Pocket League Story - recenzja
Czy ktoś chce zostać menadżerem drużyny piłkarskiej? Na ochotnika zgłaszam się ja i właśnie dlatego przedstawiam Wam grę Pocket League Story studia Kairosoft, która umożliwia nam wcielenie się w tę bardzo odpowiedzialną rolę. Gra, jak można się domyślić, należy do gatunku menadżerów piłkarskich. Na samym początku rozgrywki otrzymujemy drużynę, której poziom sportowy dorównuje reprezentacji Lichtensteinu oraz Malty, a treningi odbywają się na zarośniętej łące. Naszym zadaniem jest stworzenie piłkarskiej potęgi w czasie 8 lat.
Naszą ciężką pracę zaczynamy oczywiście od zatrudnienia kilku klasowych zawodników. Stop. Na początku będzie nas stać jedynie na żółtodziobów, których marzeniem jest zostanie piłkarzami. Ci charakteryzują się pięcioma cechami – strzał, szybkość, technika, budowa oraz zdolności bramkarskie. Pierwsze dwie są najważniejsze dla napastników, dobry rozgrywający powinien mieć dużą szybkość, wysoką technikę, a także przyzwoitą budowę, obrońca powinien skupić się na doskonaleniu szybkości oraz budowie, natomiast bramkarz, nie odkryję tu Ameryki, powinien mieć doskonałe zdolności bramkarskie. Piłkarze wraz z ilością treningów oraz rozgrywanych meczów nabywają punkty doświadczenia, dzięki którym awansują na wyższe poziomy (maksymalny to poziom trzydziesty), a przez to podwyższają wspomniane wcześniej cechy. Każdy z nich posiada również informację na temat swoich możliwości. I tak zawodnicy ze statusem przeciętny nie zrobią szalonej kariery niczym Messi, a ich treningi nie przynoszą dużych wzrostów umiejętności. Mądry menadżer powinien jak najszybciej z nich zrezygnować. Wyjątkowy piłkarz to piłkarz, który może zabłysnąć. Piłkarz światowej klasy będzie filarem naszej drużyny. Najbardziej wartościowi, a zarazem najdrożsi są super gwiazdy. Ich treningi są 3-4 krotnie bardziej efektywne niż zawodników przeciętnych. Opłaca ich się kupować nawet mając bardzo dobrych zawodników. Można ich szybko wyszkolić, a ich maksymalny poziom umiejętności jest znacznie wyższy niż pozostałych.
Oczywiście dobry zespół to tylko połowa sukcesu. Pozostała część to wszystko inne – trener, finanse, infrastruktura oraz kibice. Jeśli chodzi o trenerów to sytuacja jest podobna jak u zawodników. Trenerzy dzielą się na tych lepszych, którzy znają jakieś wyszukane taktyki gry oraz dostarczają więcej punktów specjalnych, o których więcej za chwilę, i tych, którzy są do bani. Finanse to najważniejsza sprawa, jak w każdym menadżerze. Bez worka pieniędzy ani nie zbudujemy dobrej drużyny ani infrastruktury. Pieniądze zdobywamy poprzez wygrywanie meczy, turniejów czy lig oraz dzięki wpływom z kas biletowych oraz sklepików. Za zgromadzone pieniądze, oprócz kupowania coraz to lepszych piłkarzy, budujemy przystadionową infrastrukturę w postaci bieżni, siłowni, parków, parkingów, sklepów czy restauracji. Oczywiście wszystko to wpływa na efektywność treningu oraz relacje z kibicami. Zawodnicy trenując w wymienionych budynkach zarabiają dla naszego klubu 4 rodzaje punktów specjalnych, które są opisane symbolami serca, żarówki, ręki pakera (prawdopodobnie symbolizującego siłę) oraz boiska. Każdy z rodzajów punktów wykorzystujemy w określony sposób. Tak więc serce używamy do zdobywania kibiców oraz poprawienia relacji z naszymi fanami, żarówka służy do pozyskiwania nowych sponsorów, a ręka pakera oraz boisko używamy do specjalnych treningów dla zawodników, które w tempie błyskawicznym poprawiają ich statystyki. Ostatni element to kibice. Bez nich nie ma sensu zajmować się tym sportem. Naturalnie im więcej kibiców tym większe wpływy do kas biletowych, im większe wsparcie podczas meczy tym lepsza gra naszego zespołu. Proste.
