Pierwszy film o życiu Steve'a Jobsa, nakręcony po jego śmierci, miał przedwczoraj swoją światową premierę na Festiwalu Filmowym w Sundance. Pojawiły się także pierwsze recenzje tej produkcji. Poniżej prezentujemy najważniejsze fragmenty z tych publikacji.

Cinema Blend:

Jako biograficzny obraz człowieka, który jest aż zanadto świadomy swej własnej wielkości, "jOBS" mówi nam wiele o samym geniuszu Steve'a Jobsa, jednak nie pokazuje zbyt wiele tego, co za nim stoi.
The Next Web:
Jobs w wykonaniu Kutchera ma tę samą, lekko przygarbioną postawę, charakterystyczny chód i ruchliwość jego dłoni. Jego przeszywające spojrzenie i sposób wymowy także sprawdzają się niemal doskonale. Nawet jeśli spędziłeś bardzo dużo czasu oglądając i słuchając Jobsa, to będziesz pod wrażeniem jego gry. Zdarzyło się kilka momentów, w których wybrał złą intonację, jednak moje ogólne wrażenie z całości jest takie, że dobrze poradził sobie z tą rolą.
CNET:
W innych recenzjach będziecie mogli przeczytać o tym, co "jOBS" pomija, pokazuje w zły sposób, czy po prostu unika. Moim największym rozczarowaniem było to, jak bardzo ten film został spłycony, biorąc pod uwagę rozległą historię. W początkowych latach, współpracownicy Jobsa musieli zmagać się z człowiekiem, który śmierdział, często płakał, ciągle się wydzierał, przekraczał terminy czy wyznaczony budżet o miliony. Wszystko to robił dla produktów, które kochamy i używamy na co dzień, jednak jego obsesje dały się we znaki jego współpracownikom. Inspirował przy tym innych do wykonywania najlepszej pracy w ich życiu, do przekraczania granic własnych ograniczeń. Można w tym wszystkim odnaleźć wspaniały dramat, jednak z pewnością nie znajdziecie go w przesłodzonym "jOBSIE".
Pozostałe recenzje można znaleźć w tych miejscach: Indiewire, The Hollywood Reporter, Slashfilm.
Pierwsze recenzje z pewnością nie nastrajają zbyt optymistycznie do tego filmu. Przypomnijmy, że "jOBS" trafi do szerokiej dystrybucji kinowej w kwietniu. Data ewentualnej polskiej premiery nie jest jeszcze znana.

Źródło: MacRumors