O iCloud, czyli oczekiwanej od dłuższego czasu usłudze internetowej, która ma zadebiutować w najbliższych miesiącach, wciąż niewiele wiadomo. Bloomberg Businessweek postanowił opisać nam dokładniej, na czym polegać mają główne założenia „chmury” firmy Apple w kwestii muzyki.

Amazon i Google wystartowały już ze swoimi odpowiednikami iCloud, dzięki którym użytkownicy mogą słuchać swojej biblioteki muzycznej, wykorzystując technologię strumieniowania. Obie wspomniane firmy zdecydowały się na następujące rozwiązanie - aby użytkownik mógł korzystać z muzycznych dobrodziejstw tych usług, musi wpierw wgrać swoje piosenki do „chmury”.

Z innej drogi do sukcesu swojego iCloud skorzysta Apple. Firma wybrała koncepcję bardziej przyjazną użytkownikowi. Biblioteki muzyczne użytkowników tej usługi zostaną przeskanowane, a następnie dokładnie odzwierciedlone w „chmurze”. Nie będzie więc trzeba trudzić się z wgrywaniem utworów. Takie rozwiązanie stało się możliwe dzięki umowom z największymi wytwórniami muzycznymi świata. Co prawda Apple wciąż nie osiągnęło porozumienia z Universal Music Group, jednak Bloomberg dodaje, iż jest ono tylko kwestią czasu.

Wspomniane umowy pozwolą także na zupełnie nowe metody pozyskiwania muzyki. Możliwe mogą być na przykład miesięczne subskrypcje albumów po bardzo okazyjnej cenie (Bloomberg przytacza tutaj dla porównania popularny w USA serwis filmowy Netflix). Wytwórnie i wydawcy muzyczni również skorzystają z iCloud, głównie dlatego, że piractwo zostanie niemal całkowicie uniemożliwione.

Jeśli wierzyć spekulacjom, więcej informacji na temat „chmury” firmy Apple (która już teraz jest popularnie nazywana iCloud) poznamy za kilkanaście dni podczas konferencji WWDC 2011.

Źródło: Bloomberg Businessweek