Niech mnie kule biją! - Montezuma Stones
Kula, kształt który u różnych osób wywołuje inne skojarzenia. Jedni widząc tę opływową bryłę w pierwszej kolejności pomyślą o wzorach matematycznych, które ją definiują. Inni będą starali się dostrzec w niej piękno, które stanie się inspiracją do powstania jakiegoś dzieła. Ja natomiast patrząc na kulę widzę głównego bohatera gier platformowych, które pomimo swej prostoty przykuwają naszą uwagę na wiele godzin. Co więcej, ów bohater jest ponadczasowy, niczym walka dobra ze złem na ekranach kina. Niemniej jednak, czy wykorzystanie pewnej idei w jednym dziele gwarantuje sukces innego? Na to pytanie chciałbym odpowiedzieć w recenzji gry Montezuma Stones. Zapraszam.
Ponad rok temu załoga The Oak Team dała użytkownikom platformy iOS wiele radości, wypuszczając grę Swapper. Ich niekonwencjonalne podejście do zbijania kulek, ubrane w mechanizm przypominający środek starego zegara, zyskało sobie uznanie wielu. Dziś, ponad rok od premiery tego tytułu w App Store ukazuje się kolejna gra, której celem jest zbijanie kulek. Deweloperzy dbając o portfel użytkowników iOS wydali dwie wersje gry - darmową demonstracyjną oraz płatną 0.79$ pełną edycję. Aplikacja zajmuje nieco ponad 55 MB, więc nie musimy długo czekać na pojawienie się jej na naszym urządzeniu.
Zarówno ikona jak i ekran menu są bardzo ciekawie zaprojektowane, do czego już wcześniej przyzwyczaiła nas ekipa z The Oak Team. Świadczy to o precyzyjnej dbałości o każdy szczegół, co przekłada się na to, że wydawcy dbają o swoich klientów. Zakres ustawień jest dość ograniczony i sprowadza się do personalizacji poziomu głośności muzyki i efektów. Efekty chętnie podkręciłem do maksimum, ponieważ dźwięk odbijanych od siebie kuli jest doskonały i przypomina mi wzajemne uderzenia billi. Niestety, z muzyką nie jest już tak wspaniale, i wprawdzie nie doprowadza do szaleństwa po dziesięciu minutach rozgrywki, to jednak ja dostrzegam pewne podobieństwo z motywem przewodnim polskiego serialu „Tygrysy europy”, co na dłuższą metę jest dość irytujące.
Po naciśnięciu przycisku play w głównym menu zobaczymy ekran, który zdradzi nam informacje o pięćdziesięciu poziomach, które mamy do „przejścia”. Ponadto łatwo dostrzec, że po udanym ukończeniu każdego levelu możemy otrzymać notę od jeden do trzy, czyli coraz bardziej popularne rozwiązanie w grach platformowych, wzięte choćby z Angry Birds. Naturalnie na samym początku mamy możliwość zagrania jedynie na pierwszym poziomie, ponieważ naszym celem jest odblokowanie pozostałych czterdziestu dziewięciu. Jak tego dokonać? W bardzo prosty - przynajmniej na początku - sposób. Na naszym ekranie lewitują kulki różnych barw. U dołu ekranu znajduje się „działko”, które posłuży nam do wystrzelania naszych obiektów. Jeśli nie trafimy do celu, bądź ustrzelona kula będzie innego koloru niż nasz pocisk, to ilość obiektów do usunięcia z ekranu powiększy się, a nasz magazynek zubożeje. Mamy jednak pewne ułatwienie w postaci możliwości przemieszczania armaty wzdłuż dolnej krawędzi ekranu. Oczywiście im jesteśmy na wyższym poziomie, tym coraz więcej utrudnień - zwiększa się ilość kulek, pojawiają się ruchome zasłony dymne lub istnieje ryzyko zestrzelenia obiektu, który natychmiastowo kończy level.
Całość prezentuje się okazale, a rozgrywka dostarcza nam wielu przyjemności. Wprawdzie ukończenie gry nie zajmie nam wielu dni, ale jest to pozycja godna uwagi szczególnie dla miłośników zbijania kulek. Niemniej jednak, patrząc przez pryzmat gry Swapper, gdzie oprócz wspaniałej grywalności mieliśmy presję czasu, czuje pewien niedosyt porównywalny z tym, który miałem po obejrzeniu nowej trylogii Gwiezdnych Wojen. Niby klimat ten sam, ale i tak chętniej wracam do pierwowzoru.
Uwaga! Dzięki uprzejmości autorów gry mamy dla Was kilka kodów. Śledźcie nasz profil na Facebooku - wkrótce się tam pojawią.