Apple jak The Beatles, Apple Watch jak kolejna płyta czwórki z Liverpoolu
Jacek w swoim wpisie deklaruje, że nie czeka na zegarek od Apple, bo nie jest to produkt dla niego. Czy jest to produkt dla mnie, przekonam się o tym tak naprawdę dopiero, kiedy go kupię i założę na rękę. Co więcej, czekam na Apple Watcha, bo to kolejny duży produkt od Apple, po komputerze Mac, iPodzie, iPhonie i wreszcie iPadzie, no i pierwszy w historii tej firmy wypuszczony i zaprojektowany już po śmierci Jobsa.
Przekonałem się już przynajmniej raz, że produkty Apple trudno do końca ocenić przed ich ostateczną premierą rynkową. Pamiętam mój sceptycyzm związany z pogłoskami dotyczącymi planowanej premiery tabletu od Apple. Wtedy jeszcze na MacKozer.pl pisałem, że prędzej mi kaktus wyrośnie na dłoni niż Apple wypuści takie urządzenie. No i kaktus mi wyrósł. Początkowo sceptycznie odnosiłem się już do samego iPada, choć dość szybko znalazł on sobie w moim domu i pracy swoją niszę.
Podobnie było wcześniej z iPhonem. Wielu nie wierzyło w to, że Apple wypuści swojego smartfona, i równie wielu uważało, że Apple zaliczy spektakularną porażkę. Z resztą, niektóry przekonali się boleśnie, jak bardzo się mylili - wspomnę tylko Nokię, Microsoft i BlackBerry.
W przypadku wszystkich wymienionych produktów Apple nie było pionierem. Przed Makiem istniały już przecież inne komputery (nie licząc tych od Apple), przed iPodem na rynku były już odtwarzacze MP3 (z pamięci Flash, a nie te odtwarzające empetrójki z płyt CD-R), przed iPhonem inne smartfony (choćby Nokie z serii N, Blackberry czy różnej marki smartfony z Windows Mobile). Podobnie było z tabletami. Te istniały już na rynku w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku. Były to oczywiście Pecety zamknięte w tabletach, wykorzystywane raczej przez wyspecjalizowane grupy użytkowników, np. lekarzy. Sam miałem okazję korzystać z laptopa Toshiba Toughbook w formie tabletu na wykopaliskach archeologicznych do tworzenia map stanowisk na bazie pomiarów z GPS. Co więcej, firma Axiotron na kilka lat przed iPadem przerabiała białe MacBooki na tablety z OS X (a takich urządzeń od Apple jeszcze się nie doczekaliśmy).
Podobnie jest i w tym wypadku. Smartwatche istnieją na rynku od ponad dwóch lat i są wśród nich konstrukcje moim zdaniem wyjątkowe, jako choćby Pebble. Urządzenia z Android Wear także są warte uwagi, choć nie są dostępne jeszcze dla użytkowników iPhone'ów. Apple ze swoim zegarkiem wchodzić będzie więc na rozwijający się już rynek, podobnie jak to było w przypadku smartfonów i odtwarzaczy MP3.
Czekam na Apple Watch nie tylko dlatego, że ciekawi mnie samo urządzenie i to, czy także ono znajdzie sobie swoją niszę, albo czy wyprze zegarek Pebble, który noszę na co dzień (i Cogito Classic, który noszę trochę rzadziej). W przypadku tych urządzeń nie da się nosić dwóch na raz, by nie wyglądać jak nurek czy radziecki żołnierz w Berlinie.
To czy będzie to produkt modowy, biżuteria, czy urządzenie dla amatorów sportu nie ma w tym wypadku znaczenia. Na premierę zegarka od Apple czekam bowiem także z innego powodu. Już teraz wielu analityków wieszczy jego olbrzymi sukces. W bieżącym roku ma się sprzedać ponad 20 milionów sztuk i jak zwykle można spodziewać się długich kolejek przed salonami Apple Store oraz pielgrzymek z Polski, Czech czy Rosji do Drezna czy Berlina (my także pewnie pojedziemy na premierę do któregoś z europejskich miast).
Niemal każdy producent smartwatchy mógł tylko marzyć o takiej premierze. Wszyscy zabiegali o użytkownika, przekonywali go do tego, że warto kupić ich zegarek. Liczba około 700 tysięcy urządzeń z Android Wear sprzedanych w ubiegłym roku pokazuje jak mikry jest na razie ten rynek. Mam świadomość, że urządzenia z tym systemem pojawiły się dopiero we wrześniu. Nawet mnożąc tę liczbę razy trzy otrzymamy wynik 2,1 miliona sztuk. Zegarków Apple Watch ma się sprzedać 20 milionów.
Nie twierdzę, bo przecież nie mogę, że Apple Watch jest czy będzie lepszy od Motoroli 360 czy LG G Watch R, Huawei Watch i innych tego typu konstrukcji, jak np. Gear 2 czy Gear S albo Gear Fit Samsunga. Nie o to w tym chodzi i nie będzie to miało moim zdaniem aż tak wielkiego wpływu na sukces Apple Watch - jeśli faktycznie sprawdzą się przewidywania analityków. To aura jaką roztacza Apple, świadomość tej marki wśród społeczeństw będzie miała moim zdaniem ogromy wpływ na sukces tego urządzenia. W pewnym sensie czekam na swego rodzaju masową histerię, godną gwiazd popkultury. Kiedyś John Lenon powiedział, że The Beatles jest bardziej popularne od Jezusa. Myślę, że firma Apple jest bardziej popularna od The Beatles. Apple Watch będzie tym samym, co kolejna płyta czwórki z Liverpoolu.
Czekam na zegarek Apple Watch bo w równym stopniu ekscytuje mnie sam produkt, jak i wspomniana świadomość marki Apple i jej oddziaływanie na masy. Premiera Apple Watch będzie swego rodzaju próbą siły tego oddziaływania. To zarazem ekscytujące, fascynujące, jak i przerażające.