim coś magicznego (ze względu na jego wymiary na myśl przychodzi mi jakiś klarnet czy flet). To z resztą nie koniec. Otwierając tekturowe pudełko znajdziemy w środku również podłużne, wykonane z białego plastiku i kojarzące się jednoznacznie z białym MacBookiem etui. To w nim znajduje się zegarek.
Pod nim z kolei znalazła się tekturowa ramka, w której umieszczona jest dodatkowa część bransoletki, instrukcje - także w podłużnym formacie - oraz ładowarka i kabel z indukcyjną wtyczką magsafe, która kojarzy się jednoznacznie z końcówką stetoskopu.
Inni producenci smartwatchy stosują bardziej klasyczne opakowania, które - choć generalnie są funkcjonalne i schludne - to nie tworzą jednak wrażenia obcowania z produktem wyjątkowym jeszcze przed wyjęciem go z pudełka.
Oczywiście opakowanie nie jest tym, co najważniejsze, ale ma duże znaczenie w budowaniu pierwszego wrażenia z obcowania z danym produktem, o czym Apple wie od dawna.
Apple Watch
Po rozpakowaniu - które zresztą relacjonowałem za pośrednictwem Periscope - czas skupić się już tylko na zegarku.
Testuję zegarek w wersji Sport ze srebrną aluminiową kopertą o rozmiarze 42 mm. Kiedy rozpakowałem go już w domu i założyłem na rękę, kolejny raz skojarzył mi się on z iPhonem pierwszej generacji. Zarówno srebrne aluminium, jak i zaokrąglenia koperty przypominają mi bardzo właśnie to urządzenie. Możliwe, że nie jest to przypadek i zarówno Apple, jak i sam Jony Ive chcieli, by te pierwsze urządzenia były w pewnym stopniu podobne.
Apple Watch, a właściwie jego wygląd budził u mnie początkowo dość mieszane uczucia. Nie jest to moim zdaniem arcydzieło wzornictwa czy "opus magnum" Jony'ego Ive'a. Koperta sprawia wrażenie grubej i trochę niezgrabnej (wyobraźcie sobie założenie na dłoń iPhone'a pierwszej generacji). I choć ostatecznie po kilku dniach negatywne wrażenia minęły, to chyba jednak z wyglądu bardziej podoba mi się koperta w Pebble Steel czy też - tym razem okrągła - w LG G Watch R lub Moto 360. Z drugiej jednak strony trudno pomylić Apple Watcha z innym urządzeniem i nosząc go na ręku nie czuję się z nim źle, a zresztą - przecież przez ostatni rok nosiłem z przyjemnością plastikowego Pebble'a (a on w opinii wielu nie jest specjalnie ładny), więc to zdecydowanie zmiana na plus.
Bardzo podoba mi się przejście pomiędzy aluminiową kopertą, a szkłem chroniącym ekran i choć przypomina podobne rozwiązanie zastosowane w iPhone'ach 6 i 6 Plus, to moim zdaniem jest jeszcze lepiej wykonane.
Sam ekran jest bardzo dobrej jakości i przychylam się tutaj do opinii wielu recenzentów, że jest to obecnie najlepszy wśród smartwatchy dostęnych na rynku (nie licząc Pebble'a, który używa ekranu w technologii e-ink, który trudno tutaj porównywać). Wszystko jest ostre, oczywiście nie widać żadnych pikseli, a kolory soczyste - zwłaszcza w widoku ikon aplikacji. Dalej jednak upieram się, że ani ekran Apple Watcha, ani sam zegarek nie jest urządzeniem, na którym warto przeglądać zdjęcia, czy to te z naszych zbiorów, czy te np. publikowane w serwisie Instagram. I choć oczywiście można to zrobić, to jednak zegarek nie jest urządzeniem do tego stworzonym.
