Samurai 2: Vengeance - krwawa zemsta w orientalnym klimacie
Japonia jest bardzo odległym, ale jednocześnie fascynującym krajem. Co prawda w pierwszej kolejności kojarzy się z szybkim postępem technologicznym, często daleko wyprzedzającym choćby kraje europejskie. To akurat oczywistość, której każdy jest świadomy. Nie wszyscy jednak wpadliby na to, że jej historia jest równie interesująca, co ta, która usilnie jest wpajana w szkołach. Nie wierzę, że nikt nie słyszał o samurajach i tym, jak wielką wagę przywiązywali do zachowania honoru. No dobrze, może są i tacy. Za to na pewno każdy oglądał film "Hero" z Jetem Li (tak, to ten sam co w "The Expendables"). A skoro wszyscy już wiedzą, kim ów wojownik jest, pozwolę sobie pominąć wstęp historyczny i pokrótce przybliżyć Wam nową grę studia Madfinger. Chodzi mi oczywiście o Samurai 2: Vengeance. Czy i tym razem siekanie przeciwników będzie równie intesujące? Zapraszam do recenzji.
Poprzednia cześć gry bardzo mi się podobała. Sterowanie należało do jednego z ciekawszych aspektów całej rozgrywki, fabuła też była niezła, a nawet tak dobra, że w pełni usprawiedliwiała wycięcie w pień setek przeciwników. Przygodę uprzyjemniała świetna, komiksowa grafika generowane przez silnik Unity oraz hektolitry krwi. Szkoda, że tylko część tych rzeczy trafiła do sequela. Ale po kolei - w grze wcielamy się w Daisuke, samuraja znanego z pierwszej odsłony tytułu. Tym razem pała on chęcią zemsty na Orochim, najlepiej takiej, po której jegomościowi odechce się wszystkiego, z oddychaniem włącznie. Dlaczego nasz wojownik jest aż tak zdeterminowany - nie powiem, nie chcę psuć zabawy wszystkim, którzy nie mieli okazji zapoznać się z poprzednią częścią gry. Ważne, że znów jest powód, by ruszyć na szeregi wroga.
Komiksowa oprawa to coś, co jednym spodoba się natychmiast, inni natomiast skreślą z jej powodu grę. Na szczęście zaliczam się do tej pierwszej grupy. Każdy rozdział poprzedza krótkie, rysunkowe wprowadzenie. Twórcy postarali się, by fabuła nie była równie sztywna co smutni panowie z Wiejskiej, toteż jest ona nie tylko wciągająca oraz dobrze i logicznie skonstruowana, ale rownież momentami zabawna. Gdy już poziom wczyta się, stajemy się częścią interaktywnego, komiksowego świata. Grafika wygląda świetnie, mimo tego, że nie zastosowano niesamowicie skomplikowanych efektów rezultat jest wręcz doskonały. Świat jest kolorowy i wystarczająco szczegółowy, by od czasu do czasu zawiesić na czymś oko, czy to na wielkich, zębatych kołach, czy też na niewielkiej chatce. Jednocześnie lokacje pozostają bardzo klimatyczne, ani razu nie miałem wrażenia, że trawa, którą brudzę krwią, jest zbyt zielona. Udźwiękowienie rownież zgrywa się ze wszystkim, okrzyki wojowników mogą co prawda początkowo denerwować, jednak po chwili przyzwyczajamy się do tych efektów ubocznych machania kataną. Muzyka rownież pasuje, nie jest natarczywa, ale jednocześnie podkreśla klimat.
Rozgrywka jest prosta w założeniach: każdy poziom najeżony jest przeciwnikami, których musimy posłać do piachu. Do eksterminacji oponentów posłuży nam katana oraz kilka morderczych kombinacji ciosów (do pełni radości zabrakło mi jednak wakizashi). Nowością jest możliwość samodzielnego rozwoju postaci. Za zdobyte punkty doświadczenia nabywamy nowe umiejętności oraz zwiększamy pasek zdrowia. To dobre rozwiązanie, sprawdza się ono zdecydowanie lepiej niż automatyczne dodawanie kolejnych kombinacji ciosów do zabójczej oferty Daisuke. Wyprowadzanie kombosów możliwe jest dzięki dwóm przyciskom ataku (odpowiadającym za szybkie oraz powolne ciosy). Po prawej stronie ekranu wyświetlają się kolejno ich symbole, co ułatwia stosowanie kombinacji. Niestety, autorzy zrezygnowali ze sterowania za pomocą przesuwania palca po ekranie. To spory minus, poprzednia część, która oferowała taką możliwość, pozwalała niemal poczuć, jak dokładnie sterujemy mieczem. Dodano za to przycisk uniku, który staje się szczególnie pomocny w walce z większymi oponentami. Różnorodność przeciwników jest całkiem spora, trafiamy nie tylko na machających kataną pachołków, ale również nieco lepiej wyszkolonych wojowników posługujących się dwoma mieczami, strzelców z łukami a także dobrze wyrośniętych, aczkolwiek niezbyt rozgarniętych olbrzymów. Potyczka z kilkoma wrogami na raz stanowi nie lada wyzwanie, tym bowiem nie spieszy się na tamten świat. Atakują oni zaciekle, cofają się i otaczają nas. Tym bardziej satysfakcjonujące jest doskoczenie do jednego z nich, rozpołowienie go, w deszczu krwi odcięcie drugiemu głowy i zakończenie żywota trzeciego, mierzącego do nas z łuku, przecinając jednocześnie broń, którą w ostatniej chwili próbuje się zasłonić. Efektownie i brutalnie - to najwłaściwsze podsumowanie tego, jak wygląda rozgrywka.
Poza trybem fabularnym gra oferuje rownież sprawdzenie swoich umiejętności w dojo. Tam atakowani jesteśmy przez coraz silniejsze fale przeciwników, a nasze zdrowie regeneruje się tylko co jakiś czas. To niezła odskocznia od pokonywania kolejnych poziomów, niestety do wyboru jest tylko jedna arena. Nasze wyniki możemy porównać z osiągnięciami innych graczy dzięki Game Center. Te rzeczy dopełniają obrazu gry całkiem rozbudowanej a jednocześnie świetnie wykonanej i bardzo wciągającej. Gdyby tylko twórcy zdecydowali się dołożyć sterowanie znane z poprzedniej części, otrzymalibyśmy tytuł wręcz doskonały. Mimo tego braku Samurai 2: Vengeance jest z pewnością jedną z najciekawszych pozycji, które pojawiły się ostatnio w App Store. To więcej niż krwawa sieczka. To zemsta w genialnej oprawie i hektolitrach posoki, która w żadnym wypadku nie zostanie przelana na marne.
Ocena: 9/10
Grę można pobrać stąd: http://itunes.apple.com/us/app/samurai-ii-vengeance/id392486160?mt=8