Witam serdecznie,
Posiadam 12" MacBooka z 2015 roku. Mocno dbałem o ten komputer, a on mi umarł...
Ale do rzeczy. Komputer miał niski stan baterii, transportowałem go w etui i plecaku, po jednym dniu czekania w domu podłączyłem go do ładowarki i 0 reakcji. Pomyślałem, że może rozładował się na tyle poważnie że musi się podładować zanim odpali. Zostawiłem na całą dobę, komputer już jednak nie reagował na żadne znaki życia.
Raz kiedy już testowałem wszystkie możliwe kombinacje klawiszowe i manewry z zasilaczem, po włożeniu przewodu zasilania uruchomił się na chwilę. Szybko sprawdziłem czy to może nie jakaś awaria baterii. Ale sprawność pokazywało na 87%, stan naładowania 100%. Postanowiłem zatem odpiąć zasilania i wtedy komputer przez jakieś 20 sekund zwariował. Zawiesił się, po ekranie zaczęły latać dziwne pasy góra/dół, lewo/prawo i się wyłączył. Od tego czasu brak reakcji. Byłem dzisiaj w iSpocie sprawdzić na innych zasilaczach, również brak reakcji.
Domyślam się, że sprawa jest poważna i bez serwisu nic nie poradzę. Komputer świeżo po gwarancji, będę szukał jakiegoś nieautoryzowanego serwisu od jutra. (W iSpocie za samą diagnozę chcą 99zł)
Jednak chciałbym wiedzieć, czy ktoś już miał na serwisie Macbooka 12" z takimi objawami i na jaki wydatek muszę się nastawić? Co mogło paść?
Pozdrawiam i z góry dziękuję za pomoc. Jestem aktualnie niezwykle wściekły na ten komputer...