Celem oszczędności energii ekran pozostaje przez większą część czasu wygaszony. Zapala się on albo po stuknięciu w niego placem czy przyciśnięciu jednego z przycisków, albo po podniesieniu ręki celem zobaczenia godziny. Rozwiązanie to stosuje już od lat w swoich smartwarchach Samsung. I jak nie zawsze dobrze działało to w zegarkach z serii Galaxy Gear, tak nie zawsze dobrze działa to w Apple Watchu. W niektórych sytuacjach ekran podświetla się po delikatnym obróceniu dłoni i nadgarstka, innym razem podnosząc rękę, celem wykonania na zegarku jakichś działań, ekran pozostaje czarny i trzeba wybudzać go placem. Myślę, że na tym polu Apple ma jeszcze sporo do poprawy.
Ekran wybudza się też przy okazji nadejścia ważniejszych powiadomień. Nie wiem jakie są tutaj kryteria oceny, ale raz powiadomienie z Tweetbota pojawia się w trybie pełnoekranowym, a zegarek jest w całości wybudzony, innym razem otrzymuję tylko sygnał dźwiękowy i charakterystyczne "szturchnięcie" w nadgarstek.
Te ostatnie rozwiązanie to zdecydowana zaleta zegarka. Nie jest to wibracja, jaką można spotkać w innych zegarkach, a o wiele bardziej subtelne szturchnięcie.
Bawiąc się zegarkiem Apple Watch w berlińskim Apple Store miałem pewne obawy co do trwałości koronki Digital Crown (jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tego określenia i wolę nazywać ten element pokrętłem), w codziennym użytkowaniu wydaje się jednak bardziej trwała. Jest to nowy hardware'owy element interfejsu użytkownika (po ekranach dotykowych i przycisku Home) w urządzeniach mobilnych Apple. Przyznam jednak, że na razie dość rzadko z niego korzystam, a do przewijania informacji pokazywanych na ekranie używam przede wszystkim gestów wykonywanych palcem na ekranie - jak w iPhonie. Wyjątkiem jest oczywiście używanie koronki jako przycisku Home. Wystarczy wcisnąć ją by wyjść z aktualnego programu, do ekranu startowego czy do tarczy zegara.
Koronka, podobnie jak przycisk Home w iPhonie czy iPadzie pozwala na wywoływanie różnych funkcji. Podwójne szybkie jej naciśnięcie przenosi nas do ostatnio otwartego programu. Z kolei dłuższe jej przytrzymanie wywołuje Siri. Można też za jej pomocą wywołać funkcję sterowania głosem (potrójne szybkie przyciśnięcie), jednak należy ją najpierw aktywować w dedykowanej zegarkowi aplikacji dla iPhone'a.
Sama koronka wygląda bardzo dobrze, podobnie jak znajdujący się obok niej przycisk wywołujący menu kontaktów (wybranych znajomych). Ten ostatni przypomina przyciski z iPada Air 2. Krótkie przyciśnięcie obu tych przycisków pozwala na wykonanie zrzutu ekranu Apple Watcha (obrazek pojawi się momentalnie w bibliotece aplikacji Zdjęcia na iPhonie, a jeśli korzystamy z synchronizacji przez iCloud, także i w jej wersji na komputerze Mac).
Zdecydowanie najgorzej prezentuje się lewa boczna powierzchnia zegarka. Znalazły się tam otwory głośników i mikrofonu. Ostatnio po sieci krąży zdjęcie przedstawiające wady wzornictwa Samsunga Galaxy S6, polegające na niesymetrycznym poziomym rozmieszczeniu portu USB, gniazda mini jack i głośnika, ciekawy jestem czy te same osoby przyczepią się do tego jak rozmieszczone są otwory głośników i mikrofonu na bocznej krawędzi zegarka Apple Watch. Oczywiście mam świadomość, że ich umiejscowienie związane jest z rozplanowaniem elementów we wnętrzu urządzenia, ale nie zmienia to faktu, że otwory te nie wyglądają ładnie.
Na dolnej krawędzi znalazły się oczywiście czujniki biometryczne umieszczone w okręgu, w którym znajdują się elementy układu ładowania indukcyjnego. To do niego przykłada się wspomnianą wtyczkę magnetyczną "stetoskop".
Ten element wyposażenia wykonany jest z białego plastiku. Nie jest to jednak wtyczka MagSafe, stąd też należy dokładnie przyłożyć ją do dolnej powierzchni zegarka. Za pierwszym razem niemiło się zdziwiłem, kiedy rano okazało się, że zegarek się nie naładował. Na szczęście proces ten trwa mniej niż dwie godziny.
Zagadką pozostaje dla mnie powód zastosowania takiej, a nie innej długości kabla ładującego. Ma on 2 metry długości. Podejrzewam, że chodzi tutaj o możliwość odłożenia zegarka do ładowania na nocnym stoliku, który niekoniecznie musi znajdować się blisko gniazdka elektrycznego. Trochę żałuję, że Apple nie dołącza do iPhone'ów kabli o tej długości.
Wspomniane czujniki biometryczne, poza mierzeniem aktywności, wykrywają także zdjęcie zegarka z nadgarstka i aktywują jego blokadę. Odblokować go można za pomocą zdefiniowanego na początku kodu. Spotkałem się z pytaniami, czy wygodne jest wklepywanie kodu za pomocą klawiatury wyświetlanej na tak małym ekranie. W przypadku modelu 42 mm o dziwo jest to zadanie niemal tak samo łatwe jak wprowadzeni kodu odblokowującego na iPhonie.
Ostatnim elementem całości jest gumowy pasek. Jest miękki i przyjemny w dotyku, m.in. dzięki matowemu wykończeniu. Jest na pewno przyjemniejszy od paska w plastikowym Pebble'u czy innych konstrukcjach tego typu (np. w opisywanym przeze mnie chińskim zegarku sprzedawanym pod polską marką Kruger&Matz).
Zastosowano w nim proste łączenie, polegające na niewielkim bolcu wchodzącym w jedną z dziurek. Nie znajdziemy na nim szlufki, przytrzymującej jeden z końców (ten z dziurkami). Wchodzi on w wycięcie w drugiej części paska. Okazuje się to rozwiązaniem o wiele bardziej praktycznym. W przypadku innych smartwatchy dość często musiałem przesuwać szlufkę tak by złapać odstający koniec paska. Tutaj nie ma tego problemu.
Odłączanie paska od zegarka jest faktycznie banalnie proste. Na spodniej części koperty w miejscach mocowania paska znaleźć można dwa miniaturowe przyciski, które zwalniają zatrzask i pozwalają na bezproblemowe wysunięcie paska z przeznaczonej dla niego wnęki. Sam pasek zamocowany jest stabilnie i mocno, o jego zerwaniu raczej nie może być mowy.
Zauważyłem jednak, że przy wspomnianych wnękach, przy intensywnych treningach zwłaszcza w terenie zbiera się brud. Warto zatem zawsze po ćwiczeniach zdjąć zegarek i go wyczyścić.
Nieśmiertelny temat baterii
Jedną z najczęściej poruszanych kwestii związanych z Appel Watchem był jego czas pracy na baterii. Apple i Tim Cook deklarowali, że zegarek trzeba będzie podłączać na noc do ładowania i faktycznie tak jest, jeśli chcemy rano założyć na nadgarstek zegarek w pełni naładowany. Nie oznacza to jednak problemów z całodziennym jego użytkowaniem. Po całodziennym intensywnym użytkowaniu, dwugodzinnych marszobiegach, podczas których zegarek rejestruje moją aktywność fitness, podłączałem go do ładowania gdy poziom energii w baterii wynosił od 15% do 40%.
Nie ma więc powodu do obaw, że zegarek wyłączy się przed końcem dnia. Oczywiście wolałbym, by trzeba było go ładować co drugą lub co trzecią noc. Z drugiej jednak strony przyzwyczajony jestem już do podłączania przed snem mojego iPhone'a do ładowania, nie widzę więc większego problemu by robić to samo z zegarkiem.
Co z baterią w iPhonie
Osobną kwestią są doniesienia z ostatnich dni mówiące o tym, że Apple Watch drenuje baterię w iPhonie. Niczego takiego nie zauważyłem. Mój iPhone 6 ma zwykle jeszcze energii w baterii na poziomie od 20% do 30%. Tak samo było przed kupnem i sparowaniem z nim zegarka.
Być może energię pobierają niektóre aplikacje dla iPhone'a wspierające zegarek, ale na pewno nie samo to urządzenie.