Degresja cool factora w produktach Apple
Jestem fanem oraz użytkownikiem urządzeń z logo nadgryzionego jabłka i póki co nie zanosi się aby to się zmieniło. Nie jest to jednak tekst o mnie. Chcę podzielić się z Wami moim ostatnim spostrzeżeniem na temat urządzeń produkowanych przez Apple, a szczególnie tych z iOS.
Od pewnego czasu zauważyłem, że user experience, czyli wrażenia z użytkowania, emocje jakie to urządzenie wywołuje nie zmieniają się . Mam na myśli to, że emocje jakie wywołują kolejne modele nie różnią się od tych, wywoływanych przez ich starszych braci. Jest to spowodowane faktem, że różnice, które występują między kolejnymi generacjami są tak subtelne, że dla zwykłego śmiertelnika prawie niezauważalne. Oczywiście, przy okazji premiery nowych urządzeń można zachwycać się wydajniejszymi procesorami, większą gęstością pikseli wyświetlanego obrazu, nowymi killer ficzerami iOS’ów, ect, ect. Wątpię jednak, że wiele osób zauważa różnicę w płynności działania iOS 6 na iPhonie 4S, iOS 7 na iPhonie 5S, czy wreszcie iOS 8 na iPhonie 6, o ile takie w ogóle istnieją. Największe różnice zauważyć można za sprawą nowych funkcji w systemie operacyjnym, choć Apple nie wprowadza w nich jakichś rewolucyjnych zmian. Pewnie to i dobrze, bo uruchamiając nowy iOS nie musimy się uczyć go na nowo. To, że kolejne generacje urządzeń są do siebie podobne jest zarówno ich wadą jak i zaletą. Z pewnością do plusów zaliczyć należy fakt, że sięgając po nowe urządzenie mamy pewność, że wszystko działa podobnie jak w przypadku poprzednika tylko może trochę płynniej, ładniej.
I właśnie tu zaczyna się mój problem. Zakupom urządzeń Apple towarzyszą zawsze duże emocje, przynajmniej w moim przypadku. Pamiętam jak kupiłem swojego pierwszego iPhone’a i nie mogłem doczekać się aż wyjdę z Apple Store i wrócę do domu aby go rozpakować i zacząć używać. Tak było w przypadku każdego następnego urządzenia z iOS, z małą jednak różnicą. Po odbiorze od kuriera paczki z iPadem mini retina i powrocie do domu cieszyłem się jak dziecko. Jednak po dobrze już znanej procedurze konfiguracji i odpaleniu urządzenia nastąpiło małe rozczarowanie, a raczej nazwałbym to brakiem pozytywnego zaskoczenia. Te same aplikacje (za sprawą synchronizacji w iCloud), tak samo lub bardzo podobnie wyglądający i działający system, brak nowości. Jak wspomniałem wcześniej, to dobrze, że wszystko działa podobnie jak do tej pory, jest szybciej, ładniej, och i ach ale brakuje mi właśnie tych pozytywnych zaskoczeń. Po godzinie użytkowania czujemy jakby nowe urządzenie było z nami od zawsze. Pytałem wśród znajomych i większość z nich po krótkim zastanowieniu przyznała mi rację. Czar prysł.
Urządzenia Apple są ciągle fajne, ale według mnie z każdą kolejną generacją przyrost cool factor jest coraz mniejszy. Niestety ciężko jest nam (fanom Apple) się do tego przyznać. Pewnie przy zakupie iPhone’a 10 każdy kto otworzy pudełko powie „i znowu kolejny ajfon”, a i tak w planach będzie miał zakup iPhone’a 11.