Urban Crime - recenzja
Stało się, kolejna gra Gameloft-u pojawiła się na horyzoncie! Tydzień temu odbyła się premiera, więc pozycja jest jeszcze w miarę świeża. Na wstępie przyznać się musze, że długo trwało przygotowanie tej recenzji, można powiedzieć, że niezbyt chętnie uruchamiałem tą aplikacje kiedy obok na liście błyszczała ikonka GTA Rockstaru.
W tym wypadku nie da się nie porównywać tych dwóch pozycji. Wiele osób mówiło nawet, że Urban Crime jest darmowym odpowiednikiem GTA III… Tutaj należy podkreślić to słowo mówiło, gdyż miało to miejsce chyba do czasu premiery. Nowa pozycja nie jest na pewno tym czego się spodziewali się fani gier od Gameloft-u. Zanim przejdę do szczegółów, na uwieńczenie tego miłego wstępu dodam, że gra to i tym razem „ulubione” przez graczy freemium.
W grze Urban Crime znajdujemy się w środku wojny dwóch rywalizujących ze sobą gangów, każdy z nich chce objąć kontrole nad Miami. Mamy do dyspozycji wiele rodzajów broni, kilka rodzajów misji co sprawiało by na pewno, że chętnie sięgał bym po tą pozycje przynajmniej do jej przejścia. Tak niestety nie będzie. Ciekawy pomysł został zepsuty przez programistów, grafików czy też inne osoby zajmujące produkcją, nie wiem czy byli to na pewno ludzie z branży. Jak już zauważyliście osobiście nie przetrawiłem tej gry. Grafika w wielu elementach stoi na bardzo niskim poziomie czego na pewno nie zobaczycie na oficjalnych screenach czy filmach. W wielu przypadkach mamy wrażenie, że graficy dysponowali jednym małym fragmentem tekstury, który na siłę został powielony w wielu elementach, następnie wrzucony i rozciągnięty na jakiejś bryle . I tak powstały kanciaste lasy, woda, której tafla jest tak nieprzeźroczysta i jednolita, że bardziej przypomina lód pod którym się porostu zapadamy, kolejnym „wartym” uwagi elementem są kanciaste zakręty. To nie wszystko, do kolekcji dodam jeszcze nieokrągłe koła wszystkich samochodów oraz motorów i tak przedstawia nam sie obraz tego nie do końca udanego tytułu… i choć mógłbym tak wymieniać w nieskończoność , przejdźmy teraz do opisu tego co jest i z czym będziemy mieć bezpośrednio do czynienia w trakcie przechodzenia gry. Oczywiście jeżeli mowa o przechodzeniu to należy opowiedzieć tutaj coś o misjach i tu mamy kilka ich typów. Jednym z nich jest eskorta jednego z ludzi naszego gangu, w innym zaś musimy zająć się dostarczeniem paczki z „towarem”. Oprócz tego mamy oczywiście zadania dotyczące likwidacji ludzi z obcego gangu czy też spokojne postraszenie nieprzyjaciela. Tutaj nic odkrywczego nie powiem, za wszystkie zadania dostajemy punkty doświadczenia oraz pieniądze, które możemy wymienić na broń albo amunicję. Jak widać tutaj ameryki nikt nie odkrywa i tak samo jest w GTA, różnicą sporą jest jednak to, że niestety nie każda broń jest dostępna na wstępie.
Dochodzimy do mementu, w którym jestem niestety zmuszony do napisania tego o czym na wstępie już wspominałem. Gra to typowe freemium. Za odblokowanie dostępu do broni musimy pośrednio zapłacić już prawdziwą gotówka. Dokładnie rzecz biorąc płacimy za diamenty, które później służą nam do odkrywania tego czego nie zobaczy przeciętny użytkownik, czyli na przykład ja. Dali popis programiści jeżeli chodzi o ten element, zablokowane bronie, są jeszcze do zniesienia ale blokowanie dostępu do niektórych pojazdów to niezbyt udany pomysł. Już widzę tą rzesze ludzi wpłacające po 20 złotych żeby odkryć 2 samochody czy też helikopter, którym dolecimy na koniec wyspy tylko po to żeby zobaczyć rozciągniętą tapetę pięknego miasta do którego nigdy nie dolecimy. Tym samym przechodzimy do kolejnego elementu gry, którym jest fizyka. Razem z kanciastym światem tworzą bardzo zgraną parę. Niektóre elementy potrafią odlecieć bardzo daleko po stosunkowo słabym uderzeniu inne zaś są nieruchome. Mowa tutaj przede wszystkim o motocyklistach, którzy wydają się jak by byli przyklejeni do swoich pojazdów. Mimo starań z mojej strony nie udało mi się żadnego z nich zwalić, możecie jednak spróbować sami. Dobra koniec czepiania się, zresztą już prawie wszystko powiedziałem, więc nie pozostaje mi nic innego jak przejść do części, w której zwykle chwale pozycje.
Mimo mojej sześćset wyrazowej litanii o wadach również opowiem coś o plusach gry. Oprócz samego pomysłu na grę, który mimo drążenia nadal może zostać dobrze wykorzystany do stworzenia ciekawej produkcji. Podobać się może kilka elementów znajdujących się głownie w gameplay-u. Bardzo fajnym pomysłem w stosunki do GTA jest dokładny wskaźnik zniszczenia samochodu, w którym się znajdujemy. Ciekawe jest również udostępnienie graczom kilku rodzajów sterowania pojazdami: wykorzystując akcelerometr, wirtualną kierownice czy tez pasek do przeciągania. Bardzo fajnie działa namierzanie ludzi, do których chcemy strzelać, robimy to po prostu przez ich kliknięcie, co stanowi duże ułatwienie. Plusów jest oczywiście więcej, mimo to nie sposób zauważyć, że gra nie została dostatecznie dopracowana. Może za kilka lat wydana jako gra typu retro zrobiła by większą furorę.
Podsumowując po przeliczeniu dolarów na naszą walutę można łatwo stwierdzić, że aby zagrać i w pełni wykorzystać możliwości pozycji należało by wydać trochę pieniędzy. Zdecydowanie lepszą inwestycją będzie jednorazowa wpłata na poczet Rockstaru i ściągnięcie o niebo lepszej, pod wieloma względami gry GTA III, która Was nie rozczaruje. Jak już wspominałem gra Urban Crime nie przypadła mi do gustu i moja przygoda z tym tworem zakończyła się w raz z chwilą nagrywania tej recenzji. Gra, która tak nie wiele oferuje a stawia takie wymagania przed graczem jak ciągłe opłaty, nie zasługuje na wyższą ocenę. Gra na 3.