opiszę całą sytuację od początku. Ostatnio zupełnym przypadkiem delikatnie poczęstowałem swojego iphone 6S wodą. Po prostu wylałem na niego szklankę wody. Zdarzyło mi się raz już zalać telefon nie do odratowania, więc szybko pojechałem do punktu, w którym serwisują sprzęt apple. Poprosiłem , by mi go rozebrali i sprawdzili. Tak też zrobili, do środka nie dostała się kropla. Wszystko suchutkie, wskaźnik wilgoci był biały. Byłem zmartwiony, bo widziałem że udało mi się zalać trochę wejście do ładowania i wszystko dookoła, no ale skoro Pan powiedział, że telefon przeżyje i wszystko jest ok, to wróciłem do domu. Gdy chciałem go podładować, zero reakcji. Posiadam dwie ładowarki od apple i żadna z nich nie reaguje. Przyznam, że bezpośrednio po tym zalaniu oczywiście szybko zacząłem wszystko wycierać i sprawdziłem od razu ładowanie, które przed moim wyjazdem do serwisu jeszcze działało. Jako, że nie miałem już czasu, to podjechałem do zwykłego serwisu GSM u mnie w okolicy. Sprawdzaliśmy port, no nie reaguje. Padła propozycja wymiany. Byłem już dość zrezygnowany, zdążyłem zamówić sobie taxówkę na ostatnich 2% baterii, gdy do niej wsiadłem to zażartowałem kierowcy, że dobrze że szybko podjechał bo zaraz mi telefon padnie i byśmy mogli się pogubić, na co odpowiedział ,że spoko on ma ładowarki w aucie i mogę sobie podładować telefon. Pomyślałem "a
Z góry dzięki za odpowiedzi,
Pozdrawiam
Zmieniłem tytuł na sensowny i poprawiłem tego noża, bo oczy krwawiły. / ftpd