Ostatnio jest sporo hype’u na tego typu słuchawki, w Internecie można znaleźć pełno recenzji, dlatego w tym krótkim wpisie skupię się przede wszystkim na tym, czego w tych recenzjach nie znalazłem, a co wydaje mi się mieć znaczenie. Ale zacznijmy od krótkiego podsumowania tego, w czym się zasadniczo zgadzam z „mainstreamem“.
- Jakość dźwięku jest na akceptowalnym poziomie, szczególnie jeśli chodzi o rozmowy. Do słuchania muzyki też się nada, choć basów się nie doszukujcie, bo ich tam po prostu nie ma.
- Mikrofon radzi sobie naprawdę dobrze, nie tylko w cichym pomieszczeniu, ale także w głośnym otoczeniu, na ulicy itp.
- Dzięki otwartej konstrukcji, słuchawki dobrze sprawdzają się w sportach outdoorowych, bo nie odcinają nas od otoczenia, a jednocześnie pot z uszu znajduje naturalne ujście.
- Połączenie z komputerem poprzez dongle USB jest stabilne. Stabilniejsze, niż bezpośrednio przez Bluetooth.
- Bateria spoko, starcza na długo.
Wygoda
Recenzenci twierdzą, że mogą całymi godzinami siedzieć w tych słuchawkach i często zapominają o tym, że w ogóle mają coś na głowie. Nie pojmuję tego. Zasada działania słuchawek kostnych wymaga tego, żeby te wibrujące „placki“ były lekko dociśnięte do kości policzkowych. Jest to realizowane za pomocą elastycznego pałąka, który mamy za głową. I jakkolwiek ten docisk jest dość subtelny, to jednak kropla drąży skałę, cały czas go odczuwamy i po pewnym czasie staje się to dokuczliwe. Nie ma co dramatyzować, natomiast ja, po 2 godzinach potrzebuję je na chwilę zdjąć. Na pewno nie dają o sobie zapomnieć.
Problem z czapką i oparciem
Wszelkie słuchawki z pałąkiem z tyłu głowy i czapka, bądź inne nakrycie głowy, to nie jest dobre rozwiązanie. Nie chodzi mi tu o czapkę z daszkiem tylko coś, co zakrywa uszy. Tego się nie da dobrze i wygodnie pogodzić. Albo czapka nie będzie zakrywać wszystkiego, co chcemy, albo słuchawki nie będą dobrze przylegać tam, gdzie powinny. Także zimą pomyślcie o czymś innym. Trochę podobny problem jest, kiedy chcemy rozsiąść się wygodnie w fotelu, opierając głowę. Najpierw oprzecie pałąk słuchawek, co w konsekwencji zacznie przemieszczać słuchawki, a cały komfort i jakość dźwięku szlag trafi. Głowa ma być odsłonięta i niczym nie podparta.
Głośne otoczenie
O ile mikrofon w głośnym otoczeniu dobrze sobie radzi, to już o dźwięku w słuchawkach nie można tego powiedzieć. Zewnętrzne dźwięki tłumią to, co dociera do nas ze słuchawek. Niby to oczywiste, w końcu to są słuchawki o konstrukcji otwartej, to jednak warto o tym pamiętać, bo:
- Skoro to są słuchawki do rozmów, to fajnie jest jednak słyszeć, co do nas mówią inni na telekonferencji.
- Na siłowni - wszak wiele osób wybiera tego rodzaju rozwiązania z myślą o sporcie - jest na tyle głośno, że ta konstrukcja się nie sprawdzi.
To jednak nie Apple
Jeżeli mieliście do czynienia z AirPods, to ciężko będzie Wam rozstać się z automatycznym i bezproblemowym przełączaniem się między urządzeniami, niezależnie od ich liczby. Tutaj możemy sparować słuchawki tylko z 2 urządzeniami jednocześnie i koniec. Tak, jak chyba w każdych „nie-applowskich“ słuchawkach. Ponieważ ja tych urządzeń mam klika, to jest to brak który mi doskwiera.