Nie wiadomo ile aplikacji na iPhone’a jest aktualnie dostępnych w App Store. Prawdopodobnie jest ich około 1.200.000 - 1.300.000, ale nie zdziwiłbym się, gdyby było ich teraz już zdecydowanie więcej. Około 600.000 z tych aplikacji jest aplikacjami dostosowanymi do iPada.

Nie ma więc nic dziwnego w tym, że w zasadzie każdy użytkownik iPhone’a może sobie dobrać takie aplikacje jakie są mu potrzebne, takie gry jakie lubi, itd. Ciężko by było zatem znaleźć dwa identycznie skonfigurowane iPhone’y, z identycznym zestawem wybranych z App Store’a aplikacji. Stąd też popularne jest hasło: „nie ma dwóch identycznych iPhone’ów”. Ależ błąd! Oczywiście, że są.

App Store? A co to takiego? Ta niebieska ikonka?

Przyznam się, że nie byłem świadomy skali zjawiska, ale jest mnóstwo osób, które… nie mają z App Store’a ściągniętej żadnej aplikacji. Nieprawdopodobne, ale tak właśnie jest. Natknąłem się już co najmniej na kilka osób z takimi iPhone’ami.

Rzućcie okiem na zdjęcie tytułowe. To zdjęcie iPhone’a 4, z iOS 4.3.5, którego właściciel w ogóle nie był świadomy, że można na niego wgrać jakieś nowsze oprogramowanie. Ten telefon został z tą wersja iOS-a kupiony kilka lat temu i tak trwa do dzisiaj. Aplikacje? Nie ma żadnych, oprócz firmowych Apple’owskich, wgranych wraz z systemem. Podczas spotkania zadałem oczywiście serię pytań „dlaczego?!” i otrzymywałem tylko odpowiedzi w stylu „ale co dlaczego?”.

Mam czasami takie wrażenie czasami, że obracając się w gronie innych macuserów, czytelników MyApple, słuchaczy MacGadki mam trochę zakrzywioną rzeczywistość. Dostrzegam tylko pro użytkowników, którzy mają absolutnie pełną wiedzę o posiadanym sprzęcie.

Po co, skoro działa?

Tymczasem świat zwykłych ludzi, takich, którzy nie zaglądają codziennie na MyApple wygląda następująco:

  • zainstalowany nie najnowszy iOS. Luksusem jest wersja 8.0. Często zdarza mi się jednak widzieć systemy 7.1 lub starsze. Najnowszy 8.1 jest praktycznie niespotykany. Okazuje się, że po pierwsze nikt nie wie po co w ogóle są update’y. Po drugie sporo osób przeżyło kiedyś traumę upgrade’u Windowsa z XP do Visty, co poskutkowało u nich sposobem myślenia „działa, więc nie ruszam, bo przecież może być gorzej”, a po trzecie już bardziej konkretnie, nie mają często miejsca na iPhonie i nie mogą dokonać update’u z iOS 7 do 8,
  • brak aktualizacji aplikacji - ten sam sposób myślenia co wyżej, po co klikać jak działa,
  • problem z założeniem konta w App Store - trzeba mieć do tego kartę kredytową, którą nie wszyscy mają. Jest co prawda metoda na zrobienie tego bez posiadania karty, ale nie jest to proste.
  • brak synchronizacji kontaktów, kalendarzy, maili,
  • używanie kupionego iPhone’a z kontem iCloud należącym do poprzedniego właściciela, który zapomniał lub po prostu nie wiedział, że trzeba w momencie sprzedaży przywrócić iPhone’a do stanu fabrycznego. Jak wiadomo od iOS-a 7 nie można z iPhone’a usunąć konta iCloud nie podając do niego hasła. Jest to piękny sposób na złodziei, który powoduje, że kradzione iPhone’y są praktycznie bez wartości. Tymczasem znam kogoś kto używa takiego iPhone’a. Kontakty wgrywa do iClouda poprzedniego właściciela, zdjęcia synchronizują mu się z Photo Stream poprzedniego właściciela, itd. Jak to zobaczyłem, to złapałem się za głowę, ale co ciekawe, dla obecnego użytkownika tego iPhone’a nie stanowi to w ogóle problemu!

Obserwując świat zewnętrzny, przestaję się dziwić wolnej adopcji iOS 8. A po drugie wciąż uważam, że proces rejestracji w App Store, update’ów systemu iOS, update’ów aplikacji, instalacji aplikacji, itp. jest chyba odrobinę zbyt skomplikowany. Sporo użytkowników nie przeskakuje najprostszych problemów związanych z użytkowaniem nowoczesnych smartfonów. Stąd też znalezienie używanego latami iPhone’a, ale wciąż z fabrycznymi ustawieniami, nie stanowi absolutnie najmniejszego problemu.