iPhone 6 czyli życie bez power banku
Zabieram się do pisania dłuższej recenzji iPhone'a 6 z perspektywy miesiąca korzystania z tego urządzenia. Kilka tygodni temu podzieliłem się z Wami próbkami zdjęć i filmów nim wykonanych. Tym razem w kilku zdaniach wspomnę o tym, co chyba jest moim zdaniem najważniejsze - o czasie pracy na baterii.
iPhone to po MacBooku Air najbardziej intensywnie wykorzystywane przeze mnie urządzenie. Dużo na nim czytam, odpisuję na maile, czasem napiszę na nim jakiś dłuższy tekst. Robię dużo zdjęć, obrabiam je w programach graficznych (choć tylko nieliczne wrzucam np. na Instagram), wreszcie testuję masę programów, robię zrzuty ekranu, obrabiam je, to za pośrednictwem iPhone'a jestem też mocno aktywny na Twitterze. Właściwie rzadko kiedy wychodząc z domu wyłączam moduł WiFi. Cały czas mam też włączony Bluetooth (jestem zadowolonym użytkownikiem smartwatcha Pebble). Wcześniej, korzystając z iPhone'a 5, a później z 5s z systemem iOS 7 nie wychodziłem z domu bez zewnętrznej baterii (czyli power banku). Zarówno 5 jak i 5s ładowałem dwa razy dziennie. Obecnie, mojego iPhone'a 6 odłączam od ładowania około godziny 5 rano (kto rano wstaje...), a podłączam go zwykle około północy, mając jeszcze w zapasie od kilku do kilkunastu procent energii w jego baterii. Wczoraj w nocy zapomniałem go podłączyć. Zrobiłem to dopiero pół godziny temu. Uzyskany wynik widzicie na poniższym zrzucie ekranu:
Dodam może, że wynik taki uzyskałem dopiero po miesiącu użytkowania. Z tygodnia na tydzień wydajność baterii w iPhone 6 wyraźnie się poprawiała. Nie za bardzo wiem z czego to wynika, podejrzewam jednak, że musiała po prostu zostać w pewien sposób sformatowana sformowana, tak by uzyskać pełną wydajność. Mam oczywiście świadomość, że długość pracy na baterii nie będzie rosnąć w nieskończoność.
Przymierzam się teraz także do testu długości pracy na baterii przy wyraźnym oszczędzaniu energii (wyłączanie przy wyjściu z domu WiFi i LTE, wyłączenie Bluetooth itp).