Żyjemy w Polsce, która jest członkiem UE, a co za tym idzie, obowiązują nas przepisy obowiązujące w UE. Nieśmiało też przypominam, że dyskusja dotyczy licencji, nie praw autorskich.
A ty jak chcesz zarzucić komuś łamanie prawa, to bądź gotów to poprzeć konkretnymi dowodami. Inaczej cuś takiego nazywa się zniesławienie.
Holandia jest członkiem UE i są tam legalne niektóre narkotyki, aborcja oraz eutanazja. O jakich przepisach zatem mowa mniemanologu?
Licencja na oprogramowanie to umowa na korzystanie z utworu jakim jest aplikacja komputerowa, zawierana pomiędzy podmiotem, któremu przysługują majątkowe prawa autorskie do utworu, a osobą, która zamierza z danej aplikacji korzystać.
Umowa taka powinna określać przede wszystkim pola eksploatacji (formy wykorzystania utworu), czyli warunki na jakich licencjobiorca jest uprawniony do korzystania z programu. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych jako podstawowe elementy określające pola eksploatacji wskazuje zakres, miejsce i czas korzystania z utworu, przy czym jest to wyliczenie przykładowe i strony umowy mogą dowolnie kształtować charakter licencji (biorąc jednak pod uwagę treść przepisów ustawowych, których strony nie mogą modyfikować - tzw. ius cogens).
---- Dodano 24-02-2009 o godzinie 19:16 ----
Licencja nie jest umową, bo umowa, ażeby była ważna, musi zostać przedstawiona w pełni przed jej zawarciem. O to się tutaj rozchodzi.
I jest przedstawiona - przed instalacją lub pierwszym uruchomieniem wyświetla ci się umowa licencyjna, którą musisz zaakceptować, żeby używać program. I nie mieszaj do tego pana Tadzia ze sklepu komputerowego, bo on nie jest właścicielem danego oprogramowania, a zwrot nośnika w określonym ustawowo terminie ma obowiązek przyjąć.