Posted 01 October 2007 - 01:34
@Kokos:
Dla ścisłości: ja tylko przywołałem poruszoną przez Ciebie w Twoim poprzednim poście kwestię swobody wypowiedzi, tak więc nie mnie należy się uznanie za przypomnienie tego tematu.
Ad rem:
dokładnie tak jak piszesz, w bardzo wielu cywilizacjach istnieje swobodny dostęp do wielu spraw/tekstów/rzeczy które mogą być uznane za gorszące, a w moim pojmowaniu mogą być niekiedy niebezpieczne dla mniej wyrobionego, mniej dojrzałego Odbiorcy. Pamiętam tzw. rewolucję hippisowską w jej edycji europejskiej i jej realizowanie się w Kopenhadze samym końcem lat sześćdziesiątych i początkiem lat siedemdziesiątych, pamiętam jak siadywałem na znanym ciągu pieszym Stroget grając na gitarze (tyle, że muzykę klasyczną). Głośnie propagowanie swobody obyczajowej, pojawiające się jak grzyby po deszczu pornoshopy w dość pruderyjnym, protestanckim i stąd także bardzo zdroworozsądkowym społeczeństwie duńskim tamtych lat zaowocowało dość wstrzemięźliwymi reakcjami na owe porno shopy które po kilku latach po prostu się...znudziły gdy utraciły świerzość nowości, a ówczesne władze zareagowały wyznaczeniem całej dzielnicy i dawnych zabudowań militarnych dla tej "kultury alternatywnej", no i tak powstała Christiania.
Pragnę tak powiedzieć, że na takie same czy bardzo podobne zjawiska różne społeczności reagują inaczej, i stąd osobiście zawsze staram się "budować z lokalnego budulca", czyli starannie przestrzegać uwarunkowań w danym czasie i miejscu aby moje działania były pożyteczne i miały sens. Bo jedno jest, co mówię, a drugie - jak to będzie odebrane, co z tego wyniknie. No i pierwsza zasada - nie szkodzić, dbać, by moje prawo do swobodnej wypowiedzi nie naruszało przestrzeni innych, których szanuję i cenię. A że pisząc to zerkałem na Forum, to widzę iż ostatnim zdaniem wpisuję się w sens postu Heidiego, co mnie niepomiernie cieszy.
Tak dochodzę do kwestii zgorszenia: myślę, że może mniej ważne jest czy ktoś się gorszy, szczególnie w społecznościach gdzie zakłamanie, bigoteria, etc. niedobre wystroje bywają często spotykane; dla mnie ważne jest, czy jestem absolutnie przekonany w swoim sumieniu i wedle swojej wiedzy, iż dana moja wypowiedź jest najwłaściwszą formą dla przekazania treści, które za ważne uznaję tak, że daję sobie prawo, by się nimi podzielić publicznie. Jeśli bowiem decyduję się na mówienie publiczne, to zależy mi na byciu komunikatywnym, a więc byłoby bez sensu, by ewentualna prowokująca, drastyczna forma tak działała na emocje odbiorcy, by treść tego, co pragnę powiedzieć wogóle nie docierała, zablokowana wzbudzonymi negatywnymi emocjami, do których wszak każdy ma prawo.
Wspomniane jest wykluczenie z grupy w kontekście owego "siania zgorszenia". W cudzysłowiu. I wspominasz - co brzmi dość dramatycznie - o potrzebie powrotu lub ucieczce w obłęd. Cóż, przede wszystkim dowodzi to dużej wrażliwości i uzdolnień (nie stosuję słowa: talent w stosunku do żyjących artystów), w czym utwierdza mnie pobieżne spojrzenie na podaną przez Ciebie Twoją stronę domową. Będąc jak najdalszym od okazania Ci braku sympatii i szcunku zastanawiam się, czy Twe zdolności twórcze, Twe wypowiedzi na przykład, nie byłyby bardziej nośne, gdyby - choć dla eksperymentu - przybrały bardziej kompatybilną z poczuciem dobrego smaku wielu uczestników formę. Dotyczy to także aspektu ewentualnej prowokacji.
Na zakończenie: wspominasz o "wysłaniu do Coventry". To może być niekiedy zbyt proste potraktowanie problemu. Bardzo mi dobrze znany Człowiek potrafił bronić tego, co Ważne i Prawe nie tylko mocą swych słów mówionych czy drukowanych (wówczas najczęściej na powielaczach), lecz i zastosowaniem właściwych technik z zupełnie innych katalogów ludzkiej działalności, gdy był np. w ochronie nieformalnych drukarni czy Latających Uniwersytetów. Szybko wszelako zrozumiał, że łatwiej jest przeciwnika tak fizycznie pokonać, niż mu uzmysłowić, sprawić, by pojął, że czyni źle. I po kilku latach na prawdę znacznie trudniejszych działań może się dziś pochwalić, że ma kilku tak przekonanych "na sumieniu".
@DarkJing: zgadzam się z treścią znacznej części Twej wypowiedzi. Z racji słusznie podkreślonego przez Ciebie poszanowania dla Rgulaminu nie będę nawiązywał do wielu podobających mi się skądinąd wątków i myśli - OK ? Pragnę tylko powiedzieć, iż problem niezadowolenia pewnej - nie chcę kusić się o rozeznanie jak dużej - liczby użytkowników zmęczonych takim alternatywnym tembrem wielu wypowiedzi jest problemem nie tylko Forum My Apple. Sam się zastanawiam, do czego to u nas teraz doprowadzi - może na przykład do powstawania list dyskusyjnych gdzie uczestnicy zapraszani są imiennie przez członków grupy inicjatywnej, podpisują się imieniem i nazwiskiem a dopiero potem ewentualnie nickiem - szczególnie jeśli nie jest on znany i identyfikowalny publicznie, gdzie powstają grupy lubiących się i szanujących Osób, do tego stopnia, że właściwie żadna moderacja nie jest potrzebna. Wiem na pewno, że jest to możliwe, sam jestem bowiem uczestnikiem takich internetowych list czy grup dyskusyjnych - niestety nie polskich; tak działa na przykład międzynarodowa a nawet ogólnoświatowa lista dyskusyjna TTMBO na tematy światopoglądowe, etyki, religio i kulturoznawstwa, czy dostępne po zalogowaniu się Forum dyskusyjne MUG - Mac Users Group Capmac w Austin, Texas, USA, której to grupy mam radość być członkiem (choć ostatnio korespondentem, gdyż mieszkam w Polsce).
Być może aktualny poziom, stan polskich for dyskusyjnych - żeby nie powiedzieć polskiego usenetu, uzasadnia powstanie takich "szkół wdzięku i przetrwania" - że zacytuję tytuł książki Piotra Wojciechowskiego - do momentu, gdy w drodze normalnego, nie wymuszonego żadnymi systemami nakazowymi rozwoju, zostaną zaakceptowane i respektowane takie zwyczajne normy podstaw przyzwoitości. Bo z największym szacunkiem dla litery prawa, jakoś słabo sobie wyobrażam, aby było ono zaakceptrowane a więc i respektowane w drodze przymusów administracyjnych.
Jak zawsze
Jacek A.R.