To, że wróżbita ze mnie kiepski wiedzą Ci z Was, którzy czytają moje teksty od przynajmniej trzech lat. Tak, niemalże do dnia premiery zarzekałem się, że prędzej mi kaktus wyrośnie na dłoni, niźli Apple wypuści na rynek tablet. Skończyło się skomplikowaną operacją chirurgiczną przesadzenia kaktusa z dłoni do bardziej tradycyjnej doniczki.

Kiedy wczoraj publikowałem na MyApple news agencyjny o oficjalnym podaniu daty i godziny prezentacji otwierającej WWDC wspomniałem tylko o iOS 7 i OS X 10.9, które Apple z dużym prawdopodobieństwem pokaże. Zapowiedziało to z resztą w zaproszeniu na WWDC, po to też ta konferencja jest organizowana, by deweloperzy mogli zapoznać się z nowościami i wykorzystać je przy pisaniu swoich programów. Jestem niemal pewien, że premiera obydwu będzie miała miejsce w późniejszym terminie, pewnie na przełomie lata i jesieni.

O wiele bardziej ciekawi mnie to, czy Apple pokaże na WWDC jakiś sprzęt. Nie spodziewam się ani nowego iPhone'a, ani iPada. Możliwe jednak, że Apple zaprezentuje nowe modele z jednej z linii komputerów Mac. Pytanie które?

Wydaje mi się, że może to być następca komputera Mac Pro. Nie wiem czy będzie to Mac Pro. Równie prawdopodobne jest kontynuowanie tej linii jak i zastąpienie jej jakąś inną maszyną. W każdym bądź razie Tim Cook nie może pozwolić sobie by rzucać słowa na wiatr. Obiecał aktualizację maszyn dla profesjonalistów na wiosnę tego roku. WWDC to właściwie ostatni dzwonek, wszak 21 czerwca zaczyna się już lato.

Podejrzewam też, że nowa maszyna będzie tą, produkowaną niemalże w całości w USA. Przeniesienie produkcji już istniejącego modelu wydaje mi się mało prawdopodobne, nie było by też specjalnie spektakularne. Nowy mocny komputer dla profesjonalistów i do tego produkowany w USA. Czuję, że będzie schodził jak ciepłe bułeczki, przynajmniej w USA.

No ale, mogę się mylić i pewnie tak właśnie jest. Przekonamy się już niebawem.