Thule Crossover - plecak na jedno ramię
Rób to co kochasz, a nigdy nie będziesz musiał pracować - ta maksyma towarzyszy mi od dawna, dawno też przekonałem się, że to teza zarówno prawdziwa, jak i fałszywa zarazem. Z jednej strony można uznać, że realizowanie swoich pasji nie jest pracą, ale z drugiej można je realizować zarabiając w ten sposób na życie. Tak właśnie jest ze mną i z pisaniem czy generalnie blogowaniem (a od 1,5 roku także nagrywaniem podcastów). Właściwie pracuję niemal non stop.
Oznacza to m.in., że ruszając się z domu dalej niż na spacer z psami zabieram ze sobą całe swoje biuro i kilka innych gadżetów, jak MacBooka Air, iPada, Kindle'a, router LTE, zewnętrzne baterie (teraz głownie do routera), kable i masę różnych innych rzeczy. Istotną kwestią dla mnie jest to, w czym ten sprzęt noszę. Chodzi mi tutaj zarówno o pojemność torby lub plecaka, wygodny dostęp do zapakowanych rzeczy, wygodę samego noszenia, a także wygląd.
Od ponad miesiąca korzystam z plecaka Crossover na jedno ramię firmy Thule. Przejechał ze mną kawał kraju, a także pół świata (zabrałem go m.in na wyprawę do Las Vegas).
Akcesoria dla urządzeń mobilnych firmy Thule to jedne z ładniejszych produktów tego typu, jakie dostępne są na rynku. Nie inaczej jest w wypadku plecaka Crossover. Wykonany z czarnego (z charakterystycznymi szarymi kropkami) wodoodpornego nylonu typu "Dobby" zwraca uwagę wykonanymi z niebieskiej gumy uchwytami zamków błyskawicznych (również wodoodpornymi). W oczy rzuca się także umieszczone pionowo logo Thule (znajduje się ono także na kieszeni na pasku przechodzącym przez pierś użytkownika).
Crossover w wersji na jedno ramię wyposażony jest oczywiście w jeden pasek przebiegający z lewego ramienia przez klatkę piersiową na prawy bok. Plecak wydaje się na pierwszy rzut oka mały. Zwłaszcza jeśli założy go na siebie osoba delikatnie mówiąc masywna.
Jego pojemność wynosi 17 litrów co w większości przypadków powinno wystarczyć. Przyczepię się za to do samego paska, który w przypadku tak dużych, jak ja osób, nie jest do końca dobrze zaprojektowany. Nie czepiam się tutaj jego długości. Można ją regulować (zwalniając uprzednio klamrę) i nie ma problemu z tym, że plecak będzie za ciasny. Chodzi mi o umieszczoną na pasku kieszeń na smartfona. Niestety w moim przypadku nie układa się ona na piersi, a raczej zawija przez lewe ramię, co właściwie wyklucza jej użycie w tym celu. Trzymałem tam więc różnego rodzaju inne rzeczy - przede wszystkim papiery, np. karty pokładowe na poszczególne loty do i z USA.
Sam plecak podzielony jest na dwie osobne komory zamykane za pomocą zamków błyskawicznych. W komorze głównej i największej zarazem znalazły się przedziały dla laptopa (producent deklaruje, że zmieści się tam 13-calowy MacBook Pro, ja trzymałem tam swojego 13-calowego MacBooka Air), tabletu (iPada). Jest tam też dość miejsca, by schować ładowarkę do MacBooka, a także dodatkowe nakrycie, np. koszulkę lub lekką kurtkę (lub bardziej membranę) przeciwdeszczową. Znalazł się tam także osobny, zamykany przedział, albo kieszeń na dodatkowe akcesoria (kable itp.).
Podczas ostatniej podróży (z USA do Polski) upchałem tam nie tylko MacBooka Air, iPada Air 2 i Kindle'a Paperwhite, ale także ładowarkę do komputera, kable do iPhone'a i iPada, okulary w pokrowcu, koszulkę i bluzę z kapturem. Przyznam, że przy tej ilości rzeczy główna komora wypchana była maksymalnie.
Druga, mniejsza komora posiada miejsce na inne przedmioty, m.in. specjalne schowki na długopisy, wizytówki (ja tam zwykle trzymam baterie zewnętrzne), znalazły się tam też dwa, zamykane przedziały, np. na kolejne kable czy dokumenty.
Dostęp do obu komór jest szybki, a to dzięki możliwości szerokiego otwarcia zamka błyskawicznego.
Wreszcie na samym wierzchu znalazła się zamykana kieszeń, w której ja zwykle noszę dokumenty. Wystarczy tylko przesunąć plecak z pleców na przód, by szybko dostać się do wspomnianej kieszeni. Przydaje się zwłaszcza podczas podróży czy zakupów.
Plecak wyposażony jest też w otwartą, dość głęboką kieszeń boczną, przeznaczoną przede wszystkim do umieszczania w niej różnego rodzaju butelek, bidonów czy generalnie pojemników na napoje. Nie mam się jak do niej przyczepić. Brakuje mi tylko takiej kieszeni z drugiej strony, no ale jednak coś za coś - jednoramienna konstrukcja ma tutaj pewne ograniczenia.
Thule Crossover to nieduży plecak o pojemności 17 litrów, który powinien sprawdzić się w większości przypadków, kiedy wychodząc z domu zabieramy nie tylko dokumenty i klucze, ale także komputer, iPada czy, tak jak w moim przypadku, całe mobilne biuro. Podczas moich podróży plecak ani razu nie zawiódł, ochronił także mojego MacBooka Air i iPada przy upadku z niewielkiej odległości na podłogę autobusu, podczas mojej zakończonej właśnie wyprawy. Kilkukrotnie wypychałem go do możliwych granic. Nie zauważyłem by coś się w nim pruło czy by materiał wykazywał jakieś skłonności do przecierania się (wyjątkiem będzie pewnie gumowe logo Thule). Nic w tym dziwnego - Thule daje na ten plecak 25 lat gwarancji.
Pamiętać jednak trzeba, że nie jest to konstrukcja tak pojemna, jak transportowy Hercules (samolot używany m.in. przez armie NATO). Jeśli chcielibyście wygodnie zmieścić w plecaku komputer, tablet, ładowarki, baterie, przedłużacz, a być może także słuchawki, i jeszcze może koszulkę lub kurtkę to powinniście pomyśleć o Thule Crossover w wersji na dwa ramiona.
Więcej o tym plecaku dowiecie się na stronie Thule.