Kilka dni temu w amerykańskim App Store pojawiła się kolejna aplikacja wydana przez Twittera, tym razem poświęcona muzyce, pod nazwą Twitter #Music. Wspominałem o tym w sekcji newsów na MyApple. Wtedy jednak nie byłem w stanie powiedzieć o niej nic ponad to, co można było stwierdzić po kilku minutach zabawy tym programem. Pierwszy raz od kilku lat skorzystałem z mojego starego konta w amerykańskim App Store by pobrać program normalnie dla nas niedostępny. Po kilku dniach korzystania z tej aplikacji wyrobiłem sobie już o niej jakieś zdanie.

Twitter #Music to nic innego jak kolejne internetowe radio, w którym listy odtwarzania układane są na podstawie kilku prostych kryteriów. Przede wszystkim pod uwagę brane są utwory, które cieszą się już ogromną popularnością wśród użytkowników Twittera - na ich podstawie tworzona jest podstawowa lista. W drugiej znalazły się utwory, które dopiero zdobywają popularność. Trzecia - ta która mnie najbardziej interesowała - to lista tworzona na podstawie naszych własnych preferencji. Jeśli za pośrednictwem Twittera dzieliliśmy się z innymi informacją o tym, czego słuchamy i podpięliśmy do programu nasze konto premium w Spotify, to na podstawie tego, czego słuchamy program stworzy listę utworów, które mogą nas zainteresować.

W moim przypadku to naprawdę działa. Co prawda Twitter #Music zaserwował mi głównie wykonawców progrockowych, to jednak wszystkich z chęcią posłuchałem. Przeważały utwory, które znam, ale których dawno nie słuchałem, np. kawałki z płyty Sześć Żon Henryka VIII Ricka Wakemana (płyta zginęła mi już lata temu) czy utwory Steve'a Hacketa. Dzięki Twitter #Music przypomniałem sobie o nich. W każdej chwili możemy przeładować daną listę odtwarzania (i listę sugerowanych artystów). Za drugim razem dostałem więcej metalu.

Stuknięcie w awatar czy zdjęcie danego wykonawcy powiększa je, odsłaniając m.in. przycisk odtwarzania (i pauzy) oraz link do profilu artysty na Twitterze.

Kontrolę nad samym odtwarzaniem zapewnia specjalny panel dostępny pod ikoną imitującą wirującą płytę. Znajdziemy na nim tę samą animację z paskiem postępu odtwarzania danego utworu, suwak kontroli głośności oraz pole umożliwiające szybkie podzielenie się informacją o tym czego słuchamy ze znajomymi na Twitterze.

Jak wspomniałem wyżej program pozwala nam podejrzeć profil danego wykonawcy, zespołu czy artysty solowego. Możemy także szybko dodać go do obserwowanych i podejrzeć artystów powiązanych. Spotkałem się z opinią, że aby słuchać więcej niektórych wykonawców musimy dodać ich do obserwowanych na Twitterze. Wśród polecanych mi wykonawców tylko obserwuję jedynie kilku. Brakuje mi za to szybkiego przejścia do Spotify (tak, by dodać danego wykonawcę do listy odtwarzania). Dziwię się też, że program nie został wydany w wersji uniwersalnej.

Choć nie jest to jakiś wybitny program, to jednak mnie osobiście Twitter #Music bardzo przypadł do gustu. Wydaje mi się, że sprawdzi się on tylko w przypadku posiadania przez użytkownika konta premium w serwisie Spotify. Odsłuchiwanie jedynie fragmentów utworów (zajawek z iTunes Store) zupełnie mnie nie bawi.

Aplikacja Twitter #Music powinna pojawić się niebawem także w polskim App Store. Nie wiem jednak kiedy dokładnie to się stanie. Na pewno jednak warto poczekać.

Twitter #Music w amerykańskim App Store .