Muzyka-podkład do tekstu: http://www.youtube.com/watch?v=zBYrMEW9-Rw

Pamiętam jak dziś. Wszedłem tu, a on spławił mnie, bo pracował. Skąd miałem wtedy wiedzieć, że nad ostatnim przemówieniem jakie wygłosił. Nad ostatnim produktem jaki zaprezentował. Stoję tu, gdzie on zawsze stał. To ja przychodziłem jako petent. Teraz oni przychodzą do mnie. Zawsze mogłem spojrzeć na niego gdy nie wiedziałem co robić. Teraz oni patrzą na mnie. Kiedy wszystko się waliło patrzyłem na magię wokół niego, która absorbując ludzi wokół ratowała sytuację. Teraz ja mam wszystko ratować nie będąc magikiem. Nie ma we mnie magii, nie ma wokół mnie tej aury. Jestem zwykłym gościem od operacji, któremu było dobrze, trwając przy tym czarodzieju. On widział daleko, ja czuję się jak ślepiec prący na przód z białą laską statystyk rynkowych. Kiedy on mówił, wszystko wydawało się proste, oczywiste, genialne, płynące z jego serca. Dlaczego zatem mi tak ciężko wypowiedzieć słowo? Wokół nas zgasł ogień, minął czas kiedy tysiące ludzi napędzanych jego magią działało jak w transie. Był jak kompas, igła, która wskazywała nam kierunek - pragnienia ludzi. Na co potężny okręt, wielka załoga, pełne luki, mapy, kiedy przepadł kompas. Nie wiemy dokąd płynąć, nie wiemy jaki obrać kurs. A ocean tak ogromny. Niepokojąca godzina nadeszła...