Złamałem swoje zasady. Pierwszy raz wpis zacząłem od tytułu. Jakiekolwiek inne zwykłem tytułować po ukończeniu treści. A teraz za wszelką cenę próbowałem napisać tekst pod tytuł, a nie odwrotnie. I pokarało mnie za to.
Chciałem napisać tekst o tym, że z Jobsem 2 miesiące po śmierci czujemy się podobnie jak wtedy, gdy żył. Może to dlatego, że nikt z nas nie znał go osobiście, był raczej ikoną. Coś w stylu Jana Pawła II czy Matki Teresy, tylko z innego sektora.
Wydaje mi się, że "śmierć go nie uśmierciła". Być może dlatego, że zmarł niedawno.
Chciałem napisać taki głęboki tekst, ale nic z tego nie wyszło. A próbowałem od tego dnia:

Dlatego zamieszczę tylko fragment, który miał być zakończeniem wpisu, bo tylko on wydaje mi się dobry. Być może części z Was pomoże zrozumieć co chciałem przekazać i pomożecie mi w komentarzach.

A innym [ludziom] po prostu z życiem nie do twarzy. Być może dlatego, że możemy sobie ich wielbić nie obawiając się, że zrobią coś głupiego, co mogłoby przyćmić ich "boskość". No, a nam wtedy byłoby głupio, że takim kimś się interesujemy.

Odeszli takimi, jakimi byli, ale my zapamiętamy z nich to co najlepsze. Zamknięci w kamieniu, który nie pozwoli, abyśmy zaczęli postrzegać ich inaczej.