Test stacji dokującej Logitech S715i - wrażenia z użytkowania
Można śmiało powiedzieć, że rynek stacji dokujących przeznaczonych dla urządzeń firmy Apple jest już całkowicie zapełniony i ciężko jest wprowadzić do niego jakieś kreatywne rozwiązanie, coś co zaskoczy klientów. Przez ostatnie dwa tygodnie miałem przyjemność testowania najnowszego produktu tego typu spod znaku firmy Logitech. Czy model ten łamie wspomniany wcześniej stereotyp?
Konstrukcja i wygląd
Logitech S715i z wyglądu nie wyróżnia się niczym szczególnym - typowa „głośnikowa” stacja dokująca. Posiada aż osiem wbudowanych głośników, solidną konstrukcję (o tych dwóch aspektach później) i dobrze rozwiązane wpięcie dock na iPody i iPhone'y. Zacznę właśnie od tego ostatniego, bowiem zostało ono bardzo dobrze rozwiązane. Wiele innych modeli stacji dokujących posiada niepraktyczne złącze, które wymaga „żonglowania” specjalnymi nakładkami przystosowującymi dock do odpowiedniego odtwarzacza giganta z Cupertino. W S715i Logitech zastosował pomysłową koncepcję, która pozwala na samoczynne dopasowanie się docka do obecnie wpiętego urządzenia, zatem pamiętne przejściówki odchodzą w zapomnienie. Dodam jeszcze tylko, że wpięty odtwarzacz jest automatycznie ładowany, a samo wpięcie jest pewne i bezpieczne, chociaż nie do końca sztywne. Urządzenie może odchylać się to przodu, ale nie wynika to z niedokładności budowy, lecz z konstrukcji samego docka.
Testowany produkt został bardzo solidnie wykonany. Użyte materiały są miłe w dotyku, a ich jakość nienaganna. Pełny delikatnych łuków opływowy kształt obudowy, praktycznie pozbawiony jakichkolwiek ostrych kątów zrobił na mnie pozytywne wrażenie, niemniej jednak jest to kwesta gustu. Aby stacja stała we właściwej pozycji, niezbędne jest wysunięcie specjalnej stopki i o ile na początku nie wydaje się to praktycznym pomysłem, to jednak sposób egzekucji tego rozwiązania jest bliski perfekcji. Stopka jest bardzo wytrzymała, a specjalny metalowy zatrzask, do którego jest wpinana podczas jej rozkładania, gwarantuje, że nie złoży się ona przy byle okazji.
Głośniki posiadają jedynie trzy przyciski: włącznik oraz dwa do sterowania głośnością. W tej kwestii również nie ma się do czego przyczepić - guziki klikają aż miło. Mają odpowiedni stopień oporu przy wciskaniu i dają wrażenie wytrzymałych. Jedyną rzeczą, którą warto odnotować niekoniecznie na plus to otaczający je błyszczący plastik - łatwo zostają na nim odciski palców, które nie wyglądają estetycznie, jednak przyznać należy, że podobny problem dotyczy prawie wszystkich dzisiejszych urządzeń elektronicznych.
Bateria
Oprócz przycisków, na przednim panelu modelu S715i znajduje się lampka będąca wskaźnikiem zasilania. Swoimi różnymi kolorami informuje ona o obecnym źródle zasilania, trybie pracy oraz bieżącym poziomie naładowania baterii. Jak wspomniałem na początku recenzji, testowana stacja dokująca nosi miano „mobilnej” i na tytuł taki zasługuje sobie przede wszystkim z powodu własnego źródła zasilania, jakim jest wbudowany akumulator NiMH z możliwością doładowania. Według instrukcji obsługi powinien on pozwalać po około sześciu godzinach ładowania na aż osiem godzin odtwarzania muzyki. A jak jest w rzeczywistości? W naszych testach wyniki były podobne, aczkolwiek trochę niższe od tych podanych przez producenta. W zależności od poziomu głośności słuchanej muzyki wbudowane baterie starczały na 5-6 godzin pracy, ale gdyby słuchać muzyki stosunkowo cicho, z pewnością dobiłoby się do „oficjalnych” 8 godzin. Czas pracy akumulatora zatem należy ocenić pozytywnie. Zaznaczyć jednakże trzeba, że maksymalny poziom głośności jest automatycznie obniżony przy pracy na baterii. Korzystanie z wbudowanego źródła zasilania odbija się również negatywnie na jakości odtwarzanych niskich tonów i uniemożliwia ładowanie podłączonego odtwarzacza. Całe szczęście, w temacie jakości dźwięku, różnica nie jest dramatyczna i staje się zauważalna dopiero po bezpośrednim porównaniu.
