Cześć,
Odkupiłem iMaca jako sprawnego (Retina 5k 27-inch, Late 2015, i5 3,2Ghz i Radeon R9 M320 2GB z Fusion drive 1TB)
Po włączeniu go, zauważyłem sekundowy glitch na ekranie, który szybko zniknął i załączyłem recovery.
Nie umiałem usunąć partycji, więc odpaliłem go z recovery, które ściągnęło z internetu instalatora OS'a, z którym był sprzedawany.
Partycje udało się złączyć w jedną, jednak w trakcie instalacji - komputer zamarzał, bez dalszego postępu, a w pewnym momencie okno na ekranie rozjechało się, a proces instalacyjny stał w miejscu. Jako że było dosyć późno, dałem sobie z nim spokój i wróciłem do reinstalacji systemu rano.
Komputer się włączył, ekran czarny, w tle słychać wiatraki, ale ekran nie świeci, recovery nie wstaje. Miałem taką sytuację z Macbookiem Retina z 2013, pomogły reset pram i smc - w przypadku iMaca niestety nie. Żadne urządzenie na usb nie było wpięte.
Oddałem komputer do serwisu pogwarancyjnego na diagnostykę - wstępnie padł albo fusion drive, albo grafika.
Chcąc mieć podkładkę w formie papieru, w celu dochodzenia jakiejkolwiek rekompensaty, za namową ów serwisu oddałem sprzęt do iSpot.
Diagnostyka już trochę trwa, a stres nie lada jest - wymianę fusion drive przeboleję, ale płyta główna (bo samej grafiki rzekomo nie wymieniają) za prawie 3000zł mocno nadwyręży kieszeń.
Czy ktoś miał podobną sytuację? Mam starego iMaca z Radeonem HD6750M, który od 2011 działa i ma się dobrze - słyszałem, że był program wymiany tych kart bo okazały się wadliwe. Co do nowszych nic takiego nie doczytałem, ale problem na zagranicznych forach istnieje.
Dodam, że w iMacu rękojmia skończyła się w marcu tego roku i aż nie chce mi się wierzyć, że dwuletni komputer wyzionął ducha.