Tłum uśmiechniętych ludzi czyli otwarcie Apple Store w Berlinie
Punktualnie o godzinie 17.00 drzwi pierwszego w Berlinie salonu Apple Store przy ulicy Kurfurstendamm 26 zostały otwarte. Przed wejściem ustawiła się kolejka około tysiąca uśmiechniętych osób.
Ludzie zaczęli gromadzić się przed salonem już wczoraj, a kiedy dotarliśmy na miejsce, tłum zajmował nie tylko cały chodnik przed budynkiem, ale wylewał się na ulicę, a kolejka skręcała za róg i ciągnęła się jeszcze spory kawałek. Można oczywiście narzekać, psioczyć czy wręcz szydzić, że tłum wyznawców ustawił się przed kolejną świątynią Steve'a Jobsa. Narzekanie to przecież nasza specjalność narodowa. Tymczasem większość zgromadzonych tam osób trudno było nazwać fanboyami. Przyszli choćby po to, by przeżyć otwarcie samego salonu, co było sporym wydarzeniem i okazją do spotkania.
To, co rzucało się w oczy, to uśmiechy. Apple zresztą dbało o to, by ludzie się dobrze bawili i by poczuli więź z tym miejscem. Pracownicy salonu wyszli do ludzi przybić z nami piątkę. Przyznam, że po trzech minutach bolała mnie już dłoń - ekipa berlińskiego Apple Store to kilkadziesiąt osób.
Przez pierwsze dwie godziny od otwarcia kolejka właściwie nie topniała. Zastanawialiśmy się, ile osób jest w stanie pomieścić ten salon. Nie bez znaczenia jest fakt, że budynek, w którym otworzono Apple Store, był kiedyś całkiem sporym kinem. Wnętrze jest bardzo przestronne, choć oczywiście przy takiej liczbie odwiedzających panował tam dość spory ścisk.
Podobnie jak na zewnątrz, także i w środku dominowały uśmiechy ludzi. Nie tylko pracowników salonu, którzy z zasady muszą być mili, ale przede wszystkim odwiedzających.
Całe wydarzenie było nagrywane przez kilka stacji telewizyjnych, swoją ekipę miało także samo Apple, które zwykle dokumentuje tego typu imprezy. W środku, zaraz za drzwiami, na klientów salonu czekał komitet powitalny. Pewnie, że przybijanie piątek z klientami, okrzyki i brawa to już w jakimś stopniu ograny schemat. Ten kto tego nie doświadczył może nam wierzyć na słowo lub narzekać. Zdecydowanie wolimy takie traktowanie klienta i budowanie społeczności wokół produktu niż kartkę na stojaku z niedbale wypisaną markerem informacją o promocji konkurencyjnego smartfona za 1 euro.
Opuszczaliśmy Berlin zmęczeni, ale zadowoleni. Wiemy już, co to znaczy otwarcie takiego salonu. Mamy nadzieję, że prędzej czy później doczekamy się podobnej imprezy w naszym kraju.