Pora na rozgrywkę. Jak w każdym menadżerze piłkarskim, a także w polskiej lidze, wynik meczu jest wiadomy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wszystko zależy od dobrania właściwej strategii oraz wystawieniu najlepszych zawodników. W tej grze ten aspekt nie jest bardzo rozbudowany co nie znaczy, że nie ma on kluczowego znaczenia. Przed każdym meczem wybieramy ustawienie zespołu z grona kilkunastu kombinacji określając czy ma mieć ono charakter ofensywny, defensywny czy normalny. Następnie wybieramy zawodników i zaczynamy mecz. Od tego momentu, aż do końca pierwszej połowy możemy jedynie sugerować czy zawodnicy mają grać długimi podaniami czy raczej iść w drybling, a może po prostu używać obu tych elementów po równo. A jak wygląda sam mecz – tu też nie odkryje Ameryki, zawodnicy biegają od jednej bramki do drugiej próbując strzelić gola. Nadzwyczaj często trafiają w słupki i poprzeczki, co dodatkowo podnosi emocje. Równie często przewracają się, co skutkuje natychmiastowym obiorem piłki przez przeciwnika. Tutaj pojawia się malutki element fantasy – im częściej zawodnik się przewraca tym szybciej ładuje mu się pasek aury. Po jego naładowaniu i odpaleniu zawodnik zaczyna świecić płomieniem niczym Songo z Dragon Ball’a, a jego gra po prostu zachwyca – jest dużo szybszy, bardzo trudno go przewrócić, a jego strzał jest nie do obrony. Ten stan trwa do momentu strzelenia bramki przez którąkolwiek z drużyn albo w momencie końca połowy lub meczu. W trakcie połowy możemy zmienić taktykę naszego zespołu oraz, uwaga!, wymienić wszystkich zawodników na innych – następny oderwany od rzeczywistości element gry. Kolejnymi uproszczeniami jest również zupełny brak fauli, kartek czy kontuzji, a szkoda bo gra zyskała by dodatkową głębię. O ile początkowo obserwowanie meczy sprawiało mi straszną frajdę, to po pewnym czasie stało się to nużące, szczególnie gdy nasza drużyna wygrywała lub przegrywała 5:0 do przerwy.
Przejdźmy do oprawy technicznej. Grafika gry przypomina staroszkolne tytuły z dawnych czasów. Jest on bardzo uproszczona, a postacie to zlepek kilkudziesięciu pikseli. Czego chcieć więcej po menadżerze piłkarskim? Jak dla mnie grafika idealnie wpasowuje się w grę nadając jej bardzo przyjemny klimat. Dodatkowo prosta grafika zapewnia przejrzystość wszystkich menu w grze, co niesamowicie ułatwia obsługę tego tytułu. Jeśli chodzi o dźwięk to niczym się on nie wyróżnia. Takie cuda dźwiękowe słyszałem już grając na moim Commodore 64 w Mundial 1980 (czy ktoś pamięta tę grę?). W połączeniu z grafiką stanowi to świetną kompozycję.
Podsumowując Pocket League Story to bardzo solidna gra. Jak na przenośnego menadżera tytuł posiada bardzo wiele możliwości, a skomplikowanie rozgrywki wydaje się być prawie idealne. Gameplay jest niesamowicie wciągający i na pewno poczujecie syndrom „jeszcze jednego meczu”. Rozegranie 8 lat, bo tyle trwa nasza punktowana kariera w klubie, zajmuje około 10 godzin gry, jednakże osoby, które chcą dogłębnie analizować każdy aspekt spokojnie wydłużą ten czas od 15 godzin. Twórcy udostępnili również opcję dalszej gry naszym zespołem, jednakże późniejsze osiągnięcia nie są punktowane do naszego ostatecznego wyniku. Szkoda, że zabrakło w grze osiągnięć – taka gra aż się o nie prosi. Pomimo kilku małych niedociągnięć gra otrzymuje ocenę 5!