Skostniałe Hollywood bardzo powoli zaczyna zmieniać swoją politykę wydawniczą. W erze Netflixa tzw. okna zmniejszają się. Jeszcze chwila, a będziemy naprawdę swobodnie decydować, jak chcemy obejrzeć filmową premierę.

Serena, najnowszy film z Jennifer Lawrence, nie jest wielkim dziełem, ani jakimś wyjątkowo głośnym tytułem, ale znów łamie przyjęte przez lata standardy. Pozycja ta jest już w Stanach Zjednoczonych dostępna do wypożyczenia w iTunes Store, Google Play oraz Amazon Instant Video. Natomiast do amerykańskich kin trafi dopiero za trzy tygodnie.

Standardowo filmy debiutują w kinach i dopiero po kilkunastu tygodniach trafiają do serwisów VOD oraz na płyty DVD i Blu-ray. Tutaj mamy sytuację odwrotną. Pod koniec zeszłego roku byliśmy świadkami równoczesnego debiutu kontrowersyjnej komedii The Interview zarówno w serwisach VOD, jak i kinach.

Już 28 sierpnia będziemy świadkami naprawdę przełomowej premiery. Wtedy w kinach IMAX oraz w serwisie Netflix zadebiutuje kontynuacja filmu „Przyczajony tygrys, ukryty smok”. To pierwsza taka duża i spektakularna produkcja, która jednocześnie trafi do kin i usługi subskrypcyjnej. W przyszłości Netflix planuje cały szereg tego typu premier, czym ma zmusić całą branżę do zmian.

Dzięki tego typu działaniom już za parę lat może dojść do poważnych zmian w naszych przyzwyczajeniach, a przede wszystkim w podejściu do filmowej dystrybucji. To widz będzie decydował czy w piątek wieczorem dany film obejrzeć na kinowym ekranie, w domu na Smart TV, czy może też w podróży na iPadzie lub smartfonie.

Będzie wybór i nie będziemy skazani jedynie na kino.