Dźwięk
Przejdźmy teraz do meritum, czyli do jakości samych głośników. Omawiany model posiada osiem laserowo strojonych przetworników: dwa trzycalowe przetworniki neodymowe dla tonów średnich, dwa półcalowe tweetery neodymowe oraz cztery dwucalowe, pasywne radiatory dla tonów niskich. Dość jednak technicznego bełkotu, pewnie najzwyczajniej w świecie zastanawiacie się jak to wszystko sprawuje się w rzeczywistości. Jednym słowem - świetnie. Znacie to uczucie, gdy jesteście czymś pozytywnie zaskoczeni i uśmiech mimowolnie pojawia się na twarzy? Dokładnie tego doświadczycie podczas pierwszego odsłuchania przez tę stację dokującą swojej ulubionej piosenki. To doprawdy niewiarygodne, że urządzenie małe, mobilne, a ponadto działające nawet bez wpięcia do prądu dostarcza fonię takiej jakości i głośności.
Niskie tony są pełne jak na produkt tej kategorii, dźwięki wysokie - czyste i kojące, średnim tonom nie można niczego zarzucić, a efektem końcowym jest mocne, głębokie brzmienie repertuaru muzycznego, szczególnie takiego, w którym główne role odgrywają gitara i perkusja. Dźwięk muzyki „wypełnia” pokój, co jest sporą niespodzianką zważając na gabaryty tej stacji dokującej. Na pochwałę zasługuje również niemal bezbłędna rejestracja tonów, zatem prawie nigdy nie spotkacie się z sytuacją, gdy dźwięk wysoki głośniki te odtworzą z wykorzystaniem swoich dwucalowych radiatorów. Oczywiście nie twierdzę, że nigdzie nie spotka się lepszej jakości dźwięku, gdyż nie byłoby to prawdą. Biorąc jednak pod uwagę to, że głośniki te są jedną spójną konstrukcją, która zmieści się w każdym plecaku zostawiając dużo wolnego miejsca oraz fakt, że aby posłuchać muzyki w większym gronie nie jest się zmuszonym do szukania gniazdka elektrycznego, nie można nie być pod wrażeniem. Żeby jednak uniknąć całkowitej bezkrytyczności z dziennikarskiego obowiązku zaznaczę, że przy słuchaniu „mocniejszej” muzyki na najwyższym poziomie głośności, głośnikom zdarza się od czasu do czasu zatrzeszczeć, jednak jest to zjawisko sporadyczne i mało rażące. Dodam również, że podłoże ma duże znaczenie dla jakości odtwarzanego basu - jeśli z jakiegoś powodu będziecie zmuszeni do rozłożenia testowanej stacji na czymś miękkim (np. na kanapie), liczcie się z pogorszoną jakością tonów niskich i osłabionym uczuciem głębi dźwięku. Jakiekolwiek podłoże twarde, chociażby podłoga (najlepiej drewniana) gwarantuje optymalny dźwięk.
Pilot
Wygodę korzystania z Logitech S715i poprawia dołączony pilot zdalnego sterowania na podczerwień. Pozwala on na obsługę stacji dokującej, jak i podstawowych funkcji odtwarzacza, takich jak zmiana poziomu głośności, rozpoczęcie odtwarzania muzyki i jej spauzowanie, zmianę utworu na kolejny lub poprzedni oraz włączenie odtwarzania losowego. Pilot, podobnie jak stacja, jest solidnie wykonany, a jego zasięg to 10 metrów. Osobiście jednak uważam, że funkcjonalność jego zostałaby znacznie podwyższona, gdyby tylko możliwa była zmiana obecnie odtwarzanej listy za jego pośrednictwem.
Reszta zestawu
W pudełku, oprócz głównego produktu, pilota i dokumentacji, znajduje się również ładowarka oraz futerał podróżny. Zasilacz wspiera nakładki z różnymi wpięciami do gniazdka elektrycznego (w zestawie znajduje się nakładka gniazdka stosowanego w Polsce oraz druga nakładka gniazdka używanego na terenie Wielkiej Brytanii). Zaletą jest także wsparcie prądu o napięciu 100-240V, co pozwala na ładowanie stacji dokującej niezależnie od kraju, do którego podróżujemy (oczywiście najpierw należy zaopatrzyć się w stosowną przejściówkę na zasilacz).
Dołączany pokrowiec jest miłym dodatkiem, wyraźnie uwydatniającym mobilne przeznaczenie modelu Logitech S715i. Futerał jest dobrze dopasowany wymiarami do głośników, posiada logo producenta, ma oddzielne przegrody dla zasilacza i pilota, a zamykany jest na rzepy. Niestety, jego przydatność jest znacznie zredukowana przez brak jakiegokolwiek uchwytu, zatem służyć on może jedynie do ochrony urządzenia przed zadrapaniami.
Podsumowanie
Dawno już nie zostałem tak pozytywnie zaskoczony jakimś produktem dedykowanym odtwarzaczom firmy Apple. Stacja dokująca Logitech S715i nie wprowadza niczego diametralnie nowego, ale zasługuje na pozytywną ocenę dlatego, że sprawdza się niemal bezbłędnie w roli, do której została stworzona, czyli przenośnych głośników dostarczających naprawdę imponującą fonię. Warto jednak zauważyć, że również w formie stacjonarnego zestawu audio stacja ta spełnia się nad wyraz dobrze. Dostajemy zatem swego rodzaju hybrydę łączącą mobilne rozwiązania i rozmiary z jakością dźwięku spotykaną dotychczas przede wszystkim w domowych głośnikach. Co więcej, hybryda ta wydaje się nie mieć słabych punktów.
Już za kilka dni rozpocznie się świąteczna gorączka zakupów. Logitech idealnie wpasował czasowo premierę swojego nowego produktu, bo przypomnijmy, że to właśnie dzisiaj model ten wkracza na polski rynek. Stacja dokująca S715i jest świetnym pomysłem na prezent „pod choinkę”. Mogę osobiście polecić te głośniki osobie, która ceni sobie dobrą jakość odtwarzanej muzyki, a przy tym lubi dzielić się nią ze swoimi znajomymi, nawet poza domem. Natomiast posiadanie iPoda lub iPhone’a wcale nie jest wymagane bowiem S715i posiada pomocnicze wejście AUX 3,5 mm, więc wspiera każdy odtwarzacz muzyczny dostępny na rynku.
Cena sugerowana stacji dokującej Logitech® Rechargeable Speaker S715i w Polsce to 699 zł.
Pragniemy serdecznie podziękować firmie Logitech za dostarczenie urządzenia do testów. Ponadto zostaliśmy poinformowani o porozumieniu Logitecha z polskim dystrybutorem marki Apple – firmą iSource, w której ofercie pojawi się najnowszy model stacji dokującej do urządzeń iPod i iPhone. W najbliższych tygodniach, najnowszą propozycję Logitech będzie można osobiście przetestować w każdym z salonów iSpot.