Raz jeszcze - nie wiem, czy to dobry dział, bo nie wiem, czy problem jest sprzętowy, czy jednak softwarowy…
Opisywałem swój problem z uszkodzonym hubem USB, przez który uszkodzeniu uległy także trzy dyski zewnętrzne (TUTAJ).
Uszkodzony hub powędrował do elektrośmieci, znajomy fachowiec sprawdził dyski. Dwa z nich (oba HDD) udało się "uratować" (nie pytajcie jak, jestem biednym humanistą i z tego, co mi znajomy mówił, zrozumiałem głównie spójniki…).
Natomiast trzeci dysk (SSD, 1 TB) pozostaje ciekawą zagadką. Kiedy podłączałem go do Maca, albo w ogóle go "nie było", albo Mac go widział na poziomie Narzędzia dyskowego jako "odmontowany", ale jakiekolwiek próby zamontowania nic nie dawały (kompletne "zero reakcji"). Działo się tak niezależnie od tego, czy podłączałem dysk bezpośrednio do portu USB w komputerze, czy przez rozdzielacz.
Natomiast komputer z Windowsem natychmiast ten dysk zobaczył, ale zgłosił, że jest z nim problem i trzeba go "naprawić". Nie bardzo wierzę w windowsowe "naprawianie", ale uznałem, że co mi szkodzi: kliknąłem "napraw". Dysk mielił się przez dobre 40 minut i… się naprawił. Wszystkie dane są, można z niego normalnie korzystać, ale…
…ale tylko na komputerze z Win. Po podłączeniu do Maca po tej "naprawie" Mac JEDEN RAZ normalnie zobaczył dysk - już myślałem, że wszystko jest OK. Niestety - ten jeden raz więcej się nie powtórzył: obecnie znowu mam sytuację jak wyżej: Mac albo w ogóle go nie widzi (najczęściej) albo widzi jako odmontowany i nie daje zamontować (rzadko).
Co to za czary, do licha? Komputer z Win (Windows 11) widzi dysk i pozwala normalnie z niego korzystać, jakby nigdy nie było żadnych problemów - a Mac traktuje go tak, jakby był uszkodzony / niesprawny czy co tam jeszcze, albo w ogóle go nie widzi.
Ma ktoś jakiś pomysł, o co może chodzić?
Mac Mini jak w podpisie, Sequoia 15.2, dysk Sandisk, 1 TB, exFAT.
Edited by janhalb, 28 December 2024 - 11